Co Iwona z Sanatorium Miłości opowiada o programie TVP?
Finał „Sanatorium miłości” za nami, poznaliśmy Króla i Królową turnusu. Wypadałoby zapytać, jak wygląda życie po "Sanatorium"? Jak zmieniło Pani życie?
- Bardzo. Chociaż ja się nie zmieniłam, cały czas chce zostać tą samą Iwoną. Nazywają mnie gwiazdą, celebrytką... A się tak nie czuję, choć miło mi, że jestem rozpoznawalna. Nie ukrywam, że bywam teraz zapraszana do telewizji dosyć często. Nawet koleżanka z programu pytała, czy ja do nich wydzwaniam. Myślę, że dostrzeżono mnie jako osobę, która można wykorzystać do różnych przedsięwzięć. Tych nowości w moim życiu jest wiele, a chcę więcej, chcę jeszcze. Cały czas dążę do tego, by dostać się do jakiegoś programu muzycznego, by przekazywać emocje ruchem ciała. Lubię wyzwania, więc jeśli pojawiłaby się np. propozycja zagrania jakiegoś epizodu, oczywiście chciałabym się sprawdzić.
Iwona z Sanatorium Miłości znalazła miłość życia!
Wzrost popularności po programie jest niezaprzeczalny, w końcu oglądalność „Sanatorium” liczy się w milionach widzów. Jak na co dzień odczuwa Pani tę popularność?
- Jesteśmy rozpoznawalni, to dotyczy wszystkich uczestników programu. Ludzie chcą z nami rozmawiać, robić sobie zdjęcia. Jestem otwarta, a jeśli mogę w ten sposób dać komuś radość, to chcę to robić. Na Facebooku dopuściłam wiele osób nieznanych i to są fajne relacje, bo np. panie pytają mnie o radę w różnych kwestiach. A ja chętnie udzielam wskazówek. Przekonuję, że najważniejsza jest wiara w siebie, optymizm i praca nad sobą.
Władysław z Łodzi o Sanatorium Miłości
Przybyło mi wielbicieli... - wyznaje Iwona z Sanatorium Miłości
A jak to jest z tą miłością. W końcu przyszła?
Przybyło mi wielbicieli. Wiele osób dziwiło się, że nie mogę znaleźć miłości. Tak się ułożyło, długo byłam za granicą, nie szukałam tam nikogo, bo wiedziałam, że wrócę do Polski. Po powrocie zajęłam się domem i ogrodem. Wieczorami było mi smutno, że nie mam się do kogo przytulić, z kim napić kawy czy herbaty, podać kolację... Są znajomi, przyjaciele, ale w swoich czterech kątach doskwiera samotność. Dom to dla mnie mały raj na ziemi, tu wkładam dużo pracy i energii, cieszę się małymi rzeczami. Niedługo znów zacznę pracę w ogrodzie...
CO NOWEGO W SANATORIUM MIŁOŚCI
Udało się znaleźć miłość w „Sanatorium”? A może po?
- Trzech panów walczyło o moje serce. Były randki – raz zapraszano mnie, innym razem to ja wybierałam... Zaprzyjaźniłam się właściwie z całą grupą, a przyjaźń to więcej niż koleżeństwo. Dzwonimy do siebie, odwiedzamy się. Świetną relację mam z Halinką. A jeśli chodzi o relacje damsko-męskie, Gerard stoi w czołówce panów, którzy zwrócili moją uwagę pod każdym względem. Przyjaźnimy się, bywamy razem w różnych miejscach chociażby w związku z promocją programu. Na ten moment nie mogę powiedzieć więcej.
SANATORIUM MIŁOŚCI ODCINEK SPECJALNY 12 KWIETNIA
Ale wspólnego urlopu w Egipcie nie było? Pamiętam, że padła taka propozycja...
- Tego nie mogę powiedzieć, wszystko się wyjaśni się w odcinku specjalnym, który zaplanowany jest na 12 kwietnia. Wiele sytuacji się rozwiąże i myślę, że niejedno zaskoczy widzów. Nie uprzedzajmy faktów.
Nie mam parcia na szkoło... - mówi Iwona z Sanatorium Miłości
Nie została pani wybrana Królową Turnusu. Jest trochę żal? Czy nie zależało Pani na tym tytule aż tak bardzo?
- Nie miałam na to jakiegoś parcia. Po 12 kwietnia mogłabym powiedzieć więcej... I tak czuję się wygrana, bo byłam tam, uczestniczyłam w pięknej przygodzie, nawiązałam kontakty, przyjaźnie. Samo to jest dla mnie nagrodą. Nie należę do osób zazdrosnych, cieszę się, że Bożenka zyskała ten tytuł, pogratulowałam zarówno jej, jak i Gerardowi, który został Królem Turnusu. Nie mam parcia na szkło, na to, by być pierwszą i najlepszą. Chcę przekazywać ludziom to co umiem - moją radość, zarażać uśmiechem. To, czy siedzę na tronie czy nie, nie jest aż tak ważne, choć na pewno byłoby to bardzo miłe.