Parking przed Oświęcimskim Centrum Kultury od soboty stał się miejscem rozrywki dla najmłodszych mieszkańców miasta. Stanęło tam wesołe miasteczko. Pytanie brzmi, czy na pewno jest tam bezpieczne?
Rollercoaster oblegany
Jedno z urządzeń - rollercoaster, czyli wagonik jeżdżący po szynach w górę i w dół, wzbudził ciekawość Pawła Wodniaka, mieszkańca Oświęcimia i dziennikarza portalu Fakty Oświęcim.
- Nogi tego urządzenia wspierały się na drewnianych klocach. Mocno się chybotały, jak rollercoaster sunął górą - relacjonuje Paweł Wodniak. Postanowił zawiadomić o tym fakcie straż miejską i w chwili, kiedy rozmawiał z dyżurnym, spod jednej nogi wypadł klocek.
W tym momencie przerażona żona naszego rozmówcy pobiegła do budki, gdzie stał człowiek obsługujący urządzenie. Chciała, by je zatrzymał, bo ta jedna noga wisiała w powietrzu.
- Całkiem spokojnie odpowiedział, że to się zdarza i nie ma wpływu na bezpieczeństwo ludzi - mówi zbulwersowany pan Paweł. - Po czym przyszedł inny pan z wielkim młotem i bez cienia emocji wklepał drewienko na swoje miejsce - dodaje.
Na miejscu pojawiła się straż miejska, która mogła jedynie sprawdzić dokumentację, bowiem nie ma kompetencji, by skontrolować urządzenia. Podobnie, jak policja i organizator przedsięwzięcia, czyli OCK.
Kto jest odpowiedzialny?
Lunapark prowadzą Czesi, którzy mają siedzibę firmy w Polsce. Podpisali umowę na wynajem terenu z Oświęcimskim Centrum Kultury. Jak twierdzi dyrektorka OCK, firma jest bardzo solidna, jej pracownicy dokładnie montowali urządzenia, sami je testowali, a także umyli.
Firma ma na wszystkie urządzenia wymagane atesty i certyfikaty - mówi Apolonia Maj, dyrektor OCK. To ona również odpowiada za bezpieczeństwo użytkowników urządzeń.
Przyznaje, że zaniepokoił ją ten rollercoaster, ale tylko z tego względu, że stoi tuż przy ul. Śniadeckiego. Jednak właścicielka firmy uspokoiła ją, że wszystko jest w należytym porządku. Nawet te poukładane jedna na drugiej kostki, na których wspierają się nogi urządzenia.
- Sprawa bezpieczeństwa jest najważniejsza, ale nie mam uprawnień do kwestionowania zabezpieczeń tych urządzeń - dodaje Maj.
Z tego też powodu nie ma podstaw do zerwania umowy z Czechami. Nasi dziennikarze byli na miejscu w poniedziałek wieczorem. Wagoniki pełne dzieci trzęsły się, przejeżdżając po szynach. Po zatrzymaniu się mężczyzna z obsługi podchodził i młotem dobijał poluzowane drewniane kostki.
Pozostaje tylko modlić się, aby nikomu nic się nie stało i by jak najszybciej wesołe miasteczko odjechało. Jedno, co jest pewne, że za rok go tu nie będzie. Dyrekcja OCK postanowiła, że zostaną tylko dmuchańce.
Dozór tylko z nazwy
Próbowaliśmy ustalić, kto może skontrolować wesołe miasteczko. Jak się dowiedzieliśmy, Urząd Dozoru Technicznego wśród wielu kompetencji ma również nadzór nad objazdowymi lunaparkami, ale w ograniczonym zakresie.
- Zgodnie z rozporządzeniem możemy kontrolować tylko i wyłącznie karuzele - mówi Maciej Zagrobelny, rzecznik Urzędu Dozoru Technicznego.
Przyznaje, że takie miejsca rozrywki na kółkach, jak ten rollercoaster, nie są objęte niczyim nadzorem, choć w tym wypadku, przyjrzą się urządzeniom zainstalowanym w Oświęcimiu.
Wczoraj przekazał informację do oddziału w Bielsku-Białej. Dołączył również zdjęcie, które przesłaliśmy mailem.
- Absolutnie urządzenie w takim stanie nie jest urządzeniem bezpiecznym - mówi stanowczo Zagrobelny.
Co na to właściciele? Nie chcieli z nami rozmawiać i straszyli nas policją.