- Najbardziej lubię jabłka. Soczyste i słodkie. Lepiej smakują niż w domu - uśmiecha się 10-letnia Kinga. Dziewczynka przyznaje, że do tej pory zjadała na przerwie słodki batonik lub kupowała w szkolnym sklepiku paczkę paprykowych czipsów. - Nie sądzę, by akcja zmieniła nawyki żywieniowe dzieci. Na pewno jednak ożywi ich dietę - przekonuje dyrekcja libiąskiej "dwójki".
Zadowolenia nie kryją także rodzice uczniów.
- Do tej pory nie byłam w stanie wymusić na Kamilu, by zjadł do obiadu surówkę - żali się Agnieszka Kumala z Libiąża, mama 10-latka. Odkąd zaczęli serwować w szkole owoce i warzywa, chłopczyk zaczął chętniej sięgać po jarzyny. - Przekonał się, że są smaczne i zdrowe. Jednak rówieśnicy i nauczyciele mają większą siłę przekonywania - uśmiecha się młoda libiążanka.