Dlaczego wybrał pan Sejmik Województwa Małopolskiego, a nie dobrze płatną posadę prezesa?
Jestem zaangażowany w działalność polityczną i społeczną od 1989 roku. Byłem radnym Limanowej i burmistrzem tego miasta. Od 12 lat jestem radnym Sejmiku Województwa Małopolskiego. Wyborcy trzykrotnie mi zaufali i za każdym razem mój wynik był lepszy. Czuję się więc zobowiązany do kolejnego startu, choć z góry nie zakładam, że zdobędę mandat.
Wybierając sejmik, trochę pan jednak ryzykuje.
To prawda. Tracę obecną posadę i nie mam powrotu. Nie mam też na oku nowej pracy. Zanim zostałem prezesem spółki, przez ponad 17 lat byłem dyrektorem szkoły w Słopnicach. Ale uważam, że najbliższe pięć lat dla województwa może być ciekawym okresem i nie chcę rezygnować z pracy w samorządzie na rzecz mieszkańców. Oczywiście posada prezesa przez kolejne miesiące może byłaby finansowo bardziej intratna i wygodna. Z drugiej jednak strony mam zobowiązania wobec wyborców i kolegów radnych. Gdybym nie wystartował w wyborach, byłby to rodzaj dezercji.
A może ma pan po prostu wzmocnić listę Prawa i Sprawiedliwości w sejmiku?
O wynikach wyborów mogą zdecydować jeden-dwa mandaty. Niekandydowanie osób w poszczególnych okręgach, które w poprzednich wyborach uzyskiwały dobre wyniki, zwyczajnie mogłoby oznaczać, że nie można liczyć na zmianę ekipy rządzącej w sejmiku. Nie od dziś wiadomo, że łatwiej się pracuje, jeśli jest współpraca z rządem, w którym większość ma PiS.
Szykuje się pan na stanowisko marszałka Małopolski?
Słyszałem, że niektórzy przymierzają mnie do tej funkcji, i jest to miłe. Ale, jak to często bywa w polityce, ten, kto jest publicznie wymieniany jako kandydat do jakiejś funkcji, potem ma mniejsze możliwości jej objęcia. Wybór władz województwa zależy od wyników wyborów. Ja nie kandyduję z myślą, że mogę objąć jakąkolwiek funkcję. Nie dzielę skóry na niedźwiedziu, który hasa jeszcze po lesie.
ZOBACZ KONIECZNIE: