Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łososina Górna. Milena Michalik wybudziła się ze śpiączki i uczy żyć od nowa. Możemy jej pomóc

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Miała 20 lat i całe życie przed sobą. Jeden dzień i wypadek zmienił wszystko. Zabrał marzenia i plany. System odebrał nadzieję na leczenie i skazał na wegetację. Tylko determinacja rodziny i wola życia dziewczyny sprawiła, że Milena Michalik z Łososiny Górnej wybudziła się ze śpiączki i robi coraz większe postępy.

Ciepły sierpniowy dzień. Końcówka wakacji. Po pracy, rodzice Mileny wrócili do domu i z przerażeniem odkryli, że nie ma ich córki w domu. Poprzedni wieczór spędziła ze znajomymi. Kiedy rano wychodzili do pracy, byli przekonani, że ich córka jest w domu. Teraz okazało się, że nie wróciła na noc. Z dziwnym niepokojem wsiedli do samochodu i pojechali na jej poszukiwanie. W jednym domu usłyszeli: To nie słyszeliście, że tu był wypadek? – spytali sąsiedzi. O 1.00 w nocy po Milenę przyleciał helikopter i zabrał 20-latkę w krytycznym stanie do szpitala w Tarnowie.

Nie rokuje

W szpitalu nie czekały na rodzinę pocieszające wieści: Milena ze względu na duże uszkodzenia mózgu i brak przytomności została wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną. Lekarze byli oszczędni w słowach, prosili jedynie, by wierzyć. Po trzech dniach zaczęli wybudzać 20-latkę. Niestety dziewczyna dostała ataków padaczki. Kolejne wybudzanie po dziewięciu dniach również zakończyło się niepowodzeniem. Tomograf głowy także nie wykazywał żadnej poprawy. Po 4 tygodniach Milena została przewieziona do szpitala w Limanowej. Tutaj lekarze nie dawali jej już żadnych szans na wybudzenie. Z uwagi na niepomyślne rokowania, 20-latka nie została zakwalifikowana do programu NFZ „Leczenie dorosłych ze śpiączką”, lekarze sugerowali umieszczenie jej w Zakładzie Opieki Leczniczej.
- Nigdy nie pogodziliśmy się z tym. Zaczęliśmy szukać ratunku dla Mileny na własną rękę. Znaleźliśmy prywatny ośrodek w Olsztynie i rozpoczęliśmy zbiórkę na dalsze leczenie – podkreśla siostra Iwona. Miesiąc pobytu w ośrodku łącznie z lekarstwami to koszt prawie 30 tys., ale rodzina nie została sama. Jej apel o pomoc spotkał się wielką odezwą. Na pomoc ruszyła rodzina, znajomi, przyjaciele, a nawet zupełnie obce osoby. Udało się zgromadzić środki na umieszczenie Mileny w prywatnym ośrodku. Tam, po 1,5 miesiącu zaczęła się budzić.

Budzi się!

- Pamiętam, jak zobaczyłam Milenkę pierwszy raz po wypadku. Nie było z nią żadnego kontaktu, ale jej smutne oczy wyrażały żal, ból, rozpacz, niezgodę na to, co ją spotkało, sprzeciw wobec okrutnego losu, który na progu dorosłości uwięził ją w ciele, jak w więzieniu. Buzia była wykrzywiona w grymasie ogromnego cierpienia. Z oczu cały czas płynęły łzy – opowiada ciocia Bożenka, która pojechała na kilka dni zastąpić jej mamę, panią Elżbietę. W niedzielę kobieta zauważyła, że Milena podnosi rękę. W kolejnych dniach 20-latka zaczęła już kiwać głową na zadawane jej pytania.
– Wracała do nas, to było jak cud, łzy lały mi się strumieniami. Powiedzieli nam, że Milenka będzie żyć w stanie wegetatywnym, nie dano jej żadnej szansy, a ona już po kilku tygodniach zaczęła się budzić i reagować. Czułam radość i niedowierzanie. Byliśmy świadkiem cudu – opowiada ze łzami w oczach ciocia. Pani Bożena od razu zadzwoniła do siostry z wiadomością: Milenka budzi się!
Dziś 21-latka podtrzymywana chodzi, pisze i wypowiada pojedyncze słowa: pić, spać, iść, próbuje samodzielnie jeść, wykonuje proste polecenia. Od 2 lutego przebywa w limanowskim Rehstabie. Tu, koszt miesięcznej rehabilitacji to 18 tys. złotych.

Ciocia Milena

Ze zdjęcia spogląda na nas piękna, drobna blondynka. W jej roziskrzonych oczach widzimy plany i marzenia na przyszłość. Jak każda 20-latka łapała zachłannie życie. Życzliwa, serdeczna z sercem na dłoni. Najmłodsza w domu była pupilką całej rodziny. Przyciągała dzieci jak magnez, a te lgnęły do niej jak do nikogo w rodzinie. Na słowo ,,ciocia Milena” rozlegał się pisk szczęścia maluchów. Podczas zabawy była cała dla nich. Dzieci wyczuwały to od razu, dlatego wizyta u cioci była dla nich największą nagrodą. Z pracą z dziećmi Milena chciała też związać swoją przyszłość.
– Od momentu wypadku nie byłam z synkiem u Mileny. Boję się jego reakcji, kiedy podbiegnie do niej, złapie za rękę i spotka się z brakiem reakcji. Ciocia Milena nie poderwie się, nie weźmie go na ręce, nie pobiegnie się z nim bawić. Synek do dziś pyta mnie, kiedy zabiorę go do ulubionej cioci, a ja nie wiem, jak mu powiedzieć, że tamtej cioci, jaką on zna i pamięta nie ma – opowiada szeptem siostra Iwona.

Codzienność

Najciężej było na początku. Brutalna rzeczywistość powoli odbierała nadzieję, klękała psychika.
– Mama nie była w stanie znieść widoku płaczącej, wykrzywionej w bólu rozpaczy twarzy siostry jeszcze przed wybudzeniem. Ten szloch nie cichł nawet w nocy, a mamie, która była przy niej 24 godziny na dobę rozrywał serce – wspomina Iwona.
- To był czas, w którym z poczucia bezsilności nawet łzy nie płynęły już z oczu. Tylko czekałam z której strony przyjdzie kolejny cios i zawali resztkę naszych wątłych sił. Mama w tym roku miała przejść na emeryturę. Cieszyła się, że wolny czas poświęci wnukom. Jeden dzień wywrócił cały nasz świat – mówi łamiącym się głosem.
Dziś rodzina cieszy się każdego postępu Mileny. Każdy jej nowy ruch, wypowiedziane słowo, nowa umiejętność przyjmowana jest z wdzięcznością, ale codzienność jest trudna i przygniata do ziemi. W zaciszu czterech ścian trwa walka ze strachem o przyszłość i z własną bezradnością. Ludzie szybko przyzwyczajają się do takich tragedii, dla rodziny dotkniętej taką tragedią to dramat do końca życia. Milena jest na poziomie świadomości 2-letniego dziecka. Uszkodzenie płatu czołowego spowodowało u niej zachwiania emocji. Nie ma nad nimi kontroli, często reaguje płaczem, czasem złością. Ma zaburzenia łaknienia, snu, pamięci. Wymaga opieki 24 godziny na dobę. Pani Elżbieta, zrezygnowała z pracy, by być przy niej cały czas, ale z wieloma czynnościami, jak np. z myciem, nie jest sobie w stanie poradzić. Ta sytuacja odcisnęła wielkie piętno na całej rodzinie, wszystkie dotychczasowe plany podporządkowała opiece nad 21-latką i zapewnieniem jej opieki. Strach i bezsilność spotkały się też z urzędowym murem i absurdami. Do tej pory oprócz świadczenia uzupełniającego dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji rodzinie nie udało się uzyskać innych dodatków.
- Siostra ma orzeczenie o niezdolności do samodzielnego funkcjonowania, ale nie ma jeszcze orzeczenia o niepełnosprawności, a w konsekwencji prawa do innych zasiłków i dofinansowań. Takie sprawy ciągną się, przeszkody piętrzą na każdym kroku, a środki topnieją. Był taki czas, że kiedy słyszałam dźwięki telefonu, bałam się go odebrać, by nie usłyszeć kolejnej, złej wiadomości – tłumaczy Iwona. - Co będzie za kilka lat, kiedy rodzicom braknie siły? – pyta, ale na te pytania póki co nie ma odpowiedzi. Jest tylko nadzieja.

Podać dłoń

W mediach społecznościowych zorganizowano grupę: ,,Razem obudzimy Milenę”, na której odbywają się charytatywne licytacje różnych przedmiotów i usług. Armia Mileny liczy już prawie 4 tys. członków. Równolegle prowadzona jest zbiórka pieniędzy za po-średnictwem serwisu Zrzutka.pl: ,,SYSTEM NIE DAŁ MILENIE SZANSY A ONA CHCE ŻYĆ”. Milena jest podopieczną stowa-rzyszenia „Bądźmy Razem”. Można przekazać jej 1 proc. podatku: KRS: 0000343690, Cel szczegółowy: MILENA MICHALIK
- Z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy są z nami od po-czątku. Bez Was nie dalibyśmy rady. Jesteście filarem na którym się opieramy, gdy zwyczajnie po ludzku brakuje nam sił. Wierzy-my, że z Wami wygramy tę walkę – kończy Iwona.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska