Doczekaliśmy się! Wczoraj w Nowym Targu odbyły się pierwsze egzaminy na prawo jazdy kategorii B. Dzięki powstaniu filii Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego (MORD) w stolicy Podhala (ul. Wojska Polskiego 9) wymarzone prawko kat. B i B1 będą mogły teraz zdobyć tysiące amatorów dwóch kółek z Podhala, Orawy czy ziemi suskiej, którzy dotychczas na egzamin jeździli do dalekiego Nowego Sącza, Katowic czy Bielska-Białej.
Nauczą się na pamięć?
Czy w Nowym Targu egzamin będzie im zdać łatwiej niż w większych ośrodkach? Postanowiliśmy to sprawdzić. Nasz dziennikarz - kierowca z 10-letnim stażem - przystąpił do egzaminu na prawo jazdy zarówno w Nowym Sączu, jak i Nowym Targu. Przekonał się, że mniejsze miasto wcale nie okazało się łatwiejsze.
O ile właściciele podhalańskich szkół jazdy są zgodni, że możliwość zdawania w Nowym Targu będzie zajmować góralom mniej czasu (odpadają dojazdy), to jednak różnią się już w ocenie trudności jazdy po tym mieście.
Dla jednych Nowy Targ jest miejscem z siecią drogową równie skomplikowaną jak każde inne, a dla innych układ ulic i skrzyżowań oraz brak m.in. sygnalizatorów kierunkowych powoduje, że kierowcy "uczą się ich i po 20 godzinach nauki będą je znali na pamięć".
- Egzamin zda się tu łatwo, ale później pozostanie problem - mówi Łukasz Stopka ze szkoły jazdy "Stopka" w Zakopanem. - Taki młody kierowca pojedzie do Krakowa czy innego dużego miasta i "pogubi się" na skomplikowanych skrzyżowaniach - dodaje.
- Moim zdaniem to bzdura - uważa Andrzej Kalata, egzaminator z MORD w Nowym Sączu, który egzaminuje w Nowym Targu. Uważa, że stolica Podhala jest nawet trudniejsza niż Nowy Sącz.
Sącz okazał się prosty...
Przetestowaliśmy te trasy. 24 października nasz reporter jak zwykły kursant podszedł do egzaminu na kat. "B" w nowosądeckim MORD. Wczoraj podobną jazdę odbył w Nowym Targu. Okazało się, że pozorowany egzamin w Nowym Sączu zdał, ale w Nowym Targu - oblał.
W drugim przypadku błąd popełnił na samym końcu trasy do ośrodka egzaminacyjnego, gdy na skrzyżowaniu ul. Kopernika i Józefczaka wymusił pierwszeństwo, w miejscu gdzie wobec braku znaków trzeba było zastosować zasadę "prawej ręki", czyli przepuścić samochód jadący po prawej. - Złapał się na typową drogową zasadzkę - podsumował egzaminujący go Kalata.
Nowy Targ to nie "pikuś"
Morał? Trudno uogólniać, ale zdaniem (subiektywnym) naszego dziennikarza okazuje się, że Nowy Targ wcale nie jest miastem aż tak prostym do jazdy jak mogłoby się wydawać. Pełno tu pułapek zastawionych na egzaminowanych.
Fakt, jest tu mniejszy ruch, a w czwartki i soboty, kiedy miasto przez jarmarki pęka w szwach, egzaminy się nie odbywają.
Jednak w mieście pełno jest ciasnych ulic (ciaśniejszych niż w Nowym Sączu), a odległości od skrzyżowania do skrzyżowania są na tyle nieduże, że niedoświadczony kierowca, będący pod wpływem egzaminacyjnego stresu, nie ma zbyt wiele czasu na przemyślenie swoich drogowych decyzji. I w rezultacie łatwo mu popełnić błąd.
W Nowym Targu przyszłym kierowcom prawa jazdy "za darmo" nikt więc nie da. Może to jednak lepiej, bo na naszych ulicach będzie bezpieczniej...
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!