W środę zażądali informacji na ten temat na sesji Rady Miasta. - To już nie jest staczanie się po równi pochyłej, tylko spadanie w przepaść - komentował Andrzej Hawranek, przewodniczący Komisji Budżetowej Rady Miasta.
Według skarbnika, na kiepską sytuację finansową ma wpływ kryzys i rosnące wydatki na oświatę, które stanową aż jedną trzecią budżetu miasta. - Subwencja oświatowa z budżetu państwa nie pokryła nawet wzrostu wynagrodzeń nauczycieli - mówił Lesław Fijał.
Prezydent Jacek Majchrowski nie pojawił się na sesji Rady Miasta nawet na chwilę. W telewizji Kraków uspokajał, że jeśli wysoki deficyt utrzyma się do końca roku to miasto wdroży program naprawczy.
Informację skarbnika na temat stanu finansów miasta radni przyjęli milczeniem: nie było dyskusji. - Te dane są tak szokujące i wypłynęły tak nagle, że musimy się zastanowić, co z tym zrobić - powiedział nam Grzegorz Stawowy, szef klubu PO w Radzie Miasta.
Zdaniem radnych, odpowiedzialny za kryzys miasta jest przede wszystkim prezydent Krakowa. - Gdyby w poprzednich latach wprowadził konieczne reformy, nie doszłoby do takiej sytuacji - uważa Andrzej Hawra-nek. Radni proponowali radykalne obcięcie wydatków, m.in. na działalność Krakowskiego Biura Festiwalowego, które organizuje festiwale, oraz na administrację. - To, co się dzieje teraz, przewidzieliśmy już dziewięć miesięcy temu, kiedy zaproponowaliśmy znaczne ograniczenie budżetu Krakowskiego Biura Festiwalowego - mówi Grzegorz Stawowy.
Wtedy jednak prezydent Jacek Majchrowski alarmował, że zagrożone są najważniejsze krakowskie imprezy. - Stworzyliśmy festiwale, które są uznawane za najlepsze w Polsce. Zdjęcie tych pieniędzy może oznaczać, że będziemy zmuszeni z paru festiwali zrezygnować. Uważam, że to byłaby katastrofa - mówił prezydent Majchrowski.
Kraków przez ostatnie lata zadłużał się ponad miarę, m.in. na budowę dwóch stadionów: Wisły i Cracovii. Najpierw zaciągał kredyty na inwestycje, a potem już pożyczki na spłaty kredytów. Miasto od kilku lat znajduje się w takiej sytuacji finansowej, że nie jest w stanie z własnych dochodów spłacać długów. Aby mieć pieniądze na spłatę tegorocznej raty kredytu władze Krakowa zaciągnęły nową pożyczkę: wyemitowały obligacje na 300 mln zł.
Przyczyną złej kondycji finansowej miasta jest nie tylko przeinwestowanie. - Zbyt szybko rosną wydatki, natomiast spadają dochody - mówi Lesław Fijał.
Według niego, konieczne jest podwyższenie podatków, cen biletów MPK, czesnego za przedszkola i innych opłat, od których zależy kondycja finansowa miasta. Skarbnik zapewnia, że już ograniczane są wydatki miasta na edukację: likwiduje się szkoły, prywatyzuje szkolne stołówki. Na razie jednak te działania nie poprawiły kondycji finansowej miasta. - Pod koniec roku czeka nas dramatyczna utrata płynności. Nie wiadomo czy Kraków będzie mieć pieniądze na spłaty zaciągniętych kredytów - mówi Bogusław Kośmider, przewodniczący Rady Miasta.
Jeśli taki stan utrzyma się do końca tego roku, do akcji wkroczy Regionalna Izba Obrachunkowa, która może zablokować miastu zaciąganie kolejnych pożyczek. A to oznacza, że Kraków nie będzie miał pieniędzy na utrzymanie szkół, remonty, wypłaty pensji. - Jeśli okaże się, że dług będzie przekroczony także pod koniec roku, to będziemy mieli do czynienia z naruszeniem ustawy o finansach publicznych - mówi Mirosław Legutko, rzecznik Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie.
Czy jest możliwe poprawienie sytuacji do końca tego roku? - Tak, jeśli wpłyną zaplanowane w budżecie miasta dochody - mówi Lesław Fijał. Kraków liczy na dochody, m.in. 30 mln zł pochodzące ze sprzedaży akcji Cracovii, 5 mln zł ze sprzedaży nazwy stadionu Wisły, 50 mln zł refundacji z UE.
Nawet jednak władze miasta wątpią w to, że uda się zdobyć te pieniądze. - Istnieje duże ryzyko, że nie uda się zrealizować tych dochodów - przyznaje skarbnik.
Dopuszczalne zadłużenie dla gmin wynosi 60 proc. ich dochodów. Tymczasem Kraków po raz pierwszy w swojej historii przekroczył ten limit o 6 proc. - w czerwcu tego roku. Cały dług Krakowa, czyli wszystkie kredyty, jakie miasto zaciągało przez ostatnie lata, wynosi teraz 2 mld 336 730 553 zł. Spłacony ma być dopiero w 2032 roku.
Radni zastanawiają się jednak, czy w budżecie miasta będzie wystarczająco dużo pieniędzy, aby starczyło na roczne raty kredytów, które wynoszą ok. 400 mln zł. - Pod koniec roku może uda się spłacić część bieżącego zadłużenia i deficyt spadnie z 220 mln do 100 mln zł. To i tak kwota nie do udźwignięcia dla Krakowa. Może pojawić się zagrożenie dla spłat kredytów - mówi Bogusław Kośmider, przewodniczący Rady Miasta.
Od ubiegłego roku Kraków traci płynność finansową. Szkoły niepubliczne otrzymują pieniądze na pensje dla nauczycieli z opóźnieniem. Nie starczyło także na wypłatę dla firm, które pracowały na zlecenie miasta. W tym roku miasto po raz pierwszy zapłaciło im karne odsetki.
W czerwcu tego roku radni nie udzielili prezydentowi absolutorium za wykonanie budżetu. Część polityków PO zastanawia się także nad doprowadzeniem do referendum w sprawie odwołania prezydenta.
Zbuntowany jezuita. Przed Natankiem był ksiądz Kiersztyn
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
