Niespełna 200-metrowy odcinek ul. Narutowicza pomiędzy ul. Wita Stwosza i Bandrowskiego to jedna z najbardziej pechowych tras w Tarnowie. Nie doczekał się remontu w 2011 roku, kiedy zmodernizowano większą część tej jednej z głównych arterii komunikacyjnych w mieście. Odkładane prace rozpoczęły się wprawdzie jesienią ubiegłego roku, ale po wymianie chodników i krawężników, trzeba było je przerwać na kilka miesięcy, bo przyszła zima.
Magistrat tłumaczył wówczas, że podczas ujemnych temperatur nie powinno się kłaść asfaltu, ponieważ ten nie wytrzyma długo.
Remont wznowiono z początkiem kwietnia, ograniczając ruch samochodów do połowy jezdni. Od kilku dni kierowcy mogli jeździć już po Narutowicza w obie strony, choć nie była ułożona jeszcze ostatnia warstwa asfaltu.
Ta pojawiła się na całym odcinku jezdni dopiero we wtorek przed południem. Radość kierowców nie trwała jednak długo. Po tym, jak ulica zapadła się w jednym miejscu, ponownie wprowadzono ograniczenia, a robotnicy przystąpili do frezowania dopiero co ułożonego asfaltu.
- Zostaliśmy wezwani przez drogowców, ponieważ okazało się, że uszkodzone zostało jedno z przyłączy kanalizacyjnych biegnących pod drogą - wyjaśniali "Krakowskiej" pracownicy Tarnowskich Wodociągów.
Na środku prawego pasa zmodernizowanej właśnie drogi wykopano ogromną dziurę, aby dostać się do uszkodzonej rury, wymienić na nową i odpowiednio zabezpieczyć. Jeszcze wieczorem zagęszczono wybraną podbudowę jezdni. W środę asfalt ma być układany na nowo.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+