Czytaj także: Chcemy mieć szybkie drogi? Powoli...
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał za zasadną skargę na decyzję generalnego dyrektora ochrony środowiska, dotyczącą przebiegu trasy szybkiego ruchu S7 na odcinku między Krakowem a granicą województwa świętokrzyskiego. Postanowienie sądu oznacza, że przebieg drogi trzeba będzie wyznaczyć na nowo, co może znacząco wydłużyć proces inwestycyjny.
Skargę na decyzję środowiskową złożyli mieszkańcy wsi Poradów w powiecie miechowskim. Przebieg trasy w wersji przyjętej przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad oznaczał konieczność wyburzenia kilku domów w tej miejscowości. Jej mieszkańcy od początku nie chcieli się z tym pogodzić. Nie przekonywały ich argumenty mówiące, że otrzymają godziwe odszkodowania i że inny przebieg drogi jest niemożliwy.
- Z raportu oddziaływania na środowisko wynikało, że wybrany wariant przebiegu drogi jest najlepszy z możliwych. My kwestionowaliśmy to i okazało się, że sąd podzielił naszą opinię. W uzasadnieniu wyroku wytknięto m.in. brak opinii biegłych, które by potwierdziły, że wybrany wariant jest rzeczywiście najlepszy oraz inne uchybienia - mówi mecenas Adam Pacuski, reprezentujący mieszkańców Poradowa przed sądem. Zapewnia przy tym, że choć wiele osób wątpiło w skuteczność wystąpienia do WSA, on był przekonany, że argumenty mieszkańców są zasadne. - Nasza kancelaria wygrała już kilka spraw, w których kwestionowano przebieg inwestycji drogowych i mamy w tej dziedzinie doświadczenie - mówi.
Mieszkańcy Poradowa, którzy walczyli o zmianę przebiegu drogi, nie ukrywają zadowolenia. - Mam poczucie, że wreszcie sprawiedliwość zwyciężyła. Sąd uznał nasze racje i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi. Przedstawiano nas jako buntowników, którzy są przeciwnikami postępu, bo nie chcą budowy drogi. A my walczyliśmy o kompromis: chcemy drogi, ale żeby ona biegła dwa kilometry dalej, przez tereny niezamieszkane - mówi jedna z mieszkanek Poradowa
Sołtys wsi Józef Borkowski przypomina, że batalia mieszkańców o zmianę przebiegu drogi i uratowanie domostw trwała dziewięć lat. - Cały czas słyszeliśmy - i to czasem od wysoko postawionych osób - że wszystko jest już przesądzone, że niczego nie wskóramy, żebyśmy dali sobie spokój. Ale my wiedzieliśmy, że podczas wydawania decyzji zostały popełnione błędy, powoływano się na przepisy, które nie obowiązują. Całą tę dokumentację gromadziliśmy i sąd uwzględnił nasze racje. Mam nadzieję, że to wreszcie skłoni inwestora do zmiany przebiegu drogi - tłumaczy.
Decyzji WSA nie chciał komentować burmistrz Miechowa Dariusz Marczewski, zwolennik budowy trasy S7. - Dopóki nie wiem oficjalnie, w jakim zakresie decyzja została uchylona i z jakich powodów to się stało, trudno mi się do tej sprawy odnieść - wyjaśnia.
Podobne stanowisko przedstawiła Iwona Mikrut z krakowskiego oddziału GDDKiA. - To nie jest dobra wiadomość - stwierdził jedynie minister Andrzej Adamczyk.