- Tak jest zawsze. Nawet włączony telewizor nie zagłusza tych rozmów - opowiada Czesław Czyszczoń.
Z trudem można zrozumieć jego słowa. Mówi bardzo niewyraźnie, co bardzo go stresuje, i przy tym się jeszcze bardziej denerwuje. Mówi o tym, że w weekendy, a teraz gdy jest ciepło, nawet częściej, ludzie przesiadują tu do późnych godzin nocnych. Nieraz piją alkohol, palą papierosy i przeklinają.
Rodzinna tragedia
Mężczyzna opiekuje się synem Jerzym, który do 12. roku życia był zdrowym, pełnym życia chłopakiem. Wtedy zachorował i by zdiagnozować źródło choroby wykonano biopsję. Niestety się nie udała i pacjent został sparaliżowany. Nie miał odpowiedniej rehabilitacji, gdy był dzieckiem i do dziś jest całkowicie niesprawny. Nawet nie potrafi samodzielnie jeść.
- Taki los zgotowali mu lekarze. Chcę, by miał choć trochę spokoju, tyle mu się należy - mówi zrozpaczony mężczyzna.
W opiekę nad synem wkłada całe serce. Z uwagi na przekroczenie progu dochodowego, który wynosi nieco ponad 500 zł na osobę, Gminny Ośrodek Społeczny w Kętach nie może mu zaproponować wsparcia finansowego. Zaoferowano mu inny rodzaj pomocy - kogoś, kto pomagałby w opiece nad Jerzym.
Pan Czesław postanowił jednak opiekować się synem sam, dopóki starczy mu sił. Nie wszyscy mieszkańcy bloku wiedzą, w jak ciężkim jest stanie i być może właśnie to sprawia, że nie rozumieją trudnej sytuacji rodziny.
Ławka znika i pojawia się
Pracownicy Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej na wniosek Czyszczonia dwa miesiące temu zdemontowali ławkę stojącą przy klatce.
- Rozumiem jego argumenty. Nie dziwię się, że przeszkadza mu, dlatego została usunięta - mówi Andrzej Prus, kierownik wydziału technicznego firmy Komax, która zarządza budynkiem.
Rodzina krótko cieszyła się z ciszy. Kilka dni po zdemontowaniu ławki do zarządcy wpłynęła z kolei petycja podpisana przez większość mieszkańców klatki, przy której stała sporna ławka. Domagali się jej przywrócenia. Argumentowali, że mieszkają tu matki z dziećmi, które potrzebują miejsca, by usiąść na dworze z pociechami.
Zaledwie po tygodniu pracownicy Komaxu ponownie pojawili się na os. Królickiego i zamontowali ją.
- Ławki stawiane są na wniosek mieszkańców. Tak też było w tym przypadku - zapewnia Andrzej Prus. Jak tłumaczy, zadecydował demokratyczny głos większości mieszkańców. Z tyłu bloku znajdują się inne ławki, z których mało kto korzysta.
- Gdy tam siedzą ludzie, nikomu to nie przeszkadza - podkreśla Czyszczoń. Jego zdaniem, gdyby ławki przed klatką nie było, wtedy ludzie korzystaliby właśnie z tamtych. Prosi o to sąsiadów. Problem nieco mogłaby też zniwelować wymiana okien w mieszkaniu Czyszczonia od strony ulicy.
Wymiana okien
Obecne okna nie tłumią dźwięku, nawet gdy są zamknięte, słychać prowadzoną na zewnątrz cichą rozmowę. Zarządca nie wyklucza, że pomoże przy ich wymianie.
- Do tej pory nie mieliśmy takiej sprawy. Przyjrzymy się jej dokładnie - zapewnia Andrzej Prus.