Góral milioner otruty. Opiekunka: to nie ja

Czytaj także: Wypadek samolotu Jak-12: wyniki sekcji zwłok pilota

Jadwiga K. to 43-letnia, średniego wzrostu zadbana brunetka, z zawodu masażystka, nie karana. Zaprasza do swojego domu w Zakopanem. Czysto, schludnie, skromnie. - Niech pan spojrzy, gdzie są te luksusy, dla których rzekomo miałam zabić - pokazuje wnętrze. Opowiada, że ta sprawa zrujnowała jej życie. Cztery miesiące spędziła w areszcie.

- To były najgorsze chwile w moim życiu, koszmar. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym tam wrócić - przyznaje. Póki co grozi jej dożywocie. Jest na wolności, ale ma zakaz opuszczania kraju, zabrano jej paszport.

Z kolei rodzina pokrzywdzonego nie wyobraża sobie, by oskarżona uniknęła kary. - Mam nadzieję, że wyrok będzie surowy, ale wszystko w rękach sądu - twierdzi Bronisława S., starsza siostra zmarłego. To samo mówi druga z sióstr Maria W., która też jest przekonana o winie opiekunki jej brata. I potwierdza, że to ona otrzymała i przekazała policji tajemniczy anonim, którego autor wskazał jak, przez kogo i dlaczego Józef S. został zamordowany.

- Nie wiemy do dziś kto napisał ten list, ale wynika z jego lektury, że musiał znać wszystkie osoby dramatu - potwierdza Małgorzata Ciężkowska-Gabryś z Prokuratury Rejonowej w Zakopanem, która prowadziła to śledztwo. Anonim jest pierwszym dokumentem w blisko 40 tomach akt sprawy. Jedna kartka, w sumie kilkanaście zdań, w 13 punktach wskazuje kto odniósł korzyść z dokonania zbrodni.

O tym, że milioner Józef S. zmarł 27 marca 2009 r. w Kościelisku jego dwie siostry dowiedziały się z klepsydry. Pogrzeb odbył się w ekspresowym tempie już następnego dnia. Zaraz po tym kobiety złożyły w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie. Powołały się na podrzucony anonim.

Policjanci z Archiwum X szybko ustalili, że Józef S. trzy dni przed zgonem u notariusza przepisał cały majątek opiekunce Jadwidze K. Ustanowił ją w testamencie jedynym spadkobiercą. Wyszło jeszcze na jaw, że w dniu śmierci Józefa S. opiekunka przelała z jego konta na swoje 150 tys. zł. Miała upoważnienie, by dysponować pieniędzmi. Miesiąc później w sądzie złożyła wniosek o nabycie całego spadku. Siostry Józefa S. i prokuratura zablokowały wydanie tej decyzji.

Po ekshumacji zwłok okazało się, że we krwi 69-latka były olbrzymie ilości leku antydepresyjnego o nazwie sulpiryd. Dawka terapeutyczna wahała się między 0,04, a 0,75 miligrama na litr krwi, a Józef S. miał stężenie 39 miligramów na litr. Takiego leku jednak nie przepisał mu lekarz.

Wyniki sekcji zwłok dały podstawę do tego, że prokuratorska sprawa nieumyślnego spowodowania śmierci mężczyzny zaczęła być prowadzona w kierunku zabójstwa. Jadwiga K. została zatrzymana i aresztowana. Zaprzeczała, by dokonała zbrodni, ale zdaniem prokuratury tylko ona miała możliwość podawania mężczyźnie leków, które prawdopodobnie zdobyła dzięki swoim kontaktom w półświatku. Śledczy sądzą, że zabójstwa dokonała , by przejąć majątek górala.

W celu zebrania dowody w tej sprawie sięgnięto po rzadko stosowane metody. Dokonano ekshumacji zwłok, świadków i podejrzaną badano na wykrywaczu kłamstw, w sprawie występują też tzw świadkowie niejawni incognito, z akt wynika, że stosowano podsłuchy. Wykorzystano również opinię psychologa na temat anonimu, w którym wskazano sprawcę zbrodni. Biegły wypowiedział się, że zmarły Józef S. nie miał skłonności samobójczych, by samemu zażyć taką porcję leków. Ktoś musiał mu je podać. Czy zrobiła to Jadwiga K.? O tym wypowie się sąd. Terminu rozprawy jeszcze nie ma.

Wybierz najpopularniejszego wójta i burmistrza Małopolski! Trwa głosowanie!

Wybieramy najpiękniejszy rynek w Małopolsce! Weź udział w plebiscycie i oddaj głos!

Wielka galeria! Zobacz archiwalne zdjęcia strojów Wisły Kraków z ostatnich stu lat!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!