W Maszkowicach, niemal w tym samym miejscu, w którym przed laty stracili życie ludzie jadący polonezem roztrzaskanym przez ciężarówkę, o godz. 10 w zderzeniu roztrzaskane zostały aż trzy samochody.
Przerażający był widok fiata seicento, którego bok był wgnieciony niemal do połowy szerokości auta. Obok wraku tego auta, z numerami rejestracyjnymi powiatu nowosądeckiego, na jezdni leżał nieprzytomny kierowca. Ten mieszkaniec jednej z wiosek w gminie Łącko najpewniej wypadł przez przednią szybą fiata w momencie zderzenia.
W pobliżu zdruzgotanego fiata stał rozbity bmw M3 z rejestracja gminy Lubień w powiecie myślenickim. Z czterech osób, które nim podróżowały, skutki zderzenia najdotkliwiej odczuło jedno z dwójki dzieci. Dwunastoletnie, które na wakacje przyleciało do Polski z USA.
Trzecim pojazdem rozbitym w zderzeniu był duży dostawczy mercedes sprinter z powiatu nowosądeckiego. Jego kierowca niemal nie odczuł skutków wypadku, ale był zszokowany.
Wszystkie rozbite auta, a także znaczny obszar drogi zalany był czarną mazią. Jak ustalili strażacy prowadzący akcję ratowniczą był to środek do zabezpieczania fundamentów budynku przed przenikaniem wody z ziemi. Kierowca fiata wiózł te chemikalia w swym samochodzie.
Strażacy i medycy prowadzili akcję ratowniczą. Zawsze bardzo ruchliwa droga wojewódzka nr 969 była całkowicie zablokowana i tworzył się gigantyczny korek Dlatego kierowca turystycznego autokaru renault, wiozący około 20 dzieci, postanowił wycofać się z drogowej pułapki. Starał się zawrócić, ale tylna oś wielkiego wozu zsunęła się z pobocza do rowu. Dzieci nie ucierpiały zbytnio, ale autobus utknął na dobre w poprzek drogi.
To był drugi wypadek w Maszkowicach, o którym powiadomiono oficera dyżurnego sądeckiej straży pożarnej. Do akcji ruszyli druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej z Zagorzyna w gminie Łącko. Używając specjalnych poduszek pneumatycznych o wielkim udźwigu, a także podkładając bale drewna, wyciągnęli autobus na jezdnię.
Strażacy prowadzili równocześnie dwie akcje ratownicze, a policja wyznaczyła objazd drogami lokalnymi przez Czarny Potok i Łącko. Wydawało się, że na drodze w Maszkowicach już nic złego się nie wydarzy. Przynajmniej w trakcie trwających działań służb ratowniczych. Niestety.
O godz. 11.28, w odległości zaledwie 300 m od miejsca pierwszego wypadku, rozbite zostały dwa samochody osobowe: audi z rejestracją powiatu nowosądeckiego i bmw z rejestracją miasta Nowego Sącza, a w już rozbite pojazdy uderzył samochód - cysterna, wiozący mleko. Ten wielki pojazd był z Nowego Targu.
Na pomoc natychmiast ruszyli strażacy znajdujący się najbliżej, czyli ci likwidujący skutki pierwszego wypadku na drodze w Maszkowicach. Prócz zastępów PSP z Nowego Sącza były to jednostki OSP z Łącka, Maszkowic i Zagorzyna.
W chwili dotarcia strażaków, poszkodowana kobieta, która kierowała wozem audi, już leżała na jezdni, wydobyta z rozbitego samochodu. Ambulans pogotowia zabrał ją do szpitala w Nowym Sączu.
Akcja ratownicza prowadzona przez strażaków równocześnie w trzech miejscach na drodze w Maszkowicach, zakończona została dopiero o godz. 14.40
Follow https://twitter.com/gaz_krakowskaWIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 12. Zróbże, idźże, weźże
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto