Nie cichnie sprawa mandatu, który komisariat policji w Bieczu nałożył na kierowcę wozu bojowego OSP Bobowa. Po oświadczeniu, jakie w tej sprawie opublikował zarząd powiatowy Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczypospolitej Polskiej, w tej samej sprawie wypowiedziała się również Komenda Powiatowa Policji w Gorlicach.
Sam druh z Bobowej świetnie pamięta całą sprawę ze stycznia tego roku.
- Wyjechaliśmy do pożaru samochodu w Stróżnej - opowiada Adam Chochołowicz, na co dzień kierowca zawodowy jeżdżący po naszych drogach ciężkimi samochodami, a po pracy strażak w bobowskiej remizie i kierowca wozu bojowego.- Wybraliśmy trasę przez przysiółek Półanki. To raczej wąskie gminne drogi. Do tego w tamtym czasie były naprawdę spore opady śniegu - dodaje.
W pewnym momencie strażacy z Bobowej dostali informację od kolegów z OSP w Stróżnej, by kierowali się do centrum wsi.
- Musiałem zawrócić - relacjonuje strażak. - Skręciłam w bramę jednej z posesji i wycofałem na drogę, potem powoli w przeciwnym kierunku. Nie mogłem się rozpędzić, bo za nami ciągnął się sznur samochodów z gapiami - dodaje.
Kilka z nich przejechało na szerszym fragmencie trasy. Jeden, widząc i słysząc sygnały strażaków, wóz był przecież w akcji i przez to był uprzywilejowany w ruchu, zrobił miejsce, zatrzymując się po prawej stronie.
- Bardzo powoli zacząłem go mijać - wspomina Adam Chochołowicz. - Jechałem na pół sprzęgła, dowódca spoglądał na pobocze, sprawdzając, czy wszystko jest ok - dopowiada.
W pewnym momencie strażak poczuł osiadanie samochodu. Każdy, kto ma jakiekolwiek doświadczenie w jeździe, wie, co się stało. Ciężki wóz lekko zapadł się w śniegu.
- Natychmiast się zatrzymałem - relacjonuje. - Nie było mowy o żadnym zagrożeniu. Miałem w głowie coś zupełnie innego. Prowadziłem wóz o wartości prawie 800 tysięcy złotych. Kilka miesięcy wcześniej go dostaliśmy. Nie chciałem ryzykować żadnych uszkodzeń, tym bardziej że sytuacja w Stróżnej była już opanowana - dopowiada.
Strażacy natychmiast zgłosili sprawę do PSP. Z komendy powiatowej dostali informację, o odwołaniu ich z akcji.
- A po dwóch miesiącach i policyjnym dochodzeniu dostałem mandat - mówi Adam Chochołowicz. - Policja dokładnie wiedziała, co się działo w styczniu. Zarówno ja, jak i nasz prezes składaliśmy zeznania, dokładnie opisując sytuację - dopowiada.
Pan Adam przyjął policyjny mandat, bo jak mówi, chciał zakończyć sprawę i nie narażać kolegów na wizyty na posterunkach czy w sądach. Teraz jednak, bo sprawa nie cichnie, a nabiera rozpędu, deklaruje, że będzie się domagał zadośćuczynienia od redaktora naczelnego i wydawcy portalu internetowego, który opublikował jego dane personalne zawarte w piśmie wysłanym przez komisariat policji w Bieczu.
- Złożyłem też do sądu wniosek o anulowanie mandatu - dopowiada.
W oświadczeniu, jakie wydała gorlicka policja, czytamy: - Druh OSP stracił panowanie nad pojazdem i wjechał do rowu, powodując zagrożenie dla siebie, pasażerów czy innych uczestników ruchu. Uczestnictwo w akcji nie zwalnia z odpowiedzialności za bezpieczeństwo na drodze. Zdarza się, że kierowca radiowozu czy karetki pogotowia otrzymuje mandat za kolizję, czy spowodowanie innego zagrożenia i nikt nie neguje zasadności takich sankcji karnych. Również druhowie OSP nie są ponad prawem.
Warto wiedzieć
Co mówi kodeks wykroczeń
Kierowca wozu bojowego z OSP Bobowa dostał mandat z Kodeksu Wykroczeń. Jego czyn jest tam opisany w rozdziale XI dotyczącym wykroczeń przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji. UstawodAwca w art. 86 zapisał:
§ 1. Kto, nie zachowując należytej ostrożności, powoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, podlega karze grzywny.
§ 2. Kto dopuszcza się wykroczenia określonego w § 1, znajdując się w stanie po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
§ 3. W razie popełnienia wykroczenia określonego w § 1 przez osobę prowadzącą pojazd można orzec zakaz prowadzenia pojazdów.
Do druha z OSP odnosi się jedynie paragraf 1 tego artykułu.
FLESZ: Pierwsza pomoc przy wypadkach drogowych. To musisz wiedzieć!
