https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Świnie dopadł wirus! Na rzeź tylko z kwitem...

Małgorzata Targosz
W trzodzie państwa Mokwów z Wieprza nie wykryto choroby, muszą mieć na to świadectwa
W trzodzie państwa Mokwów z Wieprza nie wykryto choroby, muszą mieć na to świadectwa Małgorzata Targosz
Sprzedaż prosiąt jedynie ze świadectwem. Hodowcy żalą się, że to zbędne utrudnienie.

Hodowcy trzody chlewnej w powiecie wadowickim są oburzeni. Znów nałożono na nich kolejne badania, jakim muszą zostać poddane ich zwierzęta. W konsekwencji trzeba płacić weterynarzom za zaświadczenia o stanie zdrowia świni. - Skubią rolnika z każdej strony - denerwują się hodowcy.

Sprawa dotyczy choroby Aujeszky'ego, która od kilku długich miesięcy dziesiątkuje prosiaki w całym powiecie. Choroba, zwana wścieklizną rzekomą, na szczęście nie jest groźna dla człowieka. Jednak służby weterynaryjne robią wszystko, by nie rozpowszechniała się na inne zwierzęta.

Najbardziej wrażliwym gatunkiem na wirus Aujeszky'ego są świnie i to one są też głównym skupiskiem zarazków, które atakują układ odpornościowy. Zwierzęta w ciągu 1-4 dni od wystąpienia wyraźnych objawów padają. Dlatego też każda trzoda chlewna jest badana.

Na dodatek prosiaki, które idą na targ czy rzeź, muszą mieć świadectwo zdrowia.

Wystawia je weterynarz, a hodowca za to płaci. Płacą też ci, którzy na jarmarku zwierzęcym chcą kupić prosię, bo cena ich w ostatnich miesiącach wzrosła - i to znacznie.

- To nie jest problem tylko w naszym powiecie, lecz w całej Małopolsce. Za badania wykrywające chorobę Aujeszky'ego jednak nie płaci hodowca, ale Skarb Państwa - tłumaczy Agnieszka Sarapata, inspektor weterynarii do spraw zawalczania chorób zakaźnych zwierząt w Wadowicach.
Z tym właściciele trzód chlewnych się zgadzają.

- Nasza trzoda była przebadana trzy razy, taki jest bowiem wymóg. Choroby nie wykryto. Jednak teraz, za każdym razem gdy chcemy sprzedać prosiaki, weterynarz musi wystawić świadectwo zdrowia. A za to już się płaci - tłumaczy Bolesław Mokwa, radny gminy Wieprz.

Jego syn jest hodowcą świń. Uważa, że świadectwo to spory ciężar.

Za takie świadectwo gospodarz musi za każdym razem zapłacić 17 zł. Weterynarz do Wieprza przyjeżdża trzy razy w tygodniu i w gabinecie sołtysa wydaje takie dokumenty.

- Najdziwniejsze jest to, że wydaje zaświadczenia, nie oglądając świń. Czy zatem takiego certyfikatu nie można by było wystawić raz na rok? - pyta Mokwa. Jego zdaniem, w ten sposób utrudnia się tylko pracę rolnikowi.

- Jeżeli się nie zdąży dojść do weterynarza w godzinach, w których urzęduje, to potem trzeba za nim jeździć po okolicy - skarżą się wadowiccy rolnicy.

Jak wyjaśnia Agnieszka Sarapata, takie są przepisy.

- Świadectwo zdrowia dla świń sprzedawanych na rzeź jest ważne tylko trzy dni, a do handlu dziesięć dni - wyjaśnia inspektor weterynarii z Wadowic.

Takie postępowanie ma zahamować rozprzestrzenianie się choroby prosiaków. W powiecie wadowickim wykryto już w 30 hodowlach jej ogniska.

Wybrane dla Ciebie

Do Krakowa zjechały na targi małe, mobilne... domy. Ile za ruchomy metr?

Do Krakowa zjechały na targi małe, mobilne... domy. Ile za ruchomy metr?

Zmiany w ruchu na drodze wojewódzkiej. Drogowcy zajmują jezdnię. Duże utrudnienia

Zmiany w ruchu na drodze wojewódzkiej. Drogowcy zajmują jezdnię. Duże utrudnienia

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska