Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków i historia jej meczów z Wartą Poznań. To był prawdziwy klasyk!

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
28 kwietnia 1928 roku. Wspólne zdjęcie Wisły Kraków i Warty Poznań. Tego dnia krakowanie wygrali 3:2
28 kwietnia 1928 roku. Wspólne zdjęcie Wisły Kraków i Warty Poznań. Tego dnia krakowanie wygrali 3:2 NAC
Od lat duże emocje wzbudzają mecze Wisły Kraków z Lechem Poznań. Zanim jednak w ogóle rozpoczęła się rywalizacja tych dwóch klubów, kibice ekscytowali się zupełnie innymi spotkaniami „Białej Gwiazdy” z ekipą z Poznania. Chodzi oczywiście o Wartę, która w okresie przedwojennym w Grodzie Przemysława była numerem jeden, a jej rywalizacja m.in. z Wisłą o laury to kawał pięknej historii polskiego futbolu. Zanim zatem piłkarze obu klubów napiszą nowy rozdział w najbliższą sobotę, warto przypomnieć sobie, jak to wszystko się zaczęło.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Wisła i Warta na czele w przedwojennej Polsce

Jeśli rzucić okiem na tabelę wszech czasów polskiej ligi z okresu przedwojennego, to na czele znajduje się Wisła Kraków. Dla wielu kibiców zaskoczeniem będzie jednak zespół na drugim miejscu, bo jest nim Warta Poznań! Zaskoczenia nie ma jednak, jeśli nieco bliżej przyjrzeć się przedwojennym rozgrywkom w Polsce. A w nich „Zieloni” odgrywali jedną z wiodących ról. Przede wszystkim zacząć trzeba od tego, że zarówno Wisła, jak i Warta były wśród założycieli polskiej ligi w 1927 roku. Wagę tego faktu podkreśla to, że dzisiaj spośród czternastu klubów, który były w tym gronie, w ekstraklasie występują jedynie trzy - Wisła i Warta oraz Legia Warszawa. Z tej trójki tylko jednak dwie pierwsze mogły poszczycić się tytułami mistrzowskimi już przed wybuchem II wojny światowej. Wisła po tytuły sięgnęła w 1927 i 1928 roku. Warta w 1929 roku. I przede wszystkim z tej trójki ani Wisła, ani Warta nie spadły w przedwojennym okresie, czego już o Legii powiedzieć nie można...

Najpierw Wisła z Wartą grały towarzysko

Kontakty Wisły z Wartą miały miejsce już na długo przed tym, zanim wystartowała liga. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku i po wojnie z Rosją bolszewicką kontakty piłkarskich drużyn z różnych części młodego kraju, zaczynały być coraz częstsze. Wisła z Wartą potykały się najpierw towarzysko i były to bolesne lekcje futbolu dla „Zielonych”, których bardziej doświadczona drużyna z Krakowa obijała niemiłosiernie. Wystarczy przypomnieć wyniki tych pierwszych konfrontacji. Do pierwszego, historycznego meczu obu drużyn doszło dokładnie 7 sierpnia 1921 roku w Poznaniu. Warta okazała się dla Wisły bardzo gościnna, bo ta ostatnia wygrała 3:0, a historyczne - pierwszej w tej rywalizacji - gole strzelili Stefan Śliwa, Stanisław Kowalski i Władysław Kowalski. Co ciekawe, wiślacy mieli w tym meczu problemy z bramkarzem, którego zastąpić musiał Marian Szpórna - na co dzień prawy łącznik, jak się wówczas mówiło.

Również drugi mecz obu drużyn, rozegrany z okazji jubileuszu 10-lecia Warty w 4 czerwca 1922 roku, nie zakończył się dla poznaniaków udanie. Najpierw nie dopisała pogoda, bo lał deszcz, co odstraszyło wielu kibiców od przyjścia na stadion. A później, na grząskiej murawie lała już tylko Wisła, która rozbiła jubilata aż 5:1. Co ciekawe, rewanż rozegrano dzień później, co było wówczas dość częstym zjawiskiem. Tym razem poznaniacy mocno się zmobilizowali, a że - jak donosiła ówczesna prasa - wiślacy nieco zlekceważyli rywali, to skończyło się remisem 2:2.

Jeszcze w tym samym miesiącu doszło do pierwszego meczu obu drużyn w Krakowie. Tym razem o lekceważeniu ze strony wiślaków mowy już nie było. Choć „Czerwoni”, bo taki przydomek nosiła wówczas Wisła, zagrali bez swojego czołowego strzelca, czyli Henryka Reymana, to i tak nie mieli litości dla - jak to określała prasa - sympatycznej drużyny z Poznania. Swój dzień miał Władysław Kowalski, autor aż czterech bramek. Dwie inne dorzucili Stanisław Mróz oraz Marian Szpórna i mecz zakończył się wysoką wygraną Wisły 6:0.

Warta z Wisłą pierwszy raz o stawkę

Nieco ponad rok po ostatniej towarzyskiej potyczce, przyszło Warcie zagrać z Wisłą już o konkretną stawkę. 12 sierpnia 1923 roku w obecności 4 tysięcy widzów Warta podjęła Wisłę w ramach 1. kolejki mistrzostw Polski. I jak się okazało „Zieloni” wyciągnęli wnioski z poprzednich konfrontacji z ekipą z Krakowa, bo tym razem to oni byli górą. Wygrali 4:2, a gole w tym historycznym spotkaniu strzelili: Wawrzyniec Staliński, Marian Einbacher dwie, Stanisław Niziński dla Warty oraz Zygfryd Kosicki (samobójcza) i Henryk Reyman dla Wisły. „Przegląd Sportowy” po tym meczu pisał, że taki wynik wywołał małą konsternację. Cóż, Wisła wciąż uchodziła za faworyta konfrontacji z warciarzami.

Kolejne lata pokazały jednak, że Warta nabierała wartości, a Wiśle szło w meczach z tą drużyną jak po grudzie. Dopiero po dwóch latach krakowianie byli w stanie z „Zielonymi” wygrać, gdy pokonali ich w sierpniu 1925 roku u siebie 5:0. W meczu, w którym hat-tricka ustrzelił Henryk Reyman.

Czas na ligę, czyli Wisła i Warta medalistami

Kolejne starcie obu drużyn było już historycznym, bo pierwszym w lidze. Doszło do niego 22 maja 1927 roku, gdy Wisła pokonała Wartę 4:1. Tym razem błyszczał przede wszystkim Stanisław Czulak, autor hat-tricka. Co istotne był to pierwszy hat-trick, uzyskany przez piłkarza Wisły w rozgrywkach ligowych! Swoje trafienie zaliczył też Henryk Reyman, choć nie do końca musiał być zadowolony, bo zmarnował również w tym spotkaniu rzut karny. Honorową bramkę dla Warty zdobył Wawrzyniec Staliński, a zmagania futbolistów śledziło niewielu widzów - nieco ponad tysiąc.

Rewanż Warcie udał się w pełni, a pierwsze skrzypce zagrał legendarny piłkarz „Zielonych” Fryderyk Scherfke. Zdobył dwie bramki, choć pierwszą dla poznaniaków strzelił Władysław Przybysz. Początek meczu to była zresztą prawdziwa nawałnica Warty, która już po 25 minutach prowadziła 3:0. Wisła potrafiła tylko zmniejszyć rozmiary porażki po golach Karola Bajorka i Mieczysława Balcera. Mecz oglądało trzy tysiące widzów, co uznano za poznański rekord. Co ciekawe, dzień później oba zespoły zagrały jeszcze raz - towarzysko - a Wisła wzięła srogi rewanż, wygrywając aż 7:1.

Na koniec roku w obu klubach mogli być jednak wszyscy zadowoleni. Wisła zdobyła pierwsze mistrzostwo Polski w formule ligowej. Warta wywalczyła brązowy medal, co też było dużym sukcesem.

Wisła kontra Warta, czyli mecze na szczycie

Kolejne dwa sezony przyniosły zaciętą rywalizację krakowsko-poznańską o mistrzostwo Polski. To były prawdziwe mecze na szczycie, bo oba zespoły były wtedy absolutną krajową czołówką. W 1928 roku w Krakowie Wisła wygrała 3:2, w Poznaniu 2:0 triumfowała Warta. W ostatecznym rozrachunku górą byli jednak krakowianie, którzy obronili mistrzowski tytuł. „Zieloni” też zrobili jednak postęp, bo wskoczyli na drugie miejsce i do brązowego medalu z roku 1927, dopisali sobie srebrny.

Rok później w Poznaniu była już pełnia szczęścia, bo pierwszy raz w historii zespół z tego miasta świętował tytuł mistrza Polski. I jeśli spojrzeć w końcową tabelę, to nie ma wątpliwości, że kluczowy dla takiego rozstrzygnięcia był mecz Warty z mistrzowską Wisłą, rozegrany w środku sezonu. To wtedy poznaniacy rozbili krakowian aż 5:0. Te punkty na mecie sezonu pozwoliły Warcie wyprzedzić w tabeli krakowski duet. Wisła finiszowała bowiem na trzecim miejscu, a wyprzedziła ją jeszcze Garbarnia. Wracając do meczu tak wysoko wygranego przez „Zielonych”, było to duże zaskoczenie w piłkarskiej Polsce. Wystarczy zacytować „Przegląd Sportowy”, który pisał wtedy:

„Oczekiwane z tak niezwykłem zainteresowaniem spotkanie mistrza ligi z wicemistrzem zakończyło się wynikiem stanowiącym największą tegoroczną sensację rozgrywek ligowych. Wyniku tego nie spodziewali się nawet najzagorzalsi zwolennicy Warty!”

Rekordowe starcia Wisły z Wartą

W kolejnych latach starcia obu drużyn stały się już klasykami w polskiej lidze. Raz górą była Wisła, raz Warta, ale najczęściej wynik oscylował wokół remisu. Było jednak kilka wyjątków. Dwa z nich stanową szczególne przypadki. 22 maja 1932 roku Warta pokonała Wisłę 8:3! I było to najwyższe w historii zwycięstwo „Zielonych” w konfrontacji z krakowską ekipą. Rekord ten nie został pobity do dzisiaj! Warto wspomnieć, że akurat w tamtym sezonie obu ekipom nie szło szczególnie w rozgrywkach ligowych. Jak jednak traktowano te starcia, najlepiej świadczy cytat z tygodnika „Raz, Dwa, Trzy”, niezwykle popularnego w ówczesnej Polsce magazynu, którego forma i staranność wydania budzi zachwyt nawet dzisiaj. Pisano zatem wtedy na temat meczu Warta - Wisła w następujący sposób:

„Mecz dwóch eksmistrzów polskich wbrew przewidywaniom wypadł lepiej, aniżeli się tego ogólnie spodziewano. Mimo imprez konkurencyjnych na boisku Zielonych zjawiło się około 2.000 widzów, ażeby śledzić przebieg spotkania ongiś przodujących zespołów ligowych, a dziś walczących o lepsze miejsce w końcu tabeli i odsunięcie się od zagrożonej pozycji, która grozi spadkiem naszej elicie piłkarskiej. Spotkania Wisły z Wartą w Poznaniu są zawsze ewenementem sezonu”.

Inny rekord, również taki, którego w meczach Wisły z Wartą nikt nie pobił do dzisiaj, ustanowiono 11 września 1938 roku w Krakowie. To wówczas w konfrontacji obu drużyn padło aż 12 bramek! Ze zwycięstwa 7:5 cieszyli się goście. Takie rozmiary, nawet w tamtych czasach, stanowiły ewenement, a „Ilustrowany Kuryer Codzienny” pisał na ten temat:

„Wisła, która w bież. sezonie nie poniosła żadnej porażki na własnem boisku, musiała tym razem ugiąć się przed Wartą i to w nienotowanym w Lidze stosunku 5:7. Tak wysoki wynik jest tylko po części usprawiedliwiony błotnistym terenem, który spowodował ulewny deszcz tuż przed zawodami, w większej zaś mierze miała nań wpływ marna gra defensywy Wisły”.

Przedwojenną historię potyczek obu drużyn też zakończył mecz, w którym padło dużo bramek. Latem 1939 roku na Polską już zbierały się czarne chmury, ale wielu jeszcze wierzyło, że do najgorszego nie dojdzie. Grała też jeszcze normalnie liga. 2 lipca do Krakowa przyjechała Warta, która musiała uznać wyższość Wisły. Ta ostatnia wygrała 5:0, a klasą dla siebie był legendarny napastnik krakowskiej drużyny Artur Woźniak, autor hat-tricka.

„Miłą niespodziankę zgotowała widowni drużyna Wisły swoją piękną grą oraz wspaniałem zwycięstwem nad Wartą, rewanżując się za ostatnie swoje porażki tak w Krakowie, jak i Poznaniu. Rewanż udał się w całej pełni i był zasłużony. Nawet wedle przebiegu gry zwycięstwo gospodarzy winno było wypaść wyżej i tylko doskonała gra Jankowiaka w bramce oraz Zarzyckiego w obronie uratowała Poznańczyków od większej klęski”

- tak skwitował grę obu drużyn w tym meczu „Ilustrowany Kuryer Codzienny”.

Na początek znów Wisła z Wartą towarzysko

Gdy w lipcu 1939 roku Wisła ogrywała wysoko Wartę Poznań, któż mógł przypuszczać, że na kolejne starcie obu drużyn przyjdzie czekać ponad sześć lat. W dodatku takich, które sprawią, że przedwojenna Polska stanie się tylko historią. 14 października 1945 roku w Poznaniu Warta znów zagrała z Wisłą. I znów, tak jak na początku historii rywalizacji obu drużyn, zaczęto od towarzyskiego starcia. Tym razem górą byli „Zieloni”, którzy wygrali 4:2. W maju 1946 roku Wisła z kolei podjęła Wartę w Krakowie, również w towarzyskiej grze wygrywając 7:0, co jest rekordem w tej rywalizacji.

Po wznowieniu walki o mistrzostwo Polski obie drużyny pozostawały jednymi z najlepszych w kraju. W 1947 roku Warta wywalczyła swój drugi w historii tytuł i jak na razie ostatni. Tuż za nią sezon zakończyła Wisła. „Zieloni” swoją wyższość nad krakowianami potwierdzili m.in. w bezpośrednich konfrontacjach. W Krakowie wygrali 2:0, w Poznaniu 5:2. I to tak naprawdę zadecydowało o ich końcowym triumfie, bo w formule, w jakich rozgrywano wtedy mistrzostwa Polski o podział medali walczyły trzy drużyny - Warta, Wisła i AKS Chorzów. I taką kolejność kibice zobaczyli na mecie. Mało kto chyba przypuszczał wtedy, że to już zmierzch potęgi „Zielonych”, że trzy lata później spadną z I ligi i na długie, długie lata utkną na peryferiach polskiego futbolu. Z tego punktu widzenia historycznym meczem Wisły z Wartą, a raczej Gwardii ze Związkowcem, jak w mrocznych, stalinowskich latach przemianowano oba zespoły, była konfrontacja z 20 sierpnia 1950 roku. Krakowianie wygrali w obecności dziesięciu tysięcy widzów 4:0 i jak się miało okazać, był to ostatni na ponad 30 lat oficjalny mecz obu drużyn.

Latach 80-te XX wieku, czyli Warta i Wisła daleko od zaszczytów

Jesienią 1985 roku trudno było szukać Warty i Wisły na czołowych miejscach ekstraklasy. Mało tego, trudno było szukać tych drużyn w ogóle w najwyższej klasie rozgrywkowej. Warty nie było tam już od lat, w Wiśle traumatyczne chwile, związane ze spadkiem jeszcze przeżywano, bo doszło do niego raptem kilka miesięcy wcześniej. 25 września doszło jednak, parafrazując tytuł filmu, który właśnie w tym roku wszedł do kin, „Powrotu do przeszłości”, czyli znów Warta zagrała z Wisłą o całkiem konkretną stawkę. W 1/16 finału Pucharu Polski „Zieloni” ograli „Białą Gwiazdę” 2:0. Mecz oglądało około ośmiu tysięcy widzów, co jasno wskazywało, że w Poznaniu sentyment do starych, dobrych firm wciąż pozostaje żywy. Nawet jeśli ich emblematy nieco się przykurzyły.

Na konfrontację w lidze przyszło obu drużynom poczekać jeszcze osiem kolejnych lat. 6 listopada 1993 roku znów jednak doszło do meczu w ekstraklasie pomiędzy Wisłą i Wartą. „Biała Gwiazda”, osłabiona po dyskwalifikacjach i usunięciu z drużyny części zawodników po kompromitującym meczu z Legią Warszawa z czerwca tego roku, była jednym z głównych kandydatów do spadku. Zremisowała wtedy 2:2 z ówczesnym beniaminkiem, choć po golach Grzegorza Szeligi i Bartłomieja Jamroza prowadziła do przerwy 2:0. W drugiej połowie na listę strzelców wpisali się jednak Tomasz Iwan i Piotr Prabucki.
Rzut oka na składy obu drużyn z tego meczu rozbudza jednak wyobraźnię u nieco starszych kibiców. W Wiśle m.in. Grzegorzowie Kaliciak i Lewandowski, Tomasz Kulawik, Grzegorz Pater, czy nieżyjący już niestety Jarosław Giszka. U warciarzy Zbigniew Pleśnierowicz w bramce, a w polu takie tuzy polskiej ligi jak Krzysztof Pawlak, Mariusz Niewiadomski, Waldemar Tęsiorowski, czy wspomniani już strzelcy bramek Tomasz Iwan i Piotr Prabucki. Zagrał też w barwach „Zielonych” Marek Owca. Rodowity krakus, który niewiele później zamelduje się na Reymonta, gdy Wisła będzie już toczyć boje na zapleczu ekstraklasy. W rewanżu, rozegranym w Poznaniu 11 czerwca 1994 roku to właśnie Owca strzeli jedyną bramkę, dającą Warcie zwycięstwo 1:0 w ostatnim do tej pory ligowym meczu obu drużyn. Było to spotkanie pożegnalne dla Tomasza Iwana, który ruszał właśnie do Rody Kerkrade, a przeciwko „Białej Gwieździe” zaliczył jeszcze asystę.

Jak Maor Melikson musiał zejść z boiska przed zmrokiem

Warta z ekstraklasy spadła w 1995 roku, ale do innej grupy niż Wisła, więc wtedy ówczesnej II lidze obie ekipy się nie spotkały. Na kolejną konfrontację przyszło zatem czekać aż do roku 2012. W okresie przygotowawczym „Biała Gwiazda” pokonała wtedy „Zielonych” 3:1, ale do meczu o prawdziwą stawkę doszło 25 września, gdy krakowianie przyjechali do „Ogródka” na mecz w ramach 1/8 finału Pucharu Polski. Podopieczni Michała Probierza byli oczywiście zdecydowanym faworytem. To wciąż była przecież czołowa drużyna w Polsce, a Warta dopiero próbowała nawiązać do lepszych czasów. Wbrew jednak pozorom, krakowianie musieli mocno nagimnastykować się, żeby mecz z Wartą wygrać. Udało im się to dopiero w drugiej połowie, gdy jedyną bramkę spotkania strzelił Cwetan Genkow, dobijając strzał z rzutu karnego Maora Meliksona, który obronił Adrian Lis. Ten sam, który broni bramki Warty również dzisiaj. Wisła zmarnowała zresztą w tym meczu również drugi rzut karny, gdy Rafał Boguski trafił w słupek. Warto wspomnieć, że debiut w tym meczu w barwach Wisły zaliczył Michał Miśkiewicz.
Ze spotkaniem tym wiąże się jeszcze jednak ciekawa historia. Rozgrywane ono było w czasie jednego z żydowskich świąt i Maor Melikson nie za bardzo kwapił się do występu, a już kategorycznie zażyczył sobie, że nie może grać po zmroku. Co prawda świateł na stadionie Warty wtedy nie było, ale chodziło o taki oficjalny zmrok, który miał wypadać w drugiej połowie. Izraelczyk dostał zatem obietnicę od trenera Michała Probierza, że zostanie zmieniony wcześniej. Wiśle jednak długo nie szło i musiał wyjść na drugą połowę. Gdy jednak w końcu Genkow trafił na 1:0, wszyscy w Wiśle odetchnęli z ulgą, a Melikson mógł spokojnie opuścić boisko.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska