Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrychów. Porażka Beskidu w wyjazdowym spotkaniu z Granatem Skarżysko-Kamienna

Jerzy Zaborski
Michałowi Adamusowi zabrakło szczęścia, by zdobyć ważną bramkę w Skarżysku-Kamiennej.
Michałowi Adamusowi zabrakło szczęścia, by zdobyć ważną bramkę w Skarżysku-Kamiennej. Fot. Jerzy Zaborski
Beskid Andrychów jest w cyklu pojedynków z faworytami III ligi piłkarskiej, w grupie małopolsko-świętokrzyskiej. Po remisie na własnym boisku z liderem, Wisłą Sandomierz (2:2), tym razem nie sprostał w Skarżysku-Kamiennej miejscowemu Granatowi.

Sytuacja kadrowa andrychowian - przez kartki i kontuzje - była do tego stopnia tragiczna, że z konieczności „pod broń” powołany został prezes Krzysztof Kokoszka, który cztery lata temu skończył uganiać się za piłką.

Początek pojedynku był nawet obiecujący dla gości, bo w zamieszaniach przed miejscową bramką mogli się pokusić i objęcie prowadzenia. Zyskali jednak tylko dwa kornery, po których jednak nic dobrego dla nich nie wyniknęło.

Ostatecznie to jednak gospodarze zdobyli gola. Pomógł im w tym Dariusz Kapera, od którego odbiła się piłka po strzale Jana Kowalskiego, więc Michał Kurzyniec nie miał szans na skuteczną interwencję.

Później Jewgienij Ignatow dograł piłkę na 4. metr, więc strzał Mateusza Fryca był już tylko formalnością.

Jeszcze przed przerwą przyjezdni zdobyli kontaktowego gola. Prezes Krzysztof Kokoszka pokazał, że – mimo kilkuletniej przerwy w czynnym uprawianiu futbolu – nie zatracił swojego snajperskiego instynktu. On widział już przy składaniu się do strzału przez Bartłomieja Pająka, że Przemysław Michalski może mieć kłopot z opanowaniem piłki. Tak zazwyczaj bywa przy soczystych uderzeniach. Nie pomylił się, więc odbitą futbolówkę z bliska wpakował do siatki.

Po zmianie stron andrychowianie mogli wyjść nawet na prowadzenie. Widoczny na boisku był doświadczony Tomasz Moskała, który szybkimi akcjami oskrzydlającymi robił sporo zamieszania w szeregach obronnych gospodarzy. Gdyby tylko jego młodsi koledzy umieli odczytać jego intencje. Najpierw nie udało się jej zamknąć Michałowi Adamusowi, choć miał przed sobą bramkę. Później Pająk minął się z piłką, a także bramka stała przed nim otworem.

W końcówce goście szukali remisu, więc rozluźnili szyki obronne. Miejscowi potrafili to wykorzystać. Po wyjaśnieniu sytuacji na własnym przedpolu Michalski wyrzucił piłkę Frycowi, ten obsłużył Marcina Kołodziejczyka, któremu pozostało ustalenie wyniku spotkania.

_- Na własne życzenie zafundowaliśmy sobie nerwową końcówkę _– powiedział Ireneusz Pietrzykowski, trener Granatu. - Sytuacjami, jakie sobie wypracowaliśmy, można by obdzielić kilka spotkań. Przy lepiej nastawionych celownikach już przed przerwą powinnyśmy rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść.

- Na początku meczu nie mogliśmy się odnaleźć – przyznaje Krzysztof Wądrzyk, trener Beskidu. - Nie czuję się rozczarowany porażką. Nie ukrywam jednak, że chcieliśmy złapać remis. Przecież tydzień wcześniej na własnym boisku zdobyliśmy punkt z liderem. Musielibyśmy znowu mieć dużo szczęścia.

Granat Skarżysko-Kamienna – Beskid Andrychów 3:1 (2:1)
1:0 Kapera 15 samob., 2:0 Fryc 25, 2:1 Kokoszka 35, 3:1 Kołodziejczyk 90+2.
Sędziował: Damian Gawęcki (Kielce). Żółte kartki: Młynarczyk, Jurczak, Stróżak. Widzów: 250.

Granat: Przemysław Michalski – Dziubek (46 Kupczyk), Styczyński, Gębura, Marković – Ignatow (80 Zygmunt), Bartłomiej Michalski, Kołodziejczyk, Kowalski (88 Lisowski) – Imiela (70 Sala), Fryc.

Beskid: Kurzyniec – Młynarczyk, Jurczak, Kapera, Święs – Stróżak, Karcz, Adamus, Moskała – Pająk, Kokoszka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska