W poniedziałek przez Kraków przejechał samochód z podejrzaną wiadomością na tylnej szybie. Była to kartka z napisem "Pomocy, on nas porwał". Sprawa zaniepokoiła przechodniów, którzy powiadomili policję. Na nogi zostały postawione wszystkie patrole w mieście. W poszukiwaniach samochodu udział brało kilkuset mundurowych. Wszystko okazało się jednak głupim żartem trójki młodych osób.
Policjanci ustalili najpierw, że auto jest zarejestrowane w Kaliszu. Pod adresem wskazanym w bazie danych mieszkali rodzice 28-latka, który wraz z dwójką przyjaciół wybrał się w podróż po Małopolsce. Rodzice przyznali, że mają kontakt z synem, a on sam poinformował ich, że wszystko z nimi w porządku.
Kilka godzin później trójka "podróżników" odnalazła się i na jednym z komisariatów wyznała, że całe zajście to był głupi żart.
Teraz będą mieli jednak mniej powodów do śmiechu. Za spowodowanie niepotrzebnych czynności służbowych policji grozi im wysoka kara grzywny. Ponadto policjanci zamiast zajmować się głupim żartem, mogli być w tym czasie naprawdę potrzebni na miejscu innych zdarzeń.