Z ich relacji wynika, że przybywa znaków drogowych zakazujących zatrzymywania się i postoju na dojazdach bocznych do ulicy Hallera. - Na łączniku dojazdowym do domków jednorodzinnych przybyły trzy wspomniane znaki, co ograniczyło miejsca parkingowe dla co najmniej dziesięciu samochodów.
Mieszkańcy bloków numer sześć, osiem, dziesięć i czternaście, jak też inni przyjeżdżający do przedszkola, do szkoły oraz do firm działających przy domkach jednorodzinnych korzystali z tych miejsc parkingowych, a teraz nie wiadomo dlaczego zostali ich pozbawieni - mówili interweniujący w naszej redakcji. Do tej pory ich zdaniem nie było też jakiegokolwiek zagrożenia ze strony parkujących. - Nigdy nie doszło tu do żadnego zdarzenia czy kolizja drogowej, dlatego pytamy, co się wydarzyło, że musiały nastąpić tak radykalne zmiany.
Rzeczywiście osiedle Korczak jest jednym z większych w mieście i mimo wielu miejsc parkingowych i dalszym inwestycjom prowadzonym do uzyskania kolejnych, trudno tu zaparkować. Kłopotem dla mieszkańców przywożących dzieci do szkoły i przedszkola stał się zakaz parkowania i postoju w godz. 7.30 do 15 ustawiony tuż przed wejściem do obiektu. Teraz kolejna kłoda.
Jak się dowiedzieliśmy od Barbary Serafin, pracownika Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego, decyzja o ustawieniu znaków zapadła po zebraniu komisji organizacji ruchu, zwołanej na zbiorowy wniosek mieszkańców domków jednorodzinnych.
- Komisja przychyliła się do wniosku mieszkańców ze względów bezpieczeństwa. Natomiast już po wstawieniu znaków nawet ci, którzy podpisali wniosek, dzwonili do nas z interwencjami w tej sprawie - informuje Barbara Serafin.
Sprawie należy przyjrzeć się ponownie, tym bardziej że na Korczaku jest więcej absurdów związanych z ograniczaniem postoju czy zatrzymywania się. Nikomu nie przeszkadza na przykład, że takich znaków nie ma przy stromym wjeździe na osiedle, gdzie na dodatek znajduje się łuk drogi. Tam po obydwu stronach drogi stoją rzędy samochodów i nikt nad bezpieczeństwem się nie zastanawia.