Nauczyciele z krakowskich szkół masowo biorą lekarskie zwolnienia. Tylko w październiku i listopadzie wydano ich 2,6 tysiąca. We wrześniu liczba ta wynosiła ok. 800. Statystycznie od początku roku szkolnego co czwarty nauczyciel z powodu choroby nie mógł przyjść do pracy. Dodatkowo 185 osób przebywa na tzw. rocznych urlopach na podratowanie zdrowia.
- Kwestia dużej liczby nauczycieli przebywających na zwolnieniach lekarskich jest obecnie analizowana - wyjaśnia Jan Machowski, kierownik referatu ds. informacji medialnej urzędu miasta. - Prawidłowość orzekania o czasowej niezdolności do pracy z powodu choroby oraz wystawiania zaświadczeń lekarskich podlega kontroli, którą wykonują lekarze orzecznicy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych - tłumaczy Machowski. Dodaje też, że do urzędu miasta nie wpłynęły żadne informacje dotyczące bezpodstawnie wystawionych zwolnień.
Skąd zatem taka duża liczba nauczycieli na L4? - Wiele nauczycielek ma dzieci. A teraz jest sezon grypowy. Jeśli taki maluch złapie chorobę, to wiadomo, że mama weźmie zwolnienie, żeby się nim zaopiekować - mówi radna Teodozja Maliszewska, od lat związana z edukacją. - Znam to z doświadczenia. Nauczycielki z odchowanymi dziećmi rzadko kiedy biorą zwolnienia.
Tymczasem z budżetu miasta za zwolnienia trzeba płacić podwójnie: chorującym, a także tym, którzy ich zastępują.