Koledzy z zespołu Mietka Szcześniaka po chwili wrócili do grania, ale bez prądu. Brzdękali tak kilka minut, aż zapaliły się pierwsze światła, za kilka minut kolejne i Mieczysław Szcześniak wrócił na scenę.
- Taka sytuacja nie powinna się zdarzyć - mówi Wioletta Drab, menagerka Mietka Szcześniaka. - Dostał iskrą w ucho. Dobrze, że wybiło bezpieczniki - dodaje. Na szczęście artysta raczej nie doznał żadnego uszczerbku na zdrowiu. Gdy dzwoniliśmy do jego menagerki, ok. godz. 10 odsypiał podróż.
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska