Zaczynają się porządki Borisa Johnsona po wygranych wyborach parlamentarnych. Premier zapowiada „rewolucyjny” rząd, który przekształci gospodarkę do warunków po wyjściu Wysp z Unii Europejskiej.
Aż jedna trzecia ministrów wyjdzie z rządu po dniu Brexitu, który zaplanowano na 31 stycznia 2020. Posady utraci nie tylko wielu szefów resortów, zlikwiduje się sporo departamentów, a niektórych urzędników zastąpią zewnętrzni eksperci i to oni zajmą się przekształceniem gospodarki.
Nie jest to dobry czas dla imigrantów na Wyspach, w tym dla Polaków. Nasi, którzy będą chcieli pozostać po Brexicie na Wyspach Brytyjskich, dla zachowania swoich praw muszą do końca przyszłego roku złożyć specjalny wniosek o status pozwalający na pozostanie w tym kraju. Jak na razie składanie takich wniosków przez naszych rodaków idzie opornie. Do takiego kroku nawoływały polskie portale na Wyspach, zachęcał do tego również polski ambasador w Londynie. I choć w ostatnim czasie dało to pewne rezultaty, to szacuje się, iż wnioski złożyła mniej niż połowa z miliona polskich imigrantów.
Padały z ust rządzącej Partii Konserwatywnej inne populistyczne hasła obarczające winą za zło na Wyspach imigrantów właśnie. Zgodnie z tym, co zapewniali Torysi, idą złe czasy dla przybyszów, którzy będą chcieli osiedlić się na Wyspach. Jednym ze skutków Brexitu ma być zasada, że nowi przybysze z krajów Unii będą nabywać prawo do świadczeń socjalnych po pięciu latach pobytu, a nie - jak dziś obowiązywało - po trzech miesiącach.
Planuje się podwyższyć z 400 do 625 funtów rocznie opłatę od cudzoziemców za dostęp do usług publicznej służby zdrowia. Większość chętnych do podjęcia pracy w Wielkiej Brytanii będzie musiała udokumentować, że dostali propozycję zatrudnienia. Nie dotyczy to jedynie ludzi o bardzo wysokich kwalifikacjach zawodowych w specjalnościach, których potrzebuje brytyjska gospodarka, oraz tych, którzy w Wielkiej Brytanii chcą podjąć własną działalność biznesową.
Wprowadzenie nowych twarzy do rządu podyktowane jest wyborczą arytmetyką. Johnson chce zadowolić robotników z północnej i środkowej Anglii, którzy byli głównie zwolennikami Partii Pracy, jednak w wyborach postawili krzyżyk przy Torysach.
Zostanie zlikwidowany resort ds. Brexitu, w jego miejsce powstanie departament ds. granic i migracji, niezależny od ministerstwa spraw wewnętrznych oraz biura krajowego. Ministerstwo handlu zaś połączy się z departamentem ds. biznesu.
Johnson powtarza, że „dokończy Brexit” do 31 stycznia, a potem uzgodni nową umowę handlową z Unią. Ma to zrobić do końca przyszłego roku. Tak zapowiada minister gabinetu Michael Gove. Ma jednak co do tego wątpliwości główny negocjator Unii Europejskiej Michel Barnier. Jego zdaniem, materia jest wyjątkowo trudna i zanosi się na żmudne rozmowy. Barnier ostrzega brytyjskich kolegów, że Unia nie pójdzie na żadne ustępstwa.
Kolejnym jego priorytetem, zapowiadanym w czasie kampanii wyborczej, jest zwiększenie środków na publiczną służbę zdrowia, która jest krytykowana jako niewydolna i nieprzystająca do obecnych czasów. Padało już w czasie kampanii referendalnej, że wszystkiemu jest winien udział Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, której Londyn przekazuje ogromne sumy, na czym traci między innymi publiczna służba zdrowia.
Spekuluje się, że Johnson będzie miał problemy z wynegocjowaniem nowej umowy handlowej z Brukselą. On sam powtarza, że w ostateczności będzie Brexit bez umowy.
