Brukselczycy nie chodzą po Molenbeek po zmroku, ale też doskonale wiedzą, że jeśli nie wejdą do knajpy pełnej pijanych Arabów (a są takie), to nic im nie grozi. Myślę, że terroryści uderzyli w Paryżu, bo w Brukseli byłoby im trudniej. Ale nie tylko. Imigranci w Belgii są bardziej znacjonalizowani niż we Francji, ponieważ system pomocowy wypłaca kasę tylko tym, którzy są zarejestrowani i regularnie posyłają dzieci do szkół, gdzie z kolei socjalizuje się je laicko i proeuropejsko. Dziś Molenbeek poza imigrantami zarobkowymi wypełniają również artyści designerzy, dla których to miejsce jest tym, czym dla młodych krakowian Zabłocie. I szlag ich trafia, gdy słyszą o swojej dzielnicy bzdury wyssane z palca.
Molenbeek-Saint-Jean spokojna jak zawsze
Tadeusz Płatek

Przez dwa lata, z przerwami, mieszkałem w Brukseli. 200 metrów od miejsca, gdzie zaplanowano zamach w Paryżu. Było i jest tam mnóstwo Arabów, ale też Włochów, Greków i Polaków, głównie z Siemiatycz i Białegostoku. Janusz Korwin-Mikke stwierdził ostatnio, że ,,dzielnica Molenbeek w Brukseli jest poza faktyczną kontrolą belgijskich władz”. Otóż nie jest. A Korwin, trawestując Marka Hłaskę - nie dostał w mordę od belgijskiego policjanta, więc nie wie, co to znaczy być bitym. Bo tamtejsza policja jest bardzo brutalna.