Skala obecnych protestów w Stanach Zjednoczonych po tragicznej śmierci Afroamerykanina w Minnesocie zaskoczyła mnie. Można ją chyba porównać do wystąpień z 1968 roku, choć wtedy kontekst był zupełnie inny (wojna w Wietnamie) - mówi dr Bartłomiej E. Nowak, prezes Grupy Uczelni Vistula.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Pamiętamy jednak, w jakim okresie doszło do obecnych manifestacji i protestów po śmierci Afroamerykanina w Minnesocie, który przez kilka minut był podduszany kolanem przez policjanta.
A więc położenie Afroamerykanów. Ono się nie poprawia, wręcz przeciwnie- pogarsza. Następna sprawa to epidemia koronawirusa, która boleśnie dotknęła Stany Zjednoczone, a Afroamerykanów w szczególności.
Wreszcie postawa prezydenta Donalda Trumpa, który swoimi tweetami nie łagodzi sporów, przeciwnie, rozpala je, można nawet powiedzieć, że szczuje jednych na drugich. Może robi to z tego powodu, że Afroamerykanie nie są jego grupą wyborczą.
Do tej pory Donald Trump nie zabrał (poza wspomnianymi tweetami) głosu w tej bolesnej i jakże dramatycznej dla kraju sprawie.
Zamieszki w USA 2020: Zdjęcia i wideo. Ameryka płonie, prote...
Kiedy popatrzymy na Minnesotę, gdzie doszło do tragedii George”a Floyda, to trzeba pamiętać o położeniu tamtejszych Afroamerykanów. Dochód przeciętnej rodziny afroamerykańskiej w tym mieście w porównaniu z rodziną białych ludzi jest dwukrotnie mniejszy.
W przypadku posiadania nieruchomości ta różnica jest jeszcze większa. Do tego nakłada się wyjątkowa śmiertelność na koronawirusa tej właśnie grupy społecznej
Pamiętajmy wreszcie i o tym, że ludzie o czarnym kolorze skóry są znacznie częściej aresztowani niż biali za ten sam rodzaj wykroczeń czy przestępstw.
To wszystko sprawia, że mogą się oni czuć prześladowani, bo są najgorzej i najbrutalniej traktowani przez policję, która dostała coraz większe możliwości działania i działa niekiedy wyjątkowo brutalnie.
Z mojego pobytu przed laty w Waszyngtonie pamiętam reakcję policji, która w niewspółmiernie ostry sposób podeszła do człowieka, który okazał się całkowicie niewinny. W starciu ze stróżami prawa nie miał on żadnych szans na wyjaśnienia, był zdany na łaskę mundurowych.
Rasizm tli się w Ameryce i przywódcy tego kraju mają problemy, by zasypywać podziały na tle rasowym. Choćby prezydent Lyndon Johnson, w gorącym dla Ameryki czasie w roku 1968 nie zabrał głosu, choć trzeba uczciwie przyznać, że przysłużył się na polu przyznawania praw Afroamerykanom.
Świetną przemowę miał za to w tamtym czasie Robert Kennedy, który startował w wyścigu do Białego Domu. Jak wiadomo zamach przerwał jego życie i do dziś przywódcy amerykańscy nie zajmują się poważnie tym problemem.
Dotyczy to także Baracka Obamy, wielkiej nadziei Afroamerykanów, nie poprawił on ich losu, choć mieli ogromną nadzieję.
