Przed sądem odbyła się wczoraj kolejna rozprawa ws. awantury do jakiej doszło 17 grudnia 2016 r. na Rynku Głównym. Odbywała się wtedy demonstracja fundacji Pro-Prawo do Życia, domagającej się ustawy zakazującej aborcji. Jeden z demonstrujących, Łukasz K, 27-letni student, oskarżył muzyka Macieja Maleńczuka o to, że ten podczas manifestacji wyrwał mu trzymany w ręce plakat antyaborcyjny i uderzył go w twarz. Artysta twierdzi, że nie uderzył manifestanta.
Według poszkodowanego piosenkarz miał się jednak pochwalić uderzeniem go na swoim profilu facebookowym, który później został usunięty. Maleńczuk twierdzi, że na serwisie społecznościowym jest wiele jego profili zakładanych przez inne osoby i on nimi nie zarządza.
W wywiadzie jednak stwierdził, że wylądował w sądzie właśnie z powodu swojego wpisu w internecie. - Przyznanie się na Facebooku nie jest przyznaniem się przed sądem. Niedługo będziemy wymierzać kary na podstawie tego co pojawi się w serwisie Pudelek - mówiła w sądzie nie ukrywając ironii mec. Marta Lech, pełnomocnik Macieja Maleńczuka.
Działacz fundacji Pro-Prawo do Życia twierdzi, że Maleńczuk, nie będąc w żaden sposób prowokowany, podszedł do niego podczas manifestacji, wyrwał mu transparent i uderzył go pięścią w lewą część żuchwy.
– Poszedłem zawiadomić policję, ale kiedy wróciłem z funkcjonariuszami, napastnik wmieszał się w tłum. Funkcjonariusze nie potrafili go znaleźć. Nie wiedziałem wtedy, że jest to znany artysta - zeznawał podczas pierwszej rozprawy poszkodowany.
Sąd po obejrzeniu wywiadu postanowił dopytać oskarżonego Maleńczuka ws. jego wypowiedzi na temat wpisu na portalu społecznościowym. Kolejna rozprawa odbędzie się 21 marca.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Koniec z plastikiem - za 3 lata będzie nielegalny