Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci niczyje. Po urodzeniu spędzają miesiące w szpitalu, choć są zdrowe. Czekają na decyzje sądów, które zwlekają z rozwiązaniem ich spraw

Nicole Młodziejewska
Nicole Młodziejewska
Sytuacji, z powodu których tak małe dzieci zostają same w szpitalu jest wiele. Każda z nich to oddzielna historia.
Sytuacji, z powodu których tak małe dzieci zostają same w szpitalu jest wiele. Każda z nich to oddzielna historia. Adam Jastrzębowski
Weronika - 42 dni w szpitalu. Tymon - 75. Nina - 126 dni. Nadia -134. Antonina już 192 doby i nadal czeka... Na co? Na uregulowanie kwestii prawnych. To dzieci, które niedawno przyszły na świat i z różnych powodów czekają na nową rodzinę, na ustalenie opiekuna prawnego, czy wyjaśnienie spraw rodzinnych. Tylko... dlaczego czekają w szpitalu?

Oddział neonatologii w szpitalu przy ul. Polnej w Poznaniu. Duża sala pełna maleńkich dzieci, wcześniaków leżących w inkubatorach.

Pośród nich uwagę przyciąga łóżeczko. A w nim większe dziecko. Zdecydowanie nie wcześniak. Już nie noworodek. Co robi na tym oddziale? Dlaczego przy innych dzieciach siedzą rodzice, trzymają je na rękach, a do niego tylko co jakiś czas zaglądają pielęgniarki? Czy nikt go nie chce? Na co tu czeka?

Takich sytuacji w całym Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym w Poznaniu rocznie potrafi być nawet sto. A problem ten, dotyczy placówek w całej Polsce.

Miesiące spędzone w szpitalu

- Regularnie spotykamy się w naszym szpitalu z sytuacjami, w których z powodu nieuregulowanej sytuacji prawnej czy socjalnej rodziców, zostają u nas noworodki, które nie mają wskazań medycznych do kontynuacji pobytu - mówi prof. Tomasz Szczapa, kierownik oddziału neonatologicznego II im. Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym w Poznaniu.

- Pozostają jednak w oddziałach neonatologicznych, ponieważ nie jest dostępne inne miejsce, które mogłoby się nimi zaopiekować - podkreśla.

Sytuacji, z powodu których tak małe dzieci zostają same w szpitalu jest wiele. Każda z nich to oddzielna historia.

- Noworodki przebywające w obu klinikach neonatologicznych naszego szpitala z powodów socjalnych, nie wymagających hospitalizacji, to dzieci oczekujące na umieszczenie w pieczy zastępczej, na uregulowanie ich sytuacji prawnej i umieszczenie w rodzinach adopcyjnych, dzieci matek nieletnich oczekujące na wyznaczenie opiekuna prawnego jak i dzieci, których rodziny znajdują się w trudnych sytuacjach socjalno-bytowych - wymienia Dorota Skibińska, pracownik socjalny Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego w Poznaniu.

Niektóre z tych sytuacji to skutek zaniedbań rodziców, gdy chodzi o uregulowanie kwestii prawnych.

- Matki pozostawiające swoje dziecko w szpitalu są zobowiązane do zadbania o to, aby mimo wszystko noworodek miał uregulowaną sytuację prawną - zaznacza Dorota Skibińska. - Powinny zadbać o wystawienie przez USC aktu urodzenia dziecka i nadanie mu numeru PESEL. Powinny współpracować z Wielkopolskim Ośrodkiem Adopcyjnym, który pomoże im w zawiłościach związanych z adopcją, współpracować z sądem. Działania matki wpłyną na zabezpieczenie dziecka na przyszłość - mówi.

Ale bywa, że matki nie rejestrują dzieci w urzędzie lub ignorują wezwania sądów. W efekcie niejednokrotnie zdarza się, że takie dziecko później widnieje jako tzw. NN, aż do czasu nadania danych osobowych przez urząd. Od dnia urodzenia są w szpitalu. Tygodniami. Miesiącami.

- W 2023 roku wyłącznie na Oddziale Neonatologicznym I przebywały 52 noworodki, które były hospitalizowane tylko z braku możliwości wypisania do domu, z powodów socjalnych - relacjonuje prof. Jan Mazela, kierownik oddziału neonatologii I w GPSK w Poznaniu.

- Rekordziści spędzili tutaj 192 dni. Obecnie mamy dziecko, które przebywa 134 dni.

Straty nie do odrobienia

Szpital nie jest odpowiednim środowiskiem dla zdrowych i tak małych dzieci. Nie sprzyja to temu, żeby mogły się one prawidłowo rozwijać.

- Tak długo trwają formalności natury prawnej - opisuje Elżbieta Czapla, pielęgniarka oddziałowa z oddziału neonatologii I.

- Nie wszystkie dzieci wymagają specjalistycznego leczenia, ponieważ urodziły się w terminie jako zdrowe noworodki - podkreśla.

Jak to się dzieje normalnie, po kilku dniach powinny opuścić szpital i trafić do domu.

- Maluchy pozostające na oddziale z powodów socjalnych powinny mieć zapewniony odpowiedni rytm dobowy, dokładnie tak, jak ich zdrowi rówieśnicy, poprzez zapewnienie ciszy, spokoju, własnego miejsca - mówi Elżbieta Czapla.

- W przestrzeni szpitalnej trudno jest to bardzo trudne, wręcz niemożliwe do spełnienia. Należy podkreślić, że przebywają one wśród pacjentów wymagających zastosowania zaawansowanych procedur medycznych, które są wykonywane zarówno w ciągu dnia jak i w nocy - dodaje.

Jak podkreśla prof. Jan Mazela, te sytuacje negatywnie wpływają na rozwój dzieci i mogą prowadzić do wielu trudności w późniejszym wieku.

- Już po trzech miesiącach u tych maluchów dochodzi do nieodwracalnych zmian w rozwoju poznawczym, jeżeli nie są otoczone miłością swoich opiekunów - zwraca uwagę prof. Mazela.

- Zwiększa to ryzyko nieprawidłowego rozwoju i powstania deficytów w zakresie rozwoju psychicznego. Ogromnym problemem jest to, że nie mamy wpływu ani nie możemy podjąć działań, aby inne oddziały lub ośrodki przejmowały opiekę nad tymi dziećmi w momencie kiedy kończą już etap bycia noworodkiem.

Dzieci z nieuregulowanymi sprawami prawnymi są zdrowe. A w szpitalu przebywają wśród chorych. Tym samym narażone są one na wirusy i bakterie, a co za tym idzie - na zachorowania.

Odrobina domu w szpitalnych murach

Nieuregulowane kwestie prawne czy zrzekanie się praw rodzicielskich często prowadzą do tego, że dzieci zostają w szpitalu bez opiekunów. Nie mają nikogo bliskiego, kto mógłby je odwiedzać, przytulać, czy bawić się z nimi.

Wtedy rola ta spada na położne szpitala.

- Cały personel oddziału często staje się ich opiekunami, najbardziej jak potrafi stara się stworzyć dla nich namiastkę prawdziwego domu dając uwagę, przytulając, rozmawiając czy śpiewając kołysanki - opowiada Czapla.

- Kiedy zespołowi opiekującemu się dzieckiem przebywającym na oddziale z powodów socjalnych udaje się wywołać uśmiech na małej buzi, a także patrzeć każdego dnia jak prawidłowo reaguje i rozwija się, jaki robi postępy - to jest wielka radość dla wszystkich . Ale te działania opiekuńcze w znaczny sposób obciążają personel medyczny, który musi dzielić swój czas pomiędzy chore noworodki i przewlekle przebywające zdrowe dzieci - tłumaczy.

Personel szpitala często sam kupuje takim dzieciom ubranka czy zabawki. Zdarza się również, że inni rodzice zostawiają po swoich pociechach część wyprawki. Szpital stara się na miarę możliwości stworzyć w placówce choć namiastkę domu dla dzieci bez opieki.

- Długi pobyt dziecka na oddziale neonatologicznym buduje wyjątkową, serdeczną i wzajemną więź malucha z zespołem. Rodziną dla pacjenta są ciocie, wujkowie pracujący na co dzień na oddziale, a domem - przestrzeń szpitalna. Wszystkim bardzo zależy, aby te maluchy przebywały w warunkach umożliwiających ich prawidłowy rozwój, ale wiemy, że sale szpitalne nie mogą stać się domem dla dzieci - podkreśla położna.

I dodaje: - To, co nam się udaje osiągnąć, to pozytywne nastawienie tych dzieci. One nie płaczą widząc obce twarze, są przyzwyczajone do tego. Cieszy nas, że mimo sytuacji, w jakiej znalazły się maluszki, dzieci są uśmiechnięte i pełne radości. Ale trzeba przyznać, że gdy spędzają tutaj tyle czasu, rosną na naszych oczach, to my też się do nich bardzo przywiązujemy. Każda z nas poświęca im swój dodatkowy czas, wolną chwilę między opieką nad chorymi dziećmi. Z tego powodu, gdy tylko ich sytuacja zostaje uregulowana i opuszczają szpital, to pytamy z troską o to gdzie trafią, czy będzie im tam dobrze. Te rozstania nie są łatwe - mówi.

Nic za darmo

Kilkumiesięczny pobyt zdrowego dziecka na oddziale generuje dla szpitala wiele problemów organizacyjnych.

- Dodatkowym problemem, szczególnie dla ośrodka trzeciego stopnia referencji takiego jak GPSK, jest wynikające z przedłużonego zajmowania łóżek ograniczenie miejsca dla hospitalizacji faktycznie wymagających tego pacjentów, np. niewydolnych oddechowo noworodków przekazywanych z innych ośrodków - zwraca uwagę prof. Szczapa.

Z kolei prof. Mazela dopowiada: - W skali roku, biorąc pod uwagę liczbę pacjentów i długość pobytu, zajmują 6,5 proc. bazy łóżkowej całego oddziału.

Niejednokrotnie dochodzi nawet do sytuacji, w których zdrowe dzieci z kliniki na ul. Polnej przekazywane są do innych szpitali o niższych referencjach, by wygospodarować wolne miejsce dla tych, którzy faktycznie potrzebują zawansowanej opieki medycznej.

- Ogromnym problemem jest to, że nie mamy wpływu ani nie możemy podjąć działań, aby inne oddziały lub ośrodki przejmowały opiekę nad tymi dziećmi w momencie, kiedy kończą już etap bycia noworodkiem. W zeszłym roku, jeden noworodek został przekazany do szpitala im. Raszei w Poznaniu i jeden do Śremu - podsumowuje prof. Mazela.

Personel szpitala przy ul. Polnej zauważa też jeszcze jeden problem wynikający z opieki nad zdrowymi dziećmi w szpitalu. Chodzi o rozliczenia z Narodowym Funduszem Zdrowia.

- Jako szpital nie jesteśmy odpowiedzialni za zapewnienie opieki pacjentom przebywającym w placówce z powodów socjalnych. Jeśli dziecko jest zdrowe i nie wymaga stosowania wyspecjalizowanych procedur medycznych wówczas rodzi to dla nas problemy z rozliczeniem pobytu takiego pacjenta oraz zabiera łóżka dla potrzebujących noworodków - tłumaczy prof. Mazela.

- Wydłużone hospitalizacje generują dodatkowe koszty dla szpitala. Pojawia się pytanie - kto powinien płacić za pobyt takiego dziecka, skoro nie wymaga leczenia i nie są realizowane świadczenia medyczne? - pyta prof. Szczapa.

Nierychliwe sądy

Jak twierdzą przedstawiciele lecznicy, za tak długimi pobytami w szpitalach dzieci oczekujących na uregulowanie kwestii prawnych stoją sądy.

- Istotną przeszkodą są terminy rozpatrywania złożonych dokumentów w sądzie rozstrzygającym o sytuacji pacjenta. Oczekiwanie na decyzję trwa bardzo długo, a tymczasem dziecko nadal przebywa w szpitalu, w środowisku wysoce szkodliwym dla jego zdrowia somatycznego i psychicznego - mówi prof. Mazela.

Ten sam problem zauważają pracownicy socjalni szpitala.

- Czas przeprowadzania rozeznania środowiska trwa, zwłaszcza w sądzie, bardzo długo - kurator ma na przeprowadzenie wywiadu dwa tygodnie. Na czas prowadzenia postępowania dziecko powinno być natychmiast umieszczone w instytucjonalnej pieczy zastępczej, gdzie nie przebywałoby między chorymi noworodkami i nie było narażone na utratę zdrowia - zwraca uwagę Dorota Skibińska.

I dodaje: - Podobnie jest z dziećmi pozostawionymi przez matki w szpitalu do adopcji. Kobieta, która podjęła taką decyzję po porodzie potwierdza ją na piśmie. Jest informowana przez pracownika socjalnego, że na zmianę swojej decyzji ma sześć tygodni. Dlaczego przez ten czas, jaki jest na podjęcie ostatecznej decyzji przez matkę, noworodek musi leżeć w szpitalu? Dla jego dobra trzeba umieścić go w instytucjonalnej pieczy zastępczej, aby nie musiało przez te tygodnie leżeć na oddziale jak w więzieniu, pozbawiony matczynych uczuć czy spacerów na świeżym powietrzu? - pyta.

Decyzje i kroki podejmowane przez sądy są też często, zdaniem przedstawicieli szpitala, irracjonalne.

- Informując sąd o pozostawionym w szpitalu dziecku powiadamiam również Wielkopolski Ośrodek Adopcyjny i Dział Pieczy Zastępczej. Umieszczenie dziecka przez Ośrodek Adopcyjny w rodzinie adopcyjnej może nastąpić dopiero po uregulowaniu sytuacji prawnej dziecka przez sąd - matka musi się zrzec praw rodzicielskich. W tym okresie dziecko może być umieszczone w rodzinie zastępczej. Jednak rodziny te są przepełnione dziećmi, które przebywają u nich kilka lat i dzieci te mają uregulowaną sytuację prawną - opowiada Dorota Skibińska.

I dodaje, nie kryjąc zdziwienia: - Potrzebne byłoby tylko postanowienie sądu o umieszczeniu ich w rodzinach adopcyjnych, co zwolniłoby miejsca dla dzieci przetrzymywanych w szpitalu. A tymczasem postanowienie sądu, które otrzymujemy brzmi: „na czas prowadzenia postępowania prosimy o nie wypisywanie dziecka ze szpitala”.

Pracownicy szpitala mówią, że ten chaos odbija się na szpitalach, ale przede wszystkim na dzieciach.

- Oczywiście, w naszych oddziałach zapewniamy troskliwą opiekę, ale z całą pewnością nie jest to optymalne miejsce dla zdrowych noworodków i niemowląt. Przedłużony pobyt w szpitalu może potencjalnie wpływać na rozwój dzieci w związku z ograniczoną ekspozycją na odpowiednie bodźce. Należy również pamiętać o ryzyku wystąpienia zakażeń - podkreśla prof. Szczapa.

Kto chce dziecko?

Rozwiązania są potrzebne od zaraz. W Polsce od dłuższego czasu zauważalny jest problem z opieką zastępczą. Chętnych, by zapewnić dom tymczasowy, jest coraz mniej, a warunki takiej opieki i pomoc ze strony rządzących również nie są wystarczające.

- Musi zmienić się ustawodawstwo, żeby ułatwić funkcjonowanie rodzin zastępczych, dlatego, że obecne zapisy prawne zniechęcają potencjalne rodziny do podjęcia decyzji o sprawowaniu pieczy zastępczej. Brakuje chętnych rodzin i to, w mojej ocenie, dość pesymistycznie rysuje się na przyszłość takiej formy opieki - mówi prof. Jan Mazela.

Sprawy nie ułatwia również fakt, że nie ma odpowiednich ośrodków otaczających opieką tak małe dzieci jak te, które przebywają w szpitalu przy ul. Polnej, tzw. domów małego dziecka.

- Obecnie nie funkcjonuje instytucjonalna piecza zastępcza dla dzieci do 10 roku życia - zwraca z kolei uwagę Dorota Skibińska.

Przedstawiciele szpitala starają się jak najbardziej nagłośnić problem. Biorą udział w spotkaniach z ministrami, a także sami organizują spotkania z decydentami w tej sprawie.

- Wszystkie te przypadki o których wspomniałam wymagają ponownej legislacji, współpracy instytucji dedykowanych rodzinie, empatii i w tej masie przepisów - zauważenia dziecka. Ono jest najważniejsze - mówi Skibińska.

W ostatnich tygodniach z inicjatywy dyrektora szpitala odbyło się spotkanie przedstawicieli władz i lokalnych instytucji pomocowych. To właśnie na nim pojawiła się propozycja stworzenia w Wielkopolsce ośrodka preadopcyjnego, do którego mogłyby trafiać tymczasowo dzieci z nieuregulowaną sytuacją prawną.

Budowy takiego miejsca chcą się podjąć przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego. Jednak to wymaga czasu. Co więcej, w ośrodku opiekę mogłoby znaleźć zaledwie kilkadziesiąt dzieci. To, jak zauważają przedstawiciele kliniki, zdecydowanie za mało.

- Niewiele wskazuje na to, żeby sytuacja miała szybko się zmienić. Co więcej, wprowadzona niedawno tzw. „ustawa Kamilka”, może przyczynić się do nasilenia problemu z dostępem do pieczy zastępczej. Niewydolny system może zostać jeszcze bardziej dociążony - podsumowuje prof. Szczapa.

I dodaje: - Do czasu wprowadzenia nowych rozwiązań systemowych postulatem środowiska neonatologów, w tej sprawie jest priorytetowy dostęp noworodków do pieczy zastępczej.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski