Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek w Sieniawie. 17-letni Kamil to był "dobry chłopak". Czy tej tragedii można było uniknąć?

Tomasz Mateusiak
Tomasz Mateusiak
Tomasz Mateusiak/facebook Zespół Szkół Ekonomicznych Nowy Targ
- To nie był pierwszy raz, gdy Kamil wsiadł za kierownicę - mówią mieszkańcy Sieniawy, małej wioski w powiecie nowotarskim, gdzie we wtorek doszło do tragicznego w skutkach policyjnego pościgu. Srebrne BMW uciekające przez policją nagle wypadło z drogi i uderzyło w przydrożny słup elektryczny. W środku siedział 17-letni uczeń Technikum Ekonomicznego Kamil M. "Dobry chłopak", jak mówią o nim w rodzinnej miejscowości, lubił podbierać rodzinie kluczyki i jeździć z kolegami po rodzinnej Sieniawie.

Do tragedii, o której na początku tygodnia usłyszała cała Polska, doszło w 16 czerwca po godzinie 19. - Policjanci podczas rutynowego patrolu zauważyli samochód marki BMW, który gwałtownie wyjechał z przykościelnego parkingu w Sieniawie i odjechał z dużą prędkością - mówi Dorota Garbacz, rzecznik prasowy nowotarskiej policji. Funkcjonariusze widząc takie zachowanie włączyli sygnały świetlne, dźwiękowe i ruszyli za pojazdem, który jednak nie zatrzymał się do kontroli. Zamiast tego zaczął przyspieszać.

Policjanci twierdzą, że kierowca tego auta wykonywał bardzo niebezpieczne manewry, wyprzedzał inne pojazdy na zakrętach, w konsekwencji zjechał z drogi i uderzył w słup energetyczny. Chłopak siedzący za kierownicą był poważnie ranny, ale początkowo przytomny. Policjantom, którzy jako pierwsi próbowali wyciągnąć go z wraku powiedział, że uciekał "bo nie miał prawa jazdy, a z tego są same kłopoty”.

17-latka z rozbitego samochodu wyciągnęli strażacy. Niestety nie udało się go uratować

Podhale. Dramat podczas policyjnego pościgu. Nie żyje 17-let...

Gdy ratownicy wyciągnęli 17-letniego Kamila z rozbitego BMW był już nieprzytomny. Karetką został zabrany do szpitala, ale obrażenia wewnętrzne okazały się zbyt poważne. Lekarzom nie udało się go uratować.

Gdy rozmawiamy z mieszkańcami Sieniawy wielu z nich przyznaje, że Kamila M. w srebrnym BMW należącym do jego rodziny widzieli często. Część z nich zdawała sobie sprawę, że chłopak jest zbyt młody, by posiadać już prawo jazdy. Pomimo tego nikt nie reagował.

- Wie pan, tu jest mała wioska i każdy każdego zna - mówi nam jeden z mieszkańców Sieniawy. - Ludzie nie donoszą jeden na drugiego. Nie dzwoniliśmy na policję, że ten chłopak jeździ bez prawa jazdy. Baliśmy się, że później ta rodzina miałaby do nas pretensję. Teraz wielu zapewne żałuje, bo być może wcześniejsza interwencja uratowałaby Kamilowi życie. To w sumie był bardzo dobry chłopak. Dobrze się uczył, z tego co wiem.

Faktycznie. Kamil M. był uczniem renomowanego nowotarskiego Technikum Ekonomicznego. Nauczyciele z tej placówki wspominają go dobrze. Miał dobre oceny i nie sprawiał problemów wychowawczych. Pod internetową klepsydra umieszczoną na facebooku szkoły kondolencje rodzinie M. złożyło kilkadziesiąt osób: pedagogów i kolegów Kamila.

Część z tych ostatnich czuje się winnych. - Wiedziałem, że Kamil jeździ bez prawa jazdy - mówi nam jeden z jego kolegów. - Chwalił się tym publicznie. Nam to imponowało. Dziś uważam, że to było głupie - dodaje nastolatek i zastanawia się czy gdyby ktoś z rówieśników porozmawiał z M. i powiedział mu iż ryzykuje życiem teraz Kamil dalej by żył?

Tego ostatniego nie dowiemy się już nigdy, ale na pewno wiadomo, że tragicznie zmarły 17-latek doskonale wiedział, że w Sieniawie przy kościele (i szkole, bo te budynki ze sobą sąsiadują) może spotkać patrol drogówki. Zaledwie dzień wcześniej (poniedziałek 15 czerwca) informował o tym, ze stoi tam drogówka użytkowników facebookowego forum "Gdzie stoją? Podhale". Policja ustawiała się zresztą w tym miejscu często. Mimo to i tak w dniu śmierci tam pojechał.

- Proszę nam wierzyć, że to, co się stało jest takim samym dramatem dla nas policjantów - mówi Dorota Garbacz, rzecznik prasowy nowotarskiej komendy. - Ci policjanci, którzy uczestniczyli w pościgu, a później jako pierwsi ratowali tego 17-latka są w traumie. Musieli się jednak tak zachować. Sprawa tej tragicznej śmierci musi być wyjaśniona. Dlatego będziemy przesłuchiwać członków rodziny zmarłego, czy wiedzieli o tym, ze Kamil M. jeździ ich samochodem. Jeśli tak, to mogą spotkać ich konsekwencje z zarzutami za wykroczenie włącznie.

Inna sprawa, że ci ludzie już ponieśli najstraszniejsza z kar. Stracili dziecko...

To już kolejna podobna historia na Podhalu. Dwa lata temu (28 czerwca 2018 roku) w pobliskiej Skawie (również gm. Raba Wyżna) policjanci zauważyli na drodze dziwnie zachowujący się samochód. Na widok radiowozu kierowca zaczął uciekać i po chwili pojazd rozbił się w korycie pobliskiej rzeczki. Jak się okazało jechało w nim troje 16-latków. Wszyscy zginęli.

Więcej o tragedii sprzed dwóch lat można przeczytać poniżej.

Tragiczny wypadek w Skawie koło Rabki. Nie żyją trzy osoby

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska