Do groźnego pożaru doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek. W zakładzie obok siebie stało 17 betoniarek. Gdy Stelmach z pracownikiem pojawili się, żeby przygotować beton do budowy mostu w Roztoce Wielkiej, paliły się dwa auta. Szybko przeparkowali pozostałe pojazdy, dzięki czemu ogień nie przeniósł się dalej. Straty związane z częściowym zniszczeniem dwóch ciężarówek przekroczyły 400 tys. zł.
Niedługo potem znaleziono podejrzane pojemniki z mieszanką benzyny i oleju napędowego. Jeden był prawie pusty, drugi pełen. Przedsiębiorca uważa, że podpalacze nie zdążyli tego użyć, bo zostali spłoszeni.
Sądecka policja ostrożnie komentuje te doniesienia, choć przyznaje, że nie wyklucza podpalenia.
- Nie mamy jeszcze ekspertyzy biegłego z zakresu pożarnictwa - zastrzega inspektor Henryk Koział, komendant miejski policji w Nowym Sączu.
Dla brygadiera Pawła Motyki, zastępcy komendanta sądeckiej straży pożarnej, ta wersja z podpaleniem wygląda bardzo prawdopodobnie. - Ogień pojawił się w środku nocy, w dodatku po dniu, w którym pojazdy nie były używane - argumentuje brygadier Motyka.
Marcin Stelmach dodaje, że tamtej nocy była burza, której towarzyszył ulewny deszcz.
- Gdyby nie ta nawałnica, to ogień mógłby znacznie szybciej przenieść się na inne auta - zauważa.
Betoniarnia działa od 1991 roku. Nigdy wcześniej nie było w niej nawet drobnej kradzieży, choć obiekt nie był ogrodzony.
- Teraz to się zmieni, montujemy monitoring - dodaje Stelmach.
Betoniarnia nie ma w okolicy konkurenta. Właściciele nie potrafią powiedzieć, kto byłby zainteresowany podpaleniem. Obecnie dostarczają beton na trzy budowy w Gorlicach, ale przetargi zostały rozstrzygnięte wiele tygodni temu. Inwestycje realizuje duża firma, a betoniarnia z Cieniawy jest tylko jednym z wielu podmiotów, które zarabiają na tych budowach.
- Nie miałem żadnego zatargu z kimkolwiek z branży - zapewnia Marcin Stelmach. - Nie dostałem też żadnych pogróżek czy ostrzeżeń od potencjalnych konkurentów. Pożar był dla mnie zupełnym zaskoczeniem.
Wydarzeniami w Cieniawie zaniepokojeni są strażacy.
- Gdyby hipoteza o podpaleniu się potwierdziła, to rodzi się pytanie, co będzie następnym celem podpalaczy - kończy Paweł Motyka.