O tym jak jeździ się na co dzień po Zakopanem wiemy chyba wszyscy. Tymczasem jak się okazuje sami dodatkowo jeszcze utrudniamy sobie jazdę samochodem. Coraz częściej bowiem trudno jest z podporządkowanej ulicy wyjechać na główną, a wszystko przez reklamy nazywane popularnie koziołkami.
- Tak jest na przykład z ulicą Kaszelewskiego - pokazuje nam Rafał Michalik, kierowca z Zakopanego. Wyjazd na ulicę Zamoyskiego jest trudny, bo widok z auta zasłaniają reklamy rozstawiane przez sklepy i restauracje. Aby cokolwiek zobaczyć, trzeba się mocno samochodem wychylić a to już jest zagrożenie. Zresztą, z tego co widzę tych reklam w całym mieście jest znacznie więcej. Stawiane są wszędzie gdzie tylko się da.
Tymczasem stawianie reklam na chodnikach czy na skwerach oraz przy ulicach to zajmowanie pasa drogowego i trzeba mieć na to zgodę urzędu miasta. Jeśli jej nie ma, to straż miejska za takie reklamowanie swojej firmy może wystawić nam słony rachunek, nawet do 500 zł.