Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: tymi balami żyło całe miasto

Karolina Gawlik
Piotr Skrzynecki razem z artystami Piwnicy pod Baranami szalał na parkietach
Piotr Skrzynecki razem z artystami Piwnicy pod Baranami szalał na parkietach archiwum
Każdą wielką zabawę rozpoczynał tradycyjny polonez. Panie miały specjalne karnety lub wysyłały liściki pocztą francuską. Jeśli bal był kostiumowy, goście musieli zdobyć odpowiednie stroje. Wracało się nad ranem, ale nie zawsze prosto do domu. O tym, jak kiedyś bawili się krakowianie - pisze Karolina Gawlik

Goście, którzy pojawiali się na balach w Krakowie, musieli mieć niezłą kondycję - do tradycji należały bowiem tańce do samego rana. Zabawa kończyła się mazurem, "białym jak świt", na który przychodził czas o poranku, ale mimo pory nazywał się on "mazureczkiem do poduszeczki". Po nim krakowianie wracali do domu, żeby się przespać i... przygotować do kolejnego świętowania!

Chociaż sen nie zawsze był potrzebny. Naszym przodkom do głowy przychodziły ciekawsze pomysły niż grzeczne pójście do łóżka. Dla przykładu, na początku XX wieku, po zakończeniu balu kostiumowego u Franciszków Potockich Wojciech Kossak wraz z towarzyszami postanowił pójść rano na mszę do kościoła Mariackiego. Cała gromada zrobiła furorę na ulicach miasta, ponieważ na modlitwę udała się w tych samych strojach, w których bawiła się na uroczystości - w autentycznych wojskowych mundurach ze zbiorów rodzinnych Kossaka.

Bale organizowane przez Piwnicę pod Baranami już w zupełnie innych czasach też trwały do samego rana. Ostatni goście nie udawali się jednak na poranną mszę, ale do... tramwaju. Po balu w maju 1973 roku w zamku w Niepołomicach część z nich jechała do pętli tramwajowej w Nowej Hucie, mijając robotników, którzy szli na pierwszą zmianę.

Jeśli bal odbywał się w Pałacu pod Baranami, ostatnim punktem zabawy także był tramwaj. Ale tym razem wcale nie chodziło o środek transportu, a o kawiarnię na Rynku. - Była wąska i długa, więc ją potocznie tak nazywaliśmy - wyjaśnia Piotr Ferster, do 2010 roku dyrektor Piwnicy pod Baranami. - Wymienialiśmy tam ostatnie poglądy na temat balu lub po prostu zaczynaliśmy standardowe leczenie kaca.

Karnet balowy i prawdziwy wodzirej
Każdy XIX-wieczny bal rozpoczynał się polonezem do muzyki Chopina. Taniec prowadziły zawsze najważniejsze osobistości Krakowa. Na pierwszym balu prezydenckim w 1868 roku polonezowi przewodził Józef Dietl z hrabiną Adamową Potocką, a na jubileuszu Ignacego Kraszewskiego w Sukiennicach prezydent Mikołaj Zybilkiewicz w hrabiną Wodzicką. W dalszej części następowały inne tańce z kanonu narodowego. Nie mogło więc zabraknąć polki, oberka i krakowiaka. Jeśli humory uczestników były wystarczająco dobre, tańcom towarzyszył śpiew.

Na balu na pewno nie mogło zabraknąć jednej osoby - wodzireja. W drugiej połowie XIX wieku bale prowadzili między innymi hrabiowie Józef Wodzicki i Edward Myszka Chołoniewski. Rola wodzireja była szczególnie istotna po północy. Wtedy rozbrzmiewał okrzyk "Panowie proszą panie do mazura!".

Był to najbardziej efektowny taniec wieczoru, choć nie każdy mógł wziąć w nim udział. Uwagę wszystkich gości skupiało tzw. pierwsze karo, czyli pierwsze cztery, ewentualnie pierwsze osiem par. Niemniej, uczestnictwo w tym tańcu nawet w dalszych miejscach sprawiało zadowolenie. Na wspomnianym już jubileuszu w Sukiennicach do mazura stanęło aż 340 par! Jako że ten taniec często kończył się oberkiem, w następnej kolejności ruszano do spokojniejszych tańców, czyli różnych odmian walca.

Niezbędnym dodatkiem do każdego balu był karnet, w którym wpisywali się panowie proszący panie do tańca. Był on dowodem powodzenia . Bywało i tak, że niektóre uczestniczki balu nie mogły się pochwalić wieloma wpisami, dlatego same próbowały złapać jak największą ilość partnerów do tańca. Taka "łapanka" zdarzyła się na zabawach u Potockich. Sam Wojciech Kossak stał się ofiarą zdesperowanej pani i nie miał dobrych wspomnień z tego zdarzenia. Jeśli wierzyć jego słowom, należało mu współczuć tej dwuznacznej sytuacji. Na sali "dopadła" go Marusia Witosławska, którą Kossak opisał jako "okropnego potwora, z binoklami na swoim kartoflu".

Bale, które wstrząsnęły Krakowem

Bale krakowskie w XIX i na początkach XX wieku odbywały się przede wszystkim w karnawale. Mogły mieć one charakter publiczny, prywatny i charytatywny. Te ostatnie cieszyły się dużą popularnością, ponieważ w ówczesnym Krakowie mieszkało wiele bogatych ludzi. Dobroczynność była dobrym pretekstem do zabawy, z której dochód przeznaczany był na określony cel. Jednym z takich bali w 1875 roku była uroczystość w Hotelu Saskim. Bal wydano z inicjatywy Marceliny Czartoryskiej na rzecz budowy szpitala dla dzieci. Do mazura stanęło wówczas 90 par.

W historii Krakowa zapisały się także bale prezydentów miasta organizowanie w magistracie. Na pierwszy bal prezydencki rozesłano zaproszenia do tysiąca osób. Inicjatorem uroczystości był Józef Dietl. Bal odbył się 15 lutego 1868 roku w sali Rady Miejskiej. Co zaskakujące, nie był on wcale elitarny, ponieważ miał na celu integrację społeczeństwa. Gości zapraszano nie według statusu społecznego, ale według zasług dla Krakowa. Przybyli więc zarówno arystokraci, uczeni czy burżuazja, jak i przemysłowcy, kupcy. Nawet jeśli prezydent szedł spać, zostawiał gości na sali, by bawili się do rana.

Innymi specyficznymi balami były reduty, czyli bale kostiumowe. Specjalistami od tego typu zabaw byli Franciszkowie Potoccy. Kiedy na początku XX w. świętowali odnowienie salonu na Brackiej, który był w stylu ludwikowskim, wszyscy goście ubrani musieli być w duchu tej epoki. Największy zachwyt wywołał wspomniany wcześniej Wojciech Kossak, a jako Maria Antonina wystąpiła Róża Tarnowska. Specjalnie także na ten bal Potoccy sprowadzili ze swoich dóbr na Ukrainie kozaków ubranych w kontusze.

Równie wspaniały był bal pożegnalny o charakterze historyczno-kostiumowym zorganizowany dla Mikołaja Zyblikiewicza, który w trakcie kadencji prezydenckiej został mianowany marszałkiem Galicji. Wyjątkowo odbył się on nie w magistracie, a w górnych salach Sukiennic. Poloneza prowadził Zbylikiewicz z poetką Jadwigą Łuszczewską, a za nimi kroczyło kilkadziesiąt par w strojach historycznych. Wojciech Kossak jak zawsze wywarł największe wrażenie, tym razem strojem ułana, a wśród pań zabłysnęła Marianowa Sokołowska jako św. Kinga.

Tradycja bali przetrwała dzięki Piwnicy pod Baranami

Ostatnie prawdziwe bale organizowała w latach 70. Piwnica pod Baranami. Piotr Skrzynecki nie raz sprawiał, że niemożliwe stawało się możliwe. Oprawą przypominały one te z zeszłej epoki. Niezwykłym balem był na przykład wydany w Sukiennicach bal pod hasłem "Wjazd księcia Józefa Poniatowskiego". Piotrowi Skrzyneckiemu nikt nie dawał szans na to, że władze komunistyczne zgodzą się na niego, ale się udało. Postać księcia Józefa odgrywał Daniel Olbrychski, a jego kobietą była Anna Dymna.Bal rozpoczął się oczywiście polonezem. Podczas wieczoru wystąpił Marek Grechuta i Maryla Rodowicz. - Było to ogromne przedsięwzięcie, wręcz szalone - zapewnia Marek Pacuła.

13 listopada 1976 r. wydano kolejny, tym razem turecki bal z okazji 93. rocznicy pojawienia się po raz pierwszy światła elektrycznego na Rynku. Uroczystość rozpoczął nowy hymn Piwnicy pod Baranami, odśpiewany przez chór Echo, którego towarzystwo wysłuchało w ciemności na dziedzińcu Pałacu pod Baranami. Dopiero po tym zabłysły światła, odpalono sztuczne ognie i petardy. Wytwornie ubrani goście zostali przywitani pięknym, sztucznym śniegiem, padającym z ostatniego piętra Pałacu. Na balu funkcjonowała poczta francuska - każda pani mogła wysłać liścik miłosny do pana, który zwrócił jej uwagę.

W tym roku Kraków znowu sobie przypomni, jak wygląda bal z prawdziwego zdarzenia. Piwnica pod Baranami organizuje w pałacu sylwestera. Zabawa ma nawiązywać do tradycji balów wydawanych w tym miejscu. Tej nocy znowu otworzą się na oścież sale balowe pałacu i przestrzenie Piwnicy. Zabawa będzie miała charakter "absurdalno-bajkowy", ponieważ tematem przewodnim jest "Alicja w Krainie czarów" Lewisa Carolla.

Specjalnie na tę okazję organizatorzy przygotują wyjątkową scenografię oraz wykwintne menu. Na przybyłych czekają liczne występy artystyczne. Ciekawe, czy goście i tym razem w balowych strojach udadzą się na mszę do kościoła Mariackiego lub do którejś z kawiarni na ostatnie pogawędki. A może wrócą do domów tramwajem?

Przygotowując tekst, korzystałam z książki"Salony Krakowskie"Anny Gabryś

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska