
Wnioski po meczu Motor - Legia
Legia Warszawa w Lublinie nie zachwyciła, ale wygrała z Motorem 2:1 i awansowała do ćwierćfinału Fortuna Pucharu Polski. Konieczne sprawdź nasze wnioski po rywalizacji mistrza Polski (zapewne ustępującego) z trzecioligowcem.

Kolejny przykład dziwnego sezonu
To już fakt, że Legia tak źle od początku sezonu w lidze nie grała nigdy. Na szczęście dla kibiców stołecznego zespołu, nie wszystkie niespotykane wcześniej rzeczy są złe. Przykładem niech będzie gol Luquinhasa. Brazylijczyk strzałem zza pola karnego trafił tuż przy spojeniu słupka z poprzeczką. Efektowny drybling w jego wykonaniu widzieliśmy już wielokrotnie, ale takiej bramki jeszcze (chyba) nigdy. A druga sprawa, że zwycięskiego gola (jego autorem Szymon Włodarczyk) legioniści strzelili po stałym fragmencie gry!

Gołębiewski jak Sousa
Oczywiście jedna jaskółka wiosny nie czyni. Ale trudno nie docenić nosa Marka Gołębiewskiego co do zmian. Szkoleniowiec Legii wprowadził Filipa Mladenovicia, który rozruszał grę drużyny (swoją drogą w drugim meczu z rzędu grał całkiem przyzwoicie, o niebo lepiej niż na początku sezonu). Natomiast Szymon Włodarczyk strzelił gola, który okazał się zwycięski.

Sentymentów nie było, uśmiechu pod nosem też nie mogło
Marek Saganowski przy Łazienkowskiej spędził mnóstwo sezonu. Cieszył się z mistrzostwa Polski i zdobycia Pucharu Polski. Grał w europejskich pucharach. Później był asystentem trenera. W wyniku różnych okoliczności poprowadził zespół w dwóch meczach. Motor Lublin objął w grudniu 2020 r. Nie krył, że spotkanie Fortuna Puchar Polski jest dla niego wyjątkowe. I do pewnego momentu skutecznie napędził stracha byłemu klubowi. Choć tak krawiec kraje, jak mu materii staje, to trudno było dostrzec coś niezwykłego w grze jego drużyny, by rozbudził nadzieje swoich fanów, by kiedyś wrócił do Warszawy raz jeszcze...