Stanisław Sikorski - właściciel jednego z gospodarstw rozgoryczony pożalił się w naszej redakcji. - Ja, dzieci i 11-letni wnuk chodzimy do domu po tej drabinie. Sąsiedzi też nie mają jak dostać się do domu. Zrobilibyśmy kładkę własnymi siłami, gdybyśmy mieli koparkę i drewno, ale sprzęt z gminy dostaliśmy tylko na godzinę, a w nadleśnictwie powiedzieli, że drewna nie dadzą - narzeka gospodarz.
Burmistrz Krynicy Emil Bodziony wyjaśnia, że sprawa nie jest taka prosta, jak mówią mieszkańcy z domów odciętych przez wodę. Wspomina o "drugim dnie" popowodziowych kłopotów dwóch rodzin z Mochnaczki.
- To prawie taka historia jak w filmie o Kargulach i Pawlakach. Sąsiedzi są ze sobą skłóceni. Nawet do sądu trafił ten spór. Jak to często bywa, poszło o przysłowiową miedzę. Pomoglibyśmy, ale do każdego domu kładki budować nie będziemy. Jeśli się pogodzą i dogadają w sprawie wspólnego korzystania z jednej przeprawy, to weźmiemy się do budowy - obiecuje burmistrz. Chce nawet prosić miejscowego proboszcza o mediację.
- To prawda. Był sąd. Poszło o to, że sąsiad chciał jeździć po moim, a mnie przez swoje nie chciał puścić - zarzeka się pan Stanisław. Odwrotnie spór przedstawia jego sąsiada - Józef Tomaszewski. To Sikorski ma jeździć po jego drodze, a swojego kawałka gruntu broni w sądzie. - Niech wybudują most w granicy naszych działek - proponuje Tomaszewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?