70-letni już dziś Krzysztof Materna zapewnia, że lubi młodą twórczość. Słucha Dawida Podsiadły, Organka, Taco Hemingwaya. Współpracuje z Jimkiem, utalentowanym kompozytorem i dyrygentem młodego pokolenia lubi posłuchać kunsztu śpiewającego Mariana Opanii. Chodzi i do teatru Krystyny Jandy i jest zafascynowany teatrem Warlikowskiego.
Na pytanie czy w tym wieku patrzy przed siebie czy wstecz Materna odpowiada: - Nie lekceważę dzisiejszych czasów, przeciwnie, ale z drugiej strony bardzo interesuje mnie to, by wyjść poza sferę internetu i młodych ludzi przekonywać do głębszej wrażliwości. W Internecie się jej nie widuje. Nie ma refleksji, rządzą komunikacja i doraźne życie.
A czy śmiech to zdrowie? – Tak, śmiech to zdrowie. Jednak jak mawiał Jeremi Przybora, najwyższym stopniem wtajemniczenia jest poczucie humoru na własny temat, czyli dystans do samego siebie, którego w Polsce prawie nie ma. Uwielbiamy się śmiać z sąsiada, ale jak nas to dotyczy, to jesteśmy śmiertelne obrażeni. (…) Nasza symbioza z Wojtkiem Mannem nie tylko polegała na wspaniałym gadaniu, na umiejętności niewpadania sobie w oddech, ale właśnie na tym, że myśmy się nigdy ze sobą nie ścigali. Jak jeden mówił po improwizacji puentę, to drugi nie myślał, że natychmiast wymyśli jeszcze lepszą. Dlatego przez tyle lat nie mieliśmy żadnego twórczego konfliktu.
Krzysztof Materna na pytanie o swoje wady odpowiada: - Jestem apodyktyczny i mimo woli utrudniony jest pierwszy kontakt ze mną, co sprawia, że często zyskuję dopiero przy bliższym poznaniu.
Źródło: Onet