Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory do Parlamentu Europejskiego zagrożone? Cyberatak jest bardzo prawdopodobny

Leszek Rudziński
pixabay
pixabay
Najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego stały się celem informatycznej wojny, w której wszystkie chwyty będą dozwolone. Eksperci są zgodni, że nie jesteśmy do końca przygotowani na walkę z dezinformacją na rodzimym podwórku, a także na ataki ze strony Rosji.

Dezinformacja społeczeństwa, zwłaszcza w środowisku internetowym, jest jedną z najpotężniejszych broni różnych instytucji, a nierzadko także państwa. W przypadku ważnych wydarzeń o międzynarodowej skale – a do takich należą niewątpliwie wybory do europarlamentu - jak grzyby po deszczu wyrastają nowe serwisy i fikcyjne konta w mediach społecznościowych mające nakłonić nas do wybrania konkretnej partii, polityka lub nie wzięcia udziału w głosowaniu.

Także te już działające rozsiewają ze zdwojoną siłą nieprawdziwe informacje na temat europejskich wyborów. - Biorąc pod uwagę, że żyjemy dzisiaj w świecie informacji, to ta informacja stała się zasobem, i to zasobem strategicznym. Dzisiaj rywalizacja w sferze geopolitycznej, gospodarczej i ekonomicznej odbywa się o zasoby informacyjne. W związku z tym ta walka informacyjna wykorzystana jest m.in. jeżeli chodzi o rywalizację między państwami. Dzisiaj ona zastępuje bardzo często konflikt militarny – mówi Agencji Informacyjnej Polska Press dr Krzysztof Liedel, Kierownik Ośrodka Analizy Informacji Collegium Civitas.

Różne sposoby manipulacji

W jaki sposób manipulują nami osoby i instytucje rozsiewające dezinformacje? Do najczęściej stosowanych narracji należy m.in. podkreślanie opozycji - „my” przeciwko „nim”. „Oni” to najczęściej wielkie korporacje, Żydzi, Muzułmanie, ludzie z tzw. „elit”, czy unijni urzędnicy, którzy „knują” przeciwko „nam”. Jednocześnie wskazuje się na partię, która jako jedyna może nas obronić, zna prawdę i jest godna zaufania.

Innym sposobem manipulowania społeczeństwem jest grożenie utratą suwerenności danego kraju. Dla przykładu stosuje się twierdzenia, że Ukrainą rządzi Zachód, czy że Unia Europejskie spełnia polecenia wydawane przez Waszyngton. Często, aby zniechęcić do wzięcia udziału wyborach padają stwierdzenia, że Parlament Europejski nie ma żadnego wpływu na życie poszczególnych mieszkańców Wspólnoty.

Internetowi dezinformatorzy straszą nas również zagrożeniem utrwalonych wartości. Coraz częściej wskazuje się, że zagrożona może być „cywilizacja łacińska”, jak np. dbanie o prawa kobiet czy mniejszości religijnych i etnicznych, przyzwoitość i ogólnie przyjęte normy. Niektórzy idą o krok dalej i straszą totalna katastrofą, mówiąc, że wkrótce nastąpi koniec zarówno UE, jak i NATO, upadnie zachodnia kultura oraz gospodarka.

Innym sposobem internetowych troli jest wyśmianie lub zbagatelizowanie problemu. Dal przykładu na zarzut ingerencji Rosji w wybory we Francji, można stwierdzić, że być może „jest ona także winna topnieniu lodowców”.

Już za późno na walkę?

Czy jesteśmy przygotowani na walkę z dezinformacją w tegorocznych wyborach do PE? Michał Boni, europoseł zasiadający w Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE) podkreśla, że jesteśmy przygotowani jedynie na to, aby uniknąć hakowania wyników wyborów lub danych, które będą napływały do komisji. - Natomiast czy jesteśmy gotowi aby zapobiegać fałszowaniu umysłów? Moim zdaniem jesteśmy spóźnieni parę miesięcy, dlatego tym głośniej musimy mówić na ten temat i tym mocniej musimy współpracować – mówi AIP eurposeł.

Fałszywe informacje, ze względu na swoją atrakcyjność - wynikająca nierzadko z uderzania w „czułe struny społeczeństwa” - rozchodzą się z zawrotną szybkością. A rozpowszechniają je najczęściej zwykli użytkownicy, którzy nagminnie „podają je dalej” zwłaszcza w mediach społecznościowych.

Jak podkreśla dr Liedel same mechanizmy na których budowana jest manipulacja są znane od wieków. - Są to bardzo stare techniki, opierające się na mechanizmach związanych z regułą wzajemności, niedostępności, autorytetu, zaangażowania. Te techniki są na co dzień wykorzystywane przez marketing, agencje PR, czy działy handlowe, a w sytuacjach konfliktów globalnych przez służby specjalne i struktury do walki informacyjnej. To że w sferze geopolitycznej wykorzystuje się tak intensywnie tego typu działania wynika z tego, że nasza świadomość jest niewielka - mówi ekspert.

Z kolei Anna Mierzyńska, analityk mediów społecznościowych z Uniwersytetu w Białymstoku podkreśla, że na samych mediach społecznościowych wymuszane są działania mające na celu walkę z fake newsami i coraz częściej funkcjonują algorytmy, które odsiewają niewiarygodne źródła, prezentujące „jakieś kompletnie niewiarygodne teorie spiskowe”. - Zatrudniani są tam również fact checkerzy, ale oni reagują tylko na te informacje w których pojawiają się wątpliwości, których automat nie jest w stanie rozstrzygnąć. To oczywiście nie sprawia, że te wszystkie fake newsy znikną z sieci. Platformy społecznościowe nie są w stanie w szybkim tempie reagować na tak ogromna liczbę informacji, które się pojawiają – tłumaczy specjalistka.

Jak podkreśla Mierzyńska kolejne polskie rządy nie podejmowały żadnej współpracy z portalami społecznościowymi, aby wspólnie rozwiązać problem fałszywych informacji. - Jedyne porozumienie z Facebookiem w Polsce, o którym wiemy, zawarło Ministerstwo Cyfryzacji i pozwala ono jedynie odwołać się do Facebooka od decyzji o zablokowaniu konta. Nie ma informacji o jakichkolwiek innych porozumieniach, o jakichkolwiek wymogach stawianych przez polski rząd i to jest ta przestrzeń, która u nas w kraju bardzo kuleje i niewiele się w tym zakresie robi – mówi.

Zagrożenie ze strony Rosji

Eksperci wskazują, że na arenie międzynarodowej Rosja gra pierwsze skrzypce jeśli chodzi o wojnę informacyjną. Szerzenie dezinformacji ma zdezorientować potencjalnych odbiorców treści i w kontekście wyborów do PE zniechęcić do głosowania, a także promować prorosyjskich kandydatów. Zamieszanie fałszywych informacji, za którym często idzie pogłębienie podziałów, ma na celu wzmocnić Rosję i osłabić Zachód. Jako przykład wymienić można przypadek Hiszpanii, gdzie w 2017r. odbyło się nieoficjalne referendum w sprawie niepodległości Katalonii. Zdaniem analityków w dniu referendum liczba postów na jego temat pochodzących z Rosji wzrosła o 2000 procent. Przekaz był jeden: Europa i Hiszpania są pogrążane w chaosie.

Innym przykładem mogą być wybory do niemieckiego Bundestagu, również w 2017 r. Szacuje się, że tuż przed wyborami do parlamentu Niemiec na Twitterze narrację Kremla przekazywano z 2940 kont, popierając konkretnego kandydata.

Jak podkreśla eurposeł Michał Boni działania Rosji są skuteczne. - Dla przykładu w przypadku Brexitu siła oddziaływania rosyjskiej propagandy była bardzo duża. Pojawiają się fałszywe narracje i sposoby mówienia o Europie, o poszczególnych krajach europejskich, o rożnych politykach. Więc moim zdaniem jest to wielkie polityczne przedsięwzięcie oraz element wojny hybrydowej. Ta wojna informacyjna jest jej coraz istotniejszym elementem i jeśli nie chcemy przegrać naszych wartości, takich jak demokracja i rozwijać UE to powinniśmy temu przeciwdziałać – mówi Boni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wybory do Parlamentu Europejskiego zagrożone? Cyberatak jest bardzo prawdopodobny - Portal i.pl

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska