Ksiądz proboszcz Leon Królczyk mówi nam tymczasem, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Stara się całym sercem, by parafia była samowystarczalna pod każdym względem.
Konflikt pomiędzy księdzem proboszczem a radą parafialną zakończył się przed kilkoma miesiącami dymisją całego kierownictwa rady. Dzisiaj niektórzy z nich decydują się mówić i przedstawili nam dwa listy, które przekazali na ręce księdza biskupa diecezji tarnowskiej Wiktora Skworca. Nadal czekają na odpowiedź na swoje pytania do biskupa.
- Naszą świątynię w Szczawie budowaliśmy z wielkim poświęceniem - mówi Wacław Pikacz, były wiceprzewodniczący rady parafialnej do spraw ekonomicznych. - Dlatego największe nasze kontrowersje wzbudził pomysł przeróbki obecnego systemu ogrzewania elektrycznego - podłogowego na ogrzewanie węglowe. Jest to bardzo niezręczny pomysł przynoszący więcej strat i kosztów niż pożytku.
Miejscowość ma charakter uzdrowiskowy a świątynia przylega do rozlewni wód i pijalni wód mineralnych, dlatego nie wyobrażam sobie komina kotłowni przy tak pięknej świątyni. Za moje wystąpienie i wyjazd do Tarnowa do siedziby biskupstwa w maju tego roku proboszcz odwołał mnie ze stanowiska. Ale to nie tylko tego rodzaju zarzuty mamy do naszego włodarza parafii. Chodzi nam też o sprawy datków finansowych i traktowania ludzi, którzy mają odmienne zdanie od proboszcza. To także sprawa pochówków ludzi zasłużonych dla Szczawy.
Parafia w Szczawie liczy około dwa tysiące czterystu wiernych. Od wieków szczawianie rywalizowali z Kamienicą, a od kilku lat grupa mieszkańców Szczawy pragnie "wyzwolić się" od stolicy gminy Kamienicy. Pragną Szczawy jako samodzielnej gminy.
- Te secesyjne działania w jakimś sensie nakładają się na atmosferę w parafi - mówi nam znany krakowski naukowiec posiadający daczę w Szczawie. - Ale już mówię z góry, ja do tego się nie będę wtrącać. Widzę tutaj zderzenie wizji księdza proboszcza, który bywał w świecie, z zaściankiem wiernych, którzy - owszem, uważają, że proboszcz ma władzę, a z drugiej strony patrzą mu na ręce. Zwłaszcza na finanse. I bardziej pewnie chodzi tutaj właśnie o finanse, niż o sprawy doktrynalne - dodaje.
Ksiądz proboszcz Leon Królczyk ma w swoim życiorysie pracę na wielu placówkach parafialnych w diecezji tarnowskiej, ale także w Niemczech i Republice Czeskiej.
- Nie chcę komentować listów niektórych moich parafian do księdza biskupa, bo nie znam ich treści - mówi. - Nie chcę się odnosić publicznie do zarzutów, zanim się z nimi nie zapoznam. Nie chcę też, by moje słowa były przeinaczone, więc tylko w skrócie powiem, że zamiana ogrzewania kościoła z elektrycznego na ogrzewanie węglowe ma pełne uzasadnienie ekonomiczne, czego się nauczyłem w Niemczech. Na inne uwagi parafian nie odpowiem, dopóki ich nie poznam.
Sytuacja po rokoszu rady parafii Najświętszego Serca Jezusa wygląda w ten sposób, że odeszła cała kierująca nią trójka. Nie ma już Genowefy Dudzik i Wacława Pikacza. Czternastoosobową radą kieruje Zofia Bolisęga. Jej współpraca z księdzem proboszczem układa się jak najlepiej.
Ksiądz Królczyk ma swoich zwolenników i nie tylko cichych przeciwników. Powodem krytyki księdza może być zarzut byłego wiceprzewodniczącego rady parafialnej Wacława Pikacza, że zlikwidował podjazd do kościoła dla inwalidów.
- Bez komentarza - mówi.