W ostatnią niedzielę i poniedziałek (10-11.07) pogoda w całym kraju zmieniała się jak w kalejdoskopie. Na przemian obserwowaliśmy słońce, deszcz, burze, grad i porywisty wiatr. Pojawiło się nawet kilka zalążków trąb powietrznych, ale na szczęście nie sięgnęły one powierzchni ziemi.
Inaczej jednak było nad Morzem Bałtykiem, gdzie można było zobaczyć spektakularne trąby wodne, niekiedy paradujące całymi grupami. W sumie na południowym i środkowym Bałtyku zaobserwowano około 20 morskich tornad, z czego jedną z plaży w Jastarni na Półwyspie Helskim. Największe zarojenie trąb odnotowano jednak u wybrzeży Estonii, gdzie pojawiło się ich 10.
Trąba wodna to odpowiednik trąby lądowej, z tym wyjątkiem, że występujący nad akwenem. Z kolei w przeciwieństwie do trąby powietrznej (tornada), do powstania nie potrzebuje superkomórki burzowej, a więc również mezocyklonu. Zazwyczaj wiatr wokół leja oscyluje w okolicach 100-120 kilometrów na godzinę. Rzadko kiedy spotkać można silniejsze morskie tornada.
