Iwona Zięba na jarmark na sądeckim Rynku przyjechała wczoraj z Korzennej. Ceni zdrową żywność z pewnego źródła.
- Tu mam gwarancję, że znajdę potrawy bez żadnej chemii. Wspieram lokalnych przedsiębiorców. Wszyscy więc na tym korzystamy - mówi, sięgając po pasztety z fasoli jaś. Specjał przygotowany przez Janinę Molek z Tropia.
Łukasz Osman ubolewa, że jeszcze nikt nie otworzył w Nowym Sączu sklepu regionalnego, gdzie można by było znaleźć wszystkie sądeckie przysmaki. - Chętnie bym tam kupował. Teraz robię jednak zakupy w markecie, bo nie mam czasu na szukanie lokalnych produktów w różnych punktach.
Docenia organizację Jarmarku Wielkanocnego. - Przynajmniej mogę zrobić zapasy - dodaje. Chciałby, żeby takie kiermasze odbywały się częściej.
Sądecka Kongregacja Kupiecka zorganizowała jarmark, żeby zachęcić sądeczan do zakupu lokalnych produktów. Trzydzieści z nich może się pochwalić znakiem promocyjnym „Sądeckie” - przyznawanym od niedawna.
- Jarmarki i festiwale smaków to jest najbardziej skuteczna dla nas forma promocji. Naszym wyrobom trudno przebić się do sieciówek i trafić na sklepowe półki - zauważa Antoni Pawłowski, właściciel Tłoczni Owoców w Żbikowicach.
Jarmark Wielkanocny stał się miejscem wymiany produktów i ciekawych pomysłów, jak wykorzystać przysmaki do promocji miasta.
- Myślimy o tworzeniu koszyków sądeckich, które mogłyby być pamiątkami dla odwiedzających nas gości - mówi Józef Pyzik, prezes Sądeckiej Kongregacji Kupieckiej.
Liczy, że samorządy lokalne i firmy zainteresują się ich zakupem w celach promocyjnych. W jednym ze swoich sklepów przy ul. Długosza Pyzik wprowadził wszystkie 30 produktów wyróżnionych marką „Sądeckie”.
- Zastanawiam się, czy na stołach konferencyjnych, jakie organizują różne sądeckie instytucje i firmy, mogłyby pojawić się lokalne wody mineralne czy soki zamiast popularnych marek - nadmienia Ilona Pawłowska, producentka soków.
Kongregacja Kupiecka sprawą zainteresowała Nowosądecką Izbę Turystyczną, która zrzesza restauratorów i hotelarzy. Liczy na współpracę.