Byłem zaskoczony, kiedy dowiedziałem się, że zdecydował się Pan nagrać drugą płytę. Gdy rozmawialiśmy przy okazji tej pierwszej, nie był Pan do końca pewny, czy dobrze się czuje w roli wokalisty.
Poszedłem za namową mojej wytwórni. Pierwszy album sprzedał się w całości, zeszła też jego reedycja. Zaproponowano mi więc nagranie drugiego. I wiedziony ciekawością, co to z tego wyjdzie, zgodziłem się. Nie chodziłem jednak za tym i nie prosiłem się.
Tym razem wszystkie teksty napisał Jan Wołek. Tak dobrze Pana zna?
Doszedłem do wniosku, że skoro i tak ma coś napisać na tę płytę, to niech napisze wszystko. I jestem bardzo zadowolony z tych tekstów. Ale też z muzyki Krzyśka Niedźwieckiego, potem długo, długo nic, no i wreszcie z tego mojego stękania. (śmiech)
Teksty są mocno knajpiane. Odpowiada Panu ten klimat?
Knajpa jest nierozerwalnie związana z życiem. Tego nie ma co ukrywać. To, że Wołek pisał o facecie, który "ciągle miewa w czubie", to nie znaczy, że przez cały czas jest urżnięty, jest prostym i normalnym człowiekiem. Jedyną piosenką, w której wódka jest głównym bohaterem, to "Z pijanym, to nie". Ale Boże, któż z nas nie przeżywał takich dylematów: "Podejść, nie podejść, a to chlapnę sobie kieliszek dla odwagi". To nie jest alkoholizm i patologia.
Ten knajpiany klimat sprawia, że te piosenki kojarzą się trochę z Tomem Waitsem.
U Waitsa jest więcej wódki i dziwek. U mnie nie ma aż tak dużo tego wszystkiego. Te skojarzenia wywołuje pewnie też mój chrapliwy głos. Nie chcę się porównywać z tym wspaniałym artystą. Ja tylko sobie postękuję. (śmiech)
W piosence "Niezatapialny pet" śpiewa Pan o innym nałogu - papierosach. Pali Pan?
Od roku i trzech miesięcy - nie. Skończyłem 60 lat i zrobiłem sobie prezent. Nie paliłem przez 12 lat, a potem wróciłem. No i po 8 latach znowu dałem sobie spokój. Dlatego jestem teraz palaczem - ale niepalącym.
Piosenkę "Powiem Ci, że Cię lubię" dedykuje Pan... Polsce. To deklaracja patriotyzmu?
Na pewno. To poważne wyznanie, które niepoważnie brzmi. Nie ma w nim bowiem nuty "prawdziwego" patriotyzmu, tego bogoojczyźnianego. Chodzi o normalne stwierdzenie: "Lubię Cię, Polsko". Bo Polska to kraj jak każdy inny, w którym raz się żyje fajnie, a drugi raz - nie.
Gdy Pan wyjeżdża za granicę, to się Pan nie wstydzi, że jest Polakiem?
Nie. Najwięcej za granicę jeździłem za komuny. Byłem wtedy w krakowskim zespole muzyki współczesnej RW2. Ciągle gdzieś koncertowaliśmy. Wtedy te wyjazdy za 100 dolarów były bardzo intratne. Jechaliśmy więc w tych odrapanych samochodach, z ciuchami na dachu, spoceni i nieświezi kupowaliśmy w second-handach używane rzeczy. Kiedy ktoś mnie pytał, skąd jesteśmy, zawsze mówiłem: "From Holland". Jakoś tak blisko było do "Poland". Ale nie wynikało to ze wstydu, że jestem Polakiem, tylko z tego, jak wyglądam.
Najbliższym Panu kawałkiem Polski jest chyba rodzinna Alwernia. Stąd na płycie znalazła się piosenka - "Dzieciaki z Alwerni"?
Oczywiście. Pięknie to Wołek napisał na moje zamówienie. Tam jest fantastyczny fragment: "Dobry Panie Boże w świecie pełnym świństwa, daj nam jeśli możesz kromeczkę dzieciństwa".
Często Pan bywa w Alwerni?
Od kiedy mama zmarła, to rzadziej, tym bardziej że od ośmiu lat mieszkam w Warszawie. Gdy byłem w Krakowie, to mogłem sobie tam podjechać w każdej chwili. To przecież tylko 28 kilometrów. Jeśli chodzi o czas - nawet krócej, jak z Rynku Głównego do Nowej Huty.
W tej piosence śpiewa Pan też "Albo nam przynajmniej nie pozwól dorosnąć". Aktorstwo pomaga Panu zachować w sobie dziecko?
To konieczne! Tylko dziecko ma świeże i szczere spojrzenie na świat. I to jest bardzo pomocne w moim zawodzie. Dlatego robię wszystko, aby tego dziecka nigdy w sobie nie stracić.
Często zdarza się Panu poleniuchować jak w piosence "Między łóżkiem a sufitem"?
Właściwie to nigdy.
Kiedy słyszę to nagranie, to wyobrażam sobie Ferdka Kiepskiego.
(śmiech) Można tak powiedzieć. Chociaż nie myślałem o tym w ten sposób. Nie chciałem, żeby to była płyta aktorska. To tylko kilka opowieści o najważniejszych sprawach w życiu. Najniebezpieczniejsze stwierdzenie pada jednak w "Cudne jest nudne".
Twierdzi Pan, że woli kobiety "o urodzie nieoczywistej". Co na to żona?
Zwaliłem ten wers na Wołka. (śmiech) Ta piosenka jest nie tylko o kobietach. To naprawdę dobry tytuł dla płyty, na której śpiewam brudno, nieładnie, niedoskonale. Każdy kto posłucha tych piosenek, może sobie powiedzieć: "Ja też bym tak zaśpiewał".
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+