Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Mateusz Lis: Jesteśmy zadowoleni, że znów zagraliśmy na zero z tyłu

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Adam Jankowski
Mateusz Lis w kolejnym meczu Wisły Kraków był jej najlepszym zawodnikiem. Bramkarz „Białej Gwiazdy” wygrał dwa razy z Tomasem Pekhartem, broniąc strzały napastnika Legii Warszawa. To w znacznym stopniu Lisowi krakowianie zawdzięczają bezbramkowy remis.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Po meczu Mateusz Lis komentował boiskowe wydarzenia dla oficjalnej strony Wisły. Powiedział m.in.: - Patrząc na naszą sytuację w tabeli, to myślę, że możemy być zadowoleni z tego remisu. W starciu z mistrzem Polski zdobyliśmy istotny punkt, który może okazać się kluczowy w walce o utrzymanie.

Dodał również: - Jesteśmy zadowoleni z faktu, że w drugim spotkaniu z rzędu potrafiliśmy zagrać „na zero z tyłu”. Dla mnie jest to dodatkowy powód do satysfakcji, bo w każdym meczu robię wszystko, żeby pomagać drużynie, dlatego cieszę się, że mogłem to uczynić również w dwóch trudnych meczach, czyli w derbach i w starciu przy Łazienkowskiej, gdzie udało nam się zdobyć bardzo ważne punkty, co w naszej sytuacji może okazać się kluczowe.

Tak jak wspomnieliśmy na wstępie, najtrudniejsze do obrony były strzały najlepszego napastnika ekstraklasy Tomasa Pekharta. W pierwszej połowie Czech strzelał głową z kilku metrów, w drugiej z woleja, a Lis był jeszcze dodatkowo zasłonięty. Bramkarz Wisły obronił jednak pewnie oba te strzały.

- W obu przypadkach trzeba było trochę się napracować, by odbić piłkę i tak naprawdę trudno porównać te dwie sytuacje - ocenia Mateusz Lis. - W pierwszej połowie Pekhart uderzył głową z bliskiej odległości, więc nie miałem zbyt wiele czasu na reakcję. Jeżeli chodzi o okazję z drugiej połowy, to muszę powiedzieć, że byłem zasłonięty i przyznam szczerze, że nie widziałem momentu strzału, dlatego była to instynktowna obrona, ale cieszę się, że zatrzymałem to uderzenie.

Teraz przed Wisłą mecz z Lechem. Krakowianie wygrali z „Kolejorzem” w grudniu 1:0. Teraz, przejęty przez Macieja Skorżę zespół jest w dużym kryzysie, a w sobotni wieczór przegrał kolejny mecz. Tym razem 1:2 ze Stalą Mielec i to w kuriozalnych wręcz okolicznościach, tracąc dwie bramki w samej końcówce po wyrzutach... z autu. Wiślacy będą chcieli wykorzystać tę słabszą dyspozycje lechitów. Tym bardziej, że sytuacja w tabeli ułożyła się tak, że gdyby Wisła wygrała, to wyprzedzi Lecha w tabeli, co jeszcze niedawno wydawało się nierealne.
- Na pewno nie znajdujemy się w tym miejscu, w którym chcieliśmy być przed rozpoczęciem rozgrywek - podkreśla Lis. - Przed nami dwa ostatnie spotkania i zrobimy wszystko, by zaprezentować się w nich z jak najlepszej strony i zakończyć sezon pozytywnym akcentem. Musimy popracować nad naszą skutecznością i nad tym, by tych sytuacji pod bramką przeciwnika było po prostu więcej. Jeżeli do naszej gry w defensywie dołożymy konkrety ofensywne, to myślę, że możemy pokusić się o zwycięstwo, na które tak długo czekamy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska