W Zespole Szkół w Izdebniku podczas apelu dyrektorka Agnieszka Pachoń ogłosiła odwołanie przewodniczącej samorządu uczniowskiego, zaś pozostali członkowie tego gremium - uczniowie, musieli napisać samokrytykę wraz z przeprosinami, aby przedstawić je koleżankom i kolegom. A zaczęło się niewinnie.
Szkole postanowiono nadać patrona. Propozycje były cztery: św. Franciszek, ksiądz Twardowski, Stanisław Dwernicki - pierwszy dyrektor tej placówki oraz król Jan III Sobieski. Napisano regulamin głosowania - decyzję o patronie miały podjąć dzieci.
Dyrektorka była za tym, aby zaszczytny tytuł przypadł św. Franciszkowi. - Jest postacią uniwersalną, piękną. To wzór cnót - tłumaczyła dyr. Pachoń. Z kolei uczniom podobała się postać ks. Twardowskiego.
Pomimo mocnego lobby nauczycielskiego za św. Franciszkiem, głosy za księdzem poetą przeważyły. Zaczęto jednak zwlekać z ogłoszeniem wyników a opiekunka samorządu uczniowskiego zabroniła ujawniania wyników głosowania. W końcu ogłoszono je ale bez podawania liczby głosów jakie padły na poszczególnych kandydatów.
Uczniowie jednak i tak je poznali z "przecieków". Postanowili poskarżyć się do wójta gminy Lanckorona - i wtedy odwołano z funkcji przewodniczącą samorządu. - Nie tylko miała czelność napisać do wójta, ale też zbierała pod listem podpisy - mówi jedna z matek. W efekcie uczennica dostała wpis z uwagą do dziennika i zakaz wyjazdów na wycieczki szkolne. Została też zawieszona w prawach ucznia.
Po tym zmieniono regulamin wyborów, aby głosować mogli też rodzice i pracownicy szkoły. Na zwołane naprędce zebranie przyszło tylko 16 z 33 członków rady rodziców. Nauczyciele, pracownicy szkoły, łącznie z kucharkami zagłosowali wedle zapotrzebowania dyrekcji. Wygrał św. Franciszek, który uzyskał 102 głosy. Pokonał ks. Twardowskiego o 12.
- To była jedna wielka manipulacja - mówią rodzice. Ich grupa napisała więc pismo do wójta Lanckorony.
- Takich skarg na dyrektorkę mam tu więcej, dlatego zdecydowałem się zawiesić panią dyrektor w obowiązkach - mówi Tadeusz Łopata, wójt gminy Lanckorona. Dodaje, że szkoła powinna być także miejscem nauki demokracji. - A tu doszło do zaprzeczenia tych wartości - podkreśla. Wójt zapowiedział, że sprawa wyboru patrona będzie musiała zostać przemyślana jeszcze raz.
Teraz dyrektorka ma czas, żeby się wytłumaczyć . - Atmosfera w szkole i we wsi jest tak napięta, że obawiałem się, aby jakieś dziecko nie popełniło samobójstwa - mówi wójt.
W kuratorium oświaty wiedzą o zawieszaniu dyrektorki, ale nie chcą komentować wypadków. W szkole w Izdebniku to samo. - Pani dyrektor nie ma. Telefonu i adresu panu nie dam, bo jest ochrona danych - mówi Ewa Markiewicz, wicedyrektor szkoły. Co ciekawe, to ona jest opiekunką samorządu uczniowskiego.
- Najbardziej żal mi dzieci. Zabito w nich wiarę w demokrację i uczciwość dorosłych. Widzę, że coś w nich pękło - dodaje jeden z nauczycieli z Izdebnika.