https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bonnie i Clyde z pociągu Tarnów-Bochnia

Jerzy Reuter
Panią Lechnarową z Poręby musiało potrząsać aż trzech konduktorów, aby wybudzić ją z głębokiego snu. Kobieta wsiadła do pociągu w Nowym Sączu i spokojnie zmierzała do rodziny w Krakowie. Po przebudzeniu pasażerki i poddaniu jej obdukcji medycznej okazało się, że jest przytruta sporą dawką środka nasennego, a z jej relacji wynikało, że otruli ją poznani pasażerowie.

Gdy pociąg ruszył, do jej przedziału dosiadła się ładnie wyglądająca para mówiąca do siebie po niemiecku. Po jakimś czasie młoda dama wyjęła z torebki pudełko z wiedeńskimi cukierkami i poczęstowała swoją przyszłą ofiarę.

Po kilku cukierkach Lechnarowa najnormalniej w świecie usnęła kamiennym snem, o co chodziło przestępcom. Zanim pociąg dotarł do Tarnowa, uśpiona podróżna została ograbiona ze wszystkiego.
Policjanci spisali drobiazgowe protokoły i rysopisy złodziejskiej pary.

Z opisu podanego przez Lechnarową wynikało, że udający męża przestępca miał na środku czoła granatowe znamię i ta informacja okazała się ważnym tropem. Otóż z zapisków policyjnych, śledczy dowiedzieli się o istnieniu groźnego złodzieja kolejowego zwanego od plamki na czole "Hindusem", a z nazwiska występującego jako Izrael Singer. Pochodził z Rzeszowa i mimo młodego wieku miał za sobą wyrok kryminalny.

Na tę okoliczność sporządzono rysunkowy portret pamięciowy podejrzanego i rozesłano na posterunki policyjne przy trasie kolejowej Kraków-Lwów. Po niedługim czasie do Tarnowa zaczęły dochodzić informacje o przestępstwach popełnionych przez "Hindusa" i śledczy mogli ułożyć trasę wędrówek złodziejskiej pary.

Po naukowej analizie obszaru działań pary, doszli do przekonania, że tym razem "Hindus" i jego "żona" uderzą pomiędzy Bochnią, a Tarnowem.

Policjanci postanowili przygotować zasadzkę. Do wykonania zadania został oddelegowany znany wszystkim tajny agent Jakub Leibel i jego kompan Trela.

Panowie w różnych przebraniach podróżowali w kółko z Tarnowa do Bochni. Udawali kupców jadących z targu, bogatych przemysłowców i podpitych elegantów. Po kilku dniach do udającego szamesa Leibla dosiadła się nasza para. Policjant rozpoznał po plamce na czole "Hindusa", ale zachował zimną krew.
Tradycyjnie, młoda kobieta wyjęła po jakimś czasie pudełko z cukierkami i poczęstowała wywiadowcę, nie wiedząc oczywiście kto zacz.

Leibel chętnie sięgał po słodycze, ale zamiast do ust wrzucał je do rękawa.

Konwersował ze złodziejami po niemiecku i powoli zaczynał symulować senność. Leibel był tak wyrafinowanym profesjonalistą, że udawał chrapanie i w sposób głośny... puszczał gazy.
Po tak perfekcyjnym odegraniu roli, złodzieje ani przez chwilę nie zwątpili w uśpienie ofiary.
Jednak gdy zaczęli interesować się zawartościa kieszeni Leibla, ten uderzył laską trzy razy w ściankę przedziału, co było znakiem dla oczekującego obok Treli. Błyskawicznie otwarły się drzwi, w których najpierw pojawiła się lufa nagana, potem ręka i sam Trela. Na ten widok Leibel wyszarpnął zza pasa swojego colta.

Młoda para nie miała już nic na swoją obronę i poddała się biernie przy zakładaniu kajdanek.
(Za "Pogoń" - zbiory MBP)

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska