W poniedziałek pracownicy dwóch aptek w Krakowie poinformowali policjantów, że zostali napadnięci przez zamaskowaną kobietę. Twarz i rękę miała zakryte chustą, spod której wystawał przedmiot, który przypominał lufę broni. Napastniczka krzyczała, że to napad i żądała wydania lekarstw. Gdy przestraszeni pracownicy wszczęli alarm, uciekła.
Chwilę później podobna sytuacja wydarzyła się w sąsiedniej aptece.
Zaalarmowani policjanci sporządzili rysopis napastniczki i szybko wytypowali podejrzewaną. Była to 38-latka, mieszkanka pobliskiego osiedla. Funkcjonariusze poszli do jej mieszkania. Ku ich zdziwieniu w głośniku domofonu usłyszeli głos małego dziecka. Poinformowało ono, że zostało samo w mieszkaniu, ponieważ mam poszła do lekarza.
Policjanci czekali więc na kobietę. Ta przyszła po kilku minutach. Miała przy sobie szal, którym zakrywała twarz oraz szczotkę do włosów, która służyła jako imitacja broni.
Dzisiaj w prokuraturze usłyszała zarzuty usiłowania rozboju. Grozi jej do 12 lat więzienia.