

Wynik nie może być rozczarowaniem
Choć kibice zawsze chcieliby, by „Pasy” grały o najwyższe cele – mistrzostwo bądź przynajmniej puchary, to trzeba jednak chłodnym okiem spojrzeć na potencjał zespołu. Dwa pierwsze wiosenne mecze – remis z Lechem (3:3) i pokonanie Lechii (2:0) rozbudziły nadzieje, ale jak mawiał trener Jacek Zieliński, byłyby one rodem ze science-fiction. Zresztą wkrótce Cracovia zanotowała pięć meczów bez zwycięstwa, tracąc szansę na wysoka lokatę. „Pasy” nie miały drużyny na pierwszą czwórkę. Do ostatniej kolejki miały szansę na 6. miejsce, ale przegrany mecz z Legią je przekreślił. Wynik jest więc odzwierciedleniem ich potencjału.

Śmielej postawili na młodzież
Po przyjściu w połowie listopada trenera Zielińskiego, „Pasy” mocniej postawiły na młodych zawodników. Tacy piłkarze jak Michał Rakoczy czy Jakub Myszor, już wcześniej dostrzeżeni przez trenera Michała Probierza zaczęli jednak grać regularnie. Dołączyli do Karola Knapa (transfer Probierza), Sylwestra Lusiusza, mających status młodzieżowców oraz młodych Karola Niemczyckiego i Kamila Pestki, którzy już wprawdzie „wyrośli”, ale wciąż zaliczani są do młodych. To oni właśnie stanowili w wielu spotkaniach o sile drużyny. Zresztą na tle innych zespołów ekstraklasy nie wyglądało to źle, w klasyfikacji Pro Junior System, uwzględniającej grę młodzieżowców, Cracovia zajęła 7. miejsce.

Czego zabrakło do pucharów?
Przede wszystkim siły uderzeniowej. Skoro napastnicy Cracovii razem wzięci zdobyli raptem 5 bramek na 40 ogółem, to mówi wszystko. Cracovia nie miała siły uderzeniowej, a poza tym Pelle van Amersfoort – najlepszy strzelec zespołu, autor 8 goli w siedemnastu kolejkach, w następnej rundzie kompletnie przepadł i był cieniem zawodnika.