Wniosek o uruchomienie artykułu 7. traktatu unijnego przedstawiła Judith Sargentini, europosłanka Zielonych. Jeszcze wczoraj obserwatorzy sądzili, że wniosek przepadnie, bo do jego przyjęcia potrzebnych było 376 głosów( tyle wynosi bezwzględna większość)przy dwóch trzecich głosujących. Ostatecznie obrona Węgier, którym zarzuca się naruszanie unijnych wartości, w tym nieprawidłowości w systemie sądowniczym nie przekonały większości europosłów.
Sekretarz stanu w kancelarii Orbana, Csaba Doemoetoer, nazwał działania podjęte przez Parlament Europejski naciskiem na jego kraj i chęcią „przepchnięcia Węgry przez gardło pakietu migracyjnego”. Budapeszt czuł się w miarę pewnie, jeśli chodzi o głosowanie, bo po jego stronie opowiadała się część posłów Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Fidesz, rządzący Węgrami. Węgry liczyły też na sprzeciw eurosceptyków i na głosy europosłów z innych frakcji z krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Inicjatorem podobnego procesu wobec Polski była pod koniec ub. roku w Komisja Europejska. Artykuł 7. daje UE możliwość dyscyplinowania i karania państw naruszających wartości wspólnoty. Procedura jest skomplikowana i długa. W pierwszym etapem jest uznanie, że w unijnym kraju wystąpiło ryzyko naruszeń traktatu. W drugim etapie rządy państw UEstwierdzają, że naruszenie jest stałe i poważne. Procedurę kończy etap trzeci, czyli głosowanie nad sankcjami.