Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teleporady nie są w stanie zastąpić bezpośredniego kontaktu z lekarzem. Do szpitali trafia coraz więcej źle zdiagnozowanych pacjentów

Patrycja Dziadosz
Patrycja Dziadosz
Coraz częściej do szpitali trafiają pacjenci, którzy przez ostatnie miesiące byli nieprawidłowo leczeni. Wszystko przez pandemię koronawirusa, która spowodowała, że przychodnie zostały zamknięte. Lekarze ze szpitali alarmują: nie zawsze diagnozę można wydać na podstawie telefonicznej rozmowy. Konieczne jest zobaczenie chorego i bezpośrednie badanie.

FLESZ - Koronawirus w Polsce. Zachowajmy czujność i zdrowy rozsądek

Pandemia COVID-19 wywróciła do góry nogami cały system opieki zdrowotnej. W celu zapewnienie maksymalnej ochrony personelu i pacjentów oraz zachowania standardów bezpieczeństwa, minister zdrowia na początku marca wydał specjalne rozporządzenie na temat działalności służby zdrowia. Rekomendował w nim m.in. wykonywanie teleporad, zamiast bezpośrednich wizyt w przychodni. Związane to było, m.in. z brakami środków ochrony osobistej z którymi borykały się wówczas wszystkie placówki medyczne. Od tamtego czasu minęło jednak ponad trzy miesiące.

Sytuacja z zaopatrzeniem znacznie się poprawiła, odmrożone zostały również kolejne branże gospodarki. Mimo to, w opiece zdrowotnej wciąż możemy umówić się głównie na konsultację telefoniczną. Problem ten wynika z faktu, że część lekarzy za bardzo do teleporad się przyzwyczaiła i wcale nie chcą tego zmieniać. Nadal stronią od wizyt pacjentów w przychodniach.

- Przykro o tym mówić, ale trzeba. Coraz częściej trafiają do mnie dzieci, które są ofiarami telefonicznych porad lekarzy. Ostatnio mieliśmy sytuację, że zgłosiła się do nas matka z dzieckiem , które przez tydzień wysoko gorączkowało, a lekarz rodzinny zamiast je zbadać wystawiał przez telefon kolejne leki, również antybiotyki mimo pogarszania się stanu dziecka. Gdy matka zadzwoniła do niego ponownie z informacją, że temperatura nie ustępuje i zażądała badania, lekarz poinformował ja, że będzie mógł je zbadać, dopiero wtedy kiedy okaże mu ujemny wynik na koronawirusa. Tak nie może to funkcjonować – mówi dr Lidia Stopyra, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie.

Dodaje, że teleporady oczywiście są zasadne, kiedy pacjent potrzebuje skierowania czy przedłużenia recepty na lek, który przewlekle i z dobrym skutkiem zażywa. -Jednak są pacjenci, którzy muszą zostać zbadani. Nie można uzależniać przyjęcia pacjenta od ujemnego wyniku badania w kierunku zakażenia SARS-CoV-2.  Nie rozumiem, jaka przeszkoda stoi na drodze, by założyć maskę, fartuch i zbadać pacjenta – konkluduje lekarka.

Podobne obserwacje ma dr Hanna Czajka, która kieruje Poradnią Chorób Zakaźnych w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym im. św. Ludwika w Krakowie.

- W czerwcu zgłosili do mnie rodzice z wcześniakiem, który urodził się na początku marca z wagą 700 gram. Byłam jednym z nielicznych specjalistów, którzy go zbadali. Oprócz mnie był to neonatolog, neurolog i okulista z klinik w której maluch się urodził. Natomiast dziecko nie było oglądane przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. I tu pojawia się problem, z racji tego, że wcześniaki to dzieci z rozmaitymi problemami, to właśnie lekarz rodzinny powinien otoczyć je opieką patronażową – wyjaśnia dr Czajka.

Dodaje, że większość zgłaszających się do niej rodziców sygnalizuje problem z działaniem POZ-tów.

- Kiedy wybuchła pandemia, sama byłam zwolennikiem ograniczania wizyt bezpośrednich. W tej chwili izolacja nie jest już tak restrykcyjna jak była na początku. Myślę, że każdy lekarz miał czas, by przygotować się do funkcjonowania w nowej rzeczywistości. By wdrożyć wszystkie należne procedury oraz zapewnić sobie i pacjentom środki ochrony osobistej. To czas, by powrócić do wizyt w gabinetach, ponieważ konsultacje przez telefon w dłuższej perspektywie mogą spowodować poważne przeoczenia chorób które mogą się różnie objawiać – podsumowuje dr Czajka.

Na to, że drzwi przychodni są zamknięte, a lekarze preferują konsultacje przez telefon skarżą się także sami pacjenci.

- Opiekują się ciężko chorą siostrą, ostatnio jej stan się pogorszył, ponieważ zaczęła mieć problemy z pęcherzem i nerkami. Wtedy zadzwoniłam do naszej przychodni na osiedlu Widok, by umówić wizytę. Oczywiście zaproponowano mi teleporadę. Kilkukrotnie prosiłam rejestratorkę, że przy tych schorzeniach, które ma moja siostra wymaga ona bezpośredniego badania u lekarza. Niestety, mimo to mi odmówiono – opowiada Jadwiga Czarnecka z Krakowa.

Dodaje, że dalej było jeszcze gorzej. Przez kilka kolejnych dni, bezskutecznie próbowała w różnych przychodniach skonsultować swoją siostrę.

- W końcu się udało, bo po konsultacji z urologiem siostrę skierowano do szpitala. Ta sytuacja to jednak absurd. Przecież koronawirus nie spowodował, że ludzie przestali chorować. Czy teraz nie liczą się już inne choroby? – pyta kobieta.

Na problem z funkcjonowaniem przychodni zwrócił również uwagę Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec. Do jego biura w ostatnim czasie wpływa wiele sygnałów od chorych, którzy skarżą się, że z powodu zagrożenia epidemicznego nie mogą odwiedzić przychodni. W związku z tym wystosował apel do przychodni zdrowia, by oceniały one potrzeby pacjentów i wybierały optymalną drogę udzielania świadczeń zdrowotnych.

– Nie należy stosować automatyzmu w wyborze rozwiązań telemedycznych, jako potencjalnie bezpieczniejszych. Za każdym razem konieczna jest ocena rzeczywistej potrzeby osobistego kontaktu z lekarzem, uwzględniająca dobro pacjenta i jego prawo do świadczeń – podkreśla Chmielowiec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska