Barierą od lat jest zdecydowany opór ustawodawcy. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, bo w przypadku sensownych rozwiązań korzystaliby wszyscy – rolnicy, pot nabywcy i państwo. O tym, że to jest możliwe pokazuje przykład bliskiego unijnego sąsiada Austrii - kraju bynajmniej nie rolniczego, w którym sensowne uregulowania prawne pozwalają na wykorzystywać dla rolnictwa każdy skrawek ziemi. A oto kilka przykładów:
Gospodarstwo 11-hektarowe, w tym hektar łąk i hektar lasu. Właściciel zrezygnował z produkcji trzody chlewnej na rzecz wypieku chleba na zakwasie według tradycyjnych metod. Tygodniowo produkuje 80 kg pieczywa. Sprzedaż prowadzona jest w sklepie przy gospodarstwie. Wypiekiem zajmuje się żona, mąż pracuje poza gospodarstwem.
Gospodarstwo 27-hektarowe sadownicze – jabłonie i grusze. Właściciel produkuje podobny do modnego już obecnie w Polsce cydru napój z jabłek i gruszek zwany mostem. Roczna produkcja ok. 50 tys. litrów. W gospodarstwie jest sklep i restauracja. Właściciel wraz z 20 innymi rolnikami założył grupę, która ustala zasady sprzedaży, dystrybucji i promocji. Swoje produkty sprzedają we własnym sklepie i prowadzonej restauracji oraz w innych sklepach i lokalach gastronomicznych.
Gospodarstwo pszczelarskie - 70 rodzin. Średnia produkcja z jednego pnia wynosi 30 litrów, cena za kg miodu 8-9 euro za litr. Gospodarstwo prowadzi dodatkowo sklep ze sprzętem pszczelarskim.
Oprócz istniejących w Polsce barier biurokratycznych, tym samym braku korzystnych dla rolników rozwiązań prawnych różnica między naszym systemem a austriackim polega na tym, że w Polsce rolnik może sprzedawać wyłącznie własne produktu rolne i wytworzone w nich przetworu, podczas gdy w Austrii gospodarz może sprzedawać również asortyment pochodzący od innych producentów. Druga różnica jest taka, że w Polsce rolnik może sprzedawać swoje towary na terenie własnego województwa oraz w województwach sąsiednich, w Austrii zaś sprzedaż może być prowadzona na terenie całego kraju.
Źródło: Gazeta Krakowska