Nawet połowa krakowskich szkół może wziąć udział w ogólnopolskim strajku, który zaplanowany jest na 31 marca - wynika z danych Związku Nauczycielstwa Polskiego, organizatora akcji.
Nauczyciele mają przyjść tego dnia do szkoły, ale tylko po to, aby wpisać się na listę strajkujących - nie będą pracować. Kto w tym czasie zapewni opiekę uczniom? O to musi martwić się dyrektor.
WIDEO: 31 marca ogólnopolski strajk nauczycieli. Zajęć nie będzie, ale dzieci nie pozostaną bez opieki
Źródło: TVN24/x-news
Może okazać się, że będzie z tym kłopot zwłaszcza w przedszkolach, gdzie zazwyczaj dwie osoby są potrzebne, aby upilnować grupę.
- Jeśli dojdzie u nas do strajku, będziemy apelować do rodziców, aby nie przyprowadzali dzieci. Tymi, które przyjdą, ktoś będzie musiał się zająć. Na przykład ja. Jako pracodawca jestem jedyną osobą w szkole, która nie może strajkować - mówi Mariusz Wagiel, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 35 w Krakowie, w skład których wchodzą gimnazjum, szkoła podstawowa i przedszkole.
Problem zapewnienia opieki dzieciom w czasie strajku martwi również Barbarę Nowak, małopolską kurator oświaty. - Dzwonią do mnie w tej sprawie zaniepokojeni rodzice. Nie podoba mi się, że kosztem dzieci załatwia się sprawy dorosłych - mówi kurator.
Wątpliwości mieli także związkowcy. Z tych powodów w niektórych regionach do akcji nie włączą się przedszkola. Tak będzie m.in. w Nowym Sączu. - Uznaliśmy, że akcja odbędzie się tylko w szkołach - mówi Irena Żak, prezes oddziału ZNP w Nowym Sączu. W tym mieście w strajku weźmie zresztą udział niewiele placówek: zaledwie cztery na 27, w których działają komórki Związku Nauczycielstwa Polskiego. Niewiele szkół włączy się do akcji także w pozostałej części województwa małopolskiego.
Część rodziców popiera strajk. Głównie ci zrzeszeni w stowarzyszeniach Rodzice przeciwko Reformie Edukacji, Nie dla chaosu w szkole. Ich zdaniem wspólne działanie rodziców i środowiska nauczycielskiego może doprowadzić do zatrzymania reformy edukacji.
Związkowcy mają jednak także inne cele. Domagają się od władz państwa deklaracji, że do 2022 roku w szkole nie będzie zwolnień, chcą również podniesienia wynagrodzenia nauczycieli o 10 proc. Minister edukacji Anna Zalewska zapowiedziała, że od 2018 roku nauczyciele będą zarabiać więcej. Szczegóły ma podać w kwietniu. Związkowcy jednak obawiają się, że to tylko próby zażegnania protestu.
Podczas strajku w tych szkołach będą tylko zajęcia opiekuńcze. Część rodziców popiera protest, inni boją się o bezpieczeństwo dzieci.
Od 30 do 50 procent krakowskich szkół weźmie udział w ogólnopolskim strajku, który odbędzie się w piątek 31 marca - wynika z szacunków Związku Nauczycielstwa Polskiego. Nauczyciele domagają się podwyżki o 10 proc. i protestują przeciwko zwolnieniom, które może przynieść reforma edukacji.
- Strajk będzie wyglądał w ten sposób, że nauczyciele przyjdą do szkoły, ale nie będą pracować, tylko siedzieć w jednym z pomieszczeń - informuje Arkadiusz Boroń, wiceprezes małopolskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Kto w tym czasie zajmie się dziećmi? To zmartwienie dyrekcji szkół, która musi zorganizować opiekę. - Nie wiem jeszcze, ilu nauczycieli będzie strajkowało, ale na pewno nie wszyscy. Szkoła będzie jednak funkcjonować, zapewnimy opiekę uczniom - mówi Barbara Szymoniak, dyrektorka Zespołu Szkół Mechanicznych nr 1 w Krakowie.
W uczestniczących w strajku szkołach nie będzie jednak lekcji, tylko zajęcia opiekuńcze.
Część rodziców popiera protest nauczycieli i nie pośle wtedy dzieci do szkoły. - Nie będziemy jednak o to apelować do rodziców, bo nie każdy ma z kim zostawić dziecko. To będzie indywidualna decyzja każdego z nich. Ci, którzy są przeciwni reformie edukacji, będą chcieli w ten sposób pokazać wsparcie strajkującym - mówi Dorota Łoboda z ruchu „Rodzice przeciw reformie edukacji”.
Organizacje rodziców, które sprzeciwiają się tej reformie, wysłały do Związku Nauczycielstwa Polskiego list z poparciem dla strajku. „Chcemy, abyście wiedzieli, że w tym dniu będziemy z Wami! Wspieramy Wasze dążenia i dziękujemy za wsparcie naszych dotychczasowych działań” - czytamy w liście.
Są też jednak rodzice - zwłaszcza ci mający dzieci w przedszkolach i szkołach podstawowych - których niepokoi to, jak będą wyglądały tego dnia zajęcia i czy znajdzie się wystarczająco dużo nauczycieli, by zaopiekować się dziećmi.
O tym, które szkoły wezmą udział w strajku, decydowały referenda przeprowadzone w każdej z nich. Wystarczyło, by połowa nauczycieli i pracowników szkoły opowiedziała się za strajkiem. W Krakowie było jednak także kilka placówek, w których 100 proc. kadry wyraziło chęć przystąpienia do akcji. Nie znaczy to jednak, że 31 marca wszyscy będą tam protestować przeciwko reformie edukacji. - Ile osób weźmie udział w strajku, okaże się dopiero 31 marca. Wtedy wyłożone zostaną listy strajkowe, na których podpiszą się nauczyciele, którzy przystępują do akcji - tłumaczy Maria Stalmach-Krzyworzeka z krakowskiego ZNP.
Strajkujących może być jednak mniej niż tych, którzy w referendum głosowali za przystąpieniem do akcji. - Część nauczycieli może zrezygnować, ponieważ np. dowiedzą się, że koledzy z sąsiedniej szkoły nie strajkują - mówi Maria Stalmach-Krzyworzeka. Zniechęcająca może być także zapowiedź wiceprezydent Krakowa ds. edukacji Katarzyny Król, że nauczyciele za dzień strajku - zgodnie z przepisami - nie dostaną wynagrodzenia.
Pedagodzy liczą jednak na to, że przystąpienie do akcji nie odbije się na ich kieszeniach oraz że prezydent Krakowa Jacek Majchrowski tak jak w poprzednich latach - mimo że nie musi - zapłaci strajkującym za dzień protestu.
Związek Nauczycielstwa Polskiego do końca miesiąca zbiera także podpisy pod wnioskiem o zorganizowanie referendum w sprawie reformy edukacji. Jak poinformował prezes ZNP Sławomir Broniarz, związek ma już wymagane pół miliona podpisów, ale akcja trwa dalej. Włączyła się do niej m.in. partia Nowoczesna. - W całej Małopolsce zebraliśmy ok. 8 tys. podpisów. Będziemy dalej zbierać, ponieważ część z nich może okazać się zakwestionowana np. z tego powodu, że jest nieczytelna - mówi Małgorzata Baran z Nowoczesnej.
Pytanie referendalne, pod którym komitet zbiera podpisy, brzmi następująco: „Czy jest Pani/Pan przeciw reformie edukacji, którą rząd wprowadza od 1 września 2017 roku?”. Zebrane podpisy trafią do marszałka Sejmu. To jednak posłowie zdecydują, czy zgodzą się na przeprowadzenie referendum w sprawie reformy edukacji. Związkowcy chcą, żeby doszło do niego jeszcze przed końcem tego roku szkolnego. Tłumaczą, że wystarczy uchwalenie jednej ustawy przez Sejm, aby odwołać reformę edukacji.