

NIE DOJECHALI NA PIERWSZĄ POŁOWĘ
Przed meczem z Wisły z Podbeskidziem zastanawialiśmy się, na ile na krakowianach odbije się 120 minut pucharowego meczu z Puszczą Niepołomice. Chodziło bardziej o to czy wiślakom starczy sił na całe spotkanie, czy np. w końcówce nie odczują trudów pucharowej walki. No, ale że oni „nie dojadą” na pierwszą połowę, to jednak się nie spodziewaliśmy. Śmiało można powiedzieć, że to było najsłabsze 45 minut Wisły w tym sezonie. Nie istnieli. To, że przegrywali tylko 0:1, to był cud. Ale właśnie to pomogło im pozostać w grze i jednak tego meczu nie przegrać.

DRAMATYCZNA DRUGA LINIA
To, że Wisła tak słabo wyglądała w pierwszej połowie, było w znacznym stopniu wynikiem tego, że dramatycznie prezentowała się druga linia. Grała wolno, bez impulsu, przez przyspieszenia, w schematyczny, łatwy do przewidzenia sposób. Nic, a nic nie dziwiły zmiany, jakich dokonał w przerwie Radosław Sobolewski.

SOBOLEWSKI I JEGO REAKCJA
Jeśli posłuchać Radosława Sobolewskiego jak ocenia grę, to widać jak, że po pierwsze dobrze ją czyta, a po drugie mówi po prostu jak jest, bez owijania w bawełnę. Najważniejsze jednak, że trener Wisły potrafi reagować na to, co dzieje się na boisku. Widział w sobotę jak jego zespół nie funkcjonował, więc starał się dać impuls. Pomogło. Po przerwie to była już zupełnie inna drużyna. Teraz pozostaje wierzyć, że Sobolewski znajdzie również odpowiedź na pytanie nie dlaczego drużyna zagrała dobrze po przerwie, ale dlaczego prezentowała się tak fatalnie przed nią.