Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyjaśniliśmy tajemniczą historię kobiety z Mszany

Rafał Kamieński
Jolanta Gerlich odzyskała tożsamość. Teraz władze miasta będą mogły jej pomóc
Jolanta Gerlich odzyskała tożsamość. Teraz władze miasta będą mogły jej pomóc Rafał Kamieński
Nie wiedziała, kim jest i przez lata żyła bez dokumentów. Po naszym artykule rozpoznały ją siostry albertynki.

Jolanta Gerlich. Tak brzmi prawdziwe nazwisko kobiety, która od pięciu lat mieszkała w Mszanie Dolnej bez tożsamości. Personalia tajemniczej mieszkanki miasta udało się ustalić dzięki krakowskiemu Zgromadzeniu Sióstr Albertynek.

To z ich przytułku trafiła do miasteczka pod Lubogoszczem. Jolanta Gerlich pomagała prowadzić dom schorowanej matce jednego z mieszkańców. Sprawą zajęła się fundacja Itaka, która poszukuje osób zaginionych.

- Jej pełne nazwisko brzmi Justyna Jolanta Gerlich - mówi burmistrz Tadeusz Filipiak. - Znamy już jej pesel. Urodziła się w 1937 roku w Katowicach, a miejscem jej ostatniego meldunku jest Chorzów. Jej mąż zmarł prawdopodobnie około 2000 roku.

Okazało się też, że wiele wątków z jej życiorysu brzmiało wiarygodnie i może znaleźć potwierdzenie w rzeczywistości.

Początkowo nieufna i zamknięta w sobie Jolanta Gerlich - gdy miasto zaczęło jej pomagać, otwarła się i zaczęła opowiadać, że jest z wykształcenia inżynierem, studiowała w Katowicach, a potem pracowała w elektrowni Turoszów.

Pochodziła z dość zamożnego domu, a jej ojciec był urzędnikiem ubezpieczeniowym.

Po ciężkim wypadku samochodowym i pół roku śpiączki w jej pamięci pojawiła się luka.

- Teraz będziemy się starali znaleźć kogoś z jej rodziny - mówi Filipiak. - Nie może być tak, że dalej będzie wegetowała w suterenach bez pomocy. Wstawiliśmy jej okna i ma codziennie ciepłe obiady, ale większa pomoc instytucjonalna jest możliwa tylko wtedy, gdy wszystko będzie uregulowane, również od strony meldunkowej.

Luka w pamięci sprawiła, że kobieta przekręcała swoje nazwisko i dlatego był problem z weryfikacją danych. Zmiana jednej literki w nazwisku sprawiła, że osobowe bazy danych od razu namierzyły Jolantę Gerlich w rejestrach. Ona sama nie ma przy sobie żadnych dokumentów.

72-letnia kobieta mieszka samotnie na parterze "piętrówki" przy ul. Spadochroniarzy. To jeden
z ostatnich domów pod Lubogoszczem. Dom w miarę nowy i gospodarstwo w dobrym stanie. Udawało jej się jakoś przetrwać bez większej pomocy.

MOPS i urząd miasta przez długi czas nic o niej nie wiedzieli. Czasem zachodziła do kościoła przy parafii św. Michała Archanioła, gdzie pomagał jej zespół charytatywny. W zimie w dzień nie wychodziła praktycznie z domu, a w lecie zbierała jagody, grzyby i zioła.

Do miasta schodziła dopiero wieczorem, gdy w sklepach można wyżebrać resztki z całego dnia. Na jedzenie zarabiała pomagając ludziom w sadzie, albo przy zbieraniu ziemniaków. Cieszy się na tyle dobrym zdrowiem, że wspinała się po owoce na jabłonie.

- Do miasteczka przywiózł ją pochodzący z MszanyDolnej Marian Główka - burmistrz Tadeusz Filipiak kończy relacjonowanie odtworzonych losów Jolanty Gerlich.

- Miała pomagać Zofii, schorowanej matce Mariana Główki. Gdy pani Zofia zmarła, jej syn zamknął górę domu na klucz i Jolanta Gerlich przeniosła się do nieogrzewanego parteru. Będziemy teraz starali się skontaktować z panem Główką, który prowadzi w Krakowie swój prywatny biznes.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska