Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W tym hotelu mieszkał Snowden?

Przemek Franczak
Andrzej Banaś
Powrót z Soczi i taka sytuacja: środek nocy, lądujemy z fotoreporterem w Moskwie, za dziewięć godzin mamy samolot do Krakowa. Perspektywy odpoczynku marne. Szeremietiewo to jedno z tych lotnisk, na którym marzenia o wygodnym miejscu do leżenia pryskają szybko. Siedzenia miękkie, ale odgrodzone podłokietnikami - już na sam widok czujesz ból kręgosłupa. Podłoga - zimna, twarda, no, ale co zrobić, najwyżej złapie się rosyjskiego wilka. Patrzymy na tablicę odlotów, żeby obozowisko urządzić już koło właściwej bramki. Kraków? Jest. Numer lotu? OK. Status: cancelled. Hej, jak to odwołany?

Idziemy do biura Aerofłotu. Samolot, wyjaśnia pani, ma problemy techniczne. Możemy, mówi dalej, przebukować bilety na późniejszy lot do Warszawy, a panom za niedogodności oferujemy nocleg w hotelu. Nie protestujemy. - Wizy macie? - to pytanie wyrwało mnie już prawie spod pościeli. - Tak jakby już nie mamy - odpowiadam. Naszymi symbolicznymi wizami były dziennikarskie akredytacje na igrzyska, formalnymi - karteczki z pieczątką, które trzy tygodnie wcześniej celnik włożył do naszych paszportów. Jednak karteczki zabrali nam przed chwilą przy przekraczaniu granicy na moskiewskim lotnisku. Jesteśmy więc teraz, zagaduję miłą panią, uwięzieni jak Hanks w filmie "Terminal". Ale ona albo nie widziała filmu, ale nie słuchała, bo zaczęła rozmawiać przez telefon. Odłożyła słuchawkę, postukała w klawiaturę, podała nowe bilety i kartki z nazwą hotelu. Na tych kartkach podpisała się potem pani celnik, która odprowadziła nas też do podstawionego specjalnie autobusu. W nim tylko my, pracownik Aerofłotu, kierowca i dwóch starszych dżentelmenów o wyglądzie skłaniającym do snucia najbardziej sensacyjnych teorii, co porabiali za czasów zimnej wojny. Wyjeżdżamy z lotniska. Droga krótka, hotel znajduje się blisko. Boczne wejście, osobna recepcja. Żartujemy, że może tu mieszkał Snowden, gdy przyleciał do Moskwy i nie miał wizy, ale nikt poza nami się nie śmieje. "Nie mają panowie wiz, nie mogą opuszczać tego miejsca, rano autobus będzie o 10". Placu Czerwonego nie zwiedzimy. "Możemy korzystać z minibaru?". "Przykro mi, nie ma mini baru". Biedny Snowden...

Igrzyska najlepiej ogląda się w dużym pokoju. Wtedy widać (prawie) wszystko

No nic, uprzejmy bryś zawiózł nas windą na piętro. Na korytarzu biurko, przy biurku strażnik. Jest klimacik! Pokój nie cela, wygodne łóżka, telewizja, wi-fi. Rano wybieramy się na śniadanie (mówili, że będzie). "No breakfast, no breakfast" - gorączkuje się strażnik zza biurka. I na kartce pisze: 9.30. Przed terminem pukanie do drzwi. Strażnik podaje tacę z jedzeniem. Sok, kawa, ser topiony, chleb, ciasto. Potem autobus - z eskortą - na lotnisko. Duty free i my też, hmm, free.
I tylko Snowdena żal.

Napisz do autora:
[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska