Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaskakująca wersja kamerdynera Szymona B.

Artur Drożdżak
W roku 1922 w krakowskim sądzie toczył się proces w sprawie nielegalnej produkcji spirytusu. Sprawa zaczęła się od donosu Leona M., ale ku zaskoczeniu mężczyzny to on musiał tłumaczyć się na rozprawie z nielegalnego pędzenia bimbru. Wkopał go kamerdyner Szymon B.

Wszystko zaczęło się od informacji od Leona M. z powiatowego zarządu lasów w Nisku. Wcześniej kierował dobrami 56-letniej Apolonii N., która posiadała rozległe i żyzne grunty w Śledziejowicach koło Wieliczki.

- Moja przełożona i jej szofer Stanisław O. pędzili we wrześniu 1920 roku napoje wyskokowe bez zezwolenia - doniósł na policji. Tłumaczył, że był zarządcą dóbr Apolonii N., ale nie mógł wówczas z doniesieniem wystąpić "nie chcąc sobie zaszkodzić". Przekonywał, że kobieta i jej szofer wręcz "prowadzili tajną fabryczkę spirytusu".

W donosie zdradził, że to właśnie Apolonia N. poleciła Stanisławowi O. sfabrykowanie 100 litrów wódki w celu ugoszczenia robotników na tak zwanym wieńcu i wydała temuż wszelkie do tego potrzebne surogaty, czyli mąkę, drożdże i cukier. Donoszący dodał, że szofer O. już dawniej na polecenie wódkę fabrykował i posiadał do tego stosowne naczynia i aparaty. I tym razem wykonał polecenie i podrobioną wódkę oddał Apolonii N. Wszystko to może poświadczyć karbowy dworski Edward F. Ruszyło dochodzenie.

Kobietę przesłuchano, stanowczo zaprzeczyła, by o spirytusie z szoferem rozmawiała. Wzięto więc w obroty karbowego. Dziś to zapomniana profesja, w tedy była to osoba odpowiedzialna za nadzór nad pracą chłopów w folwarku. 39-letni Edward F. zdążył wyprowadzić się do Czernichowa pod Krakowem. Tam zeznał, że nigdy nie słyszał, by właścicielka dóbr polecała robienie wódki. Zasugerował, że coś na ten temat może wiedzieć kamerdyner Szymon B.

I faktycznie dopiero ostatni świadek w sprawie rozjaśnił mroki śledztwa. Kamerdyner, 46-letni, żonaty, krystalicznie uczciwy Szymon B. ostatecznie oczyścił z zarzutów Apolonię N. Pogrążył za to byłego zarządcę dóbr. - Ależ to nie ona, ale sam Leon M. polecał fabrykować spirytus. Dał na ten cel produkty - zeznał. To tłumaczyło, dlaczego wcześniej nie złożył doniesienia. Musiałby siebie pogrążyć. Odwagi nabrał dopiero po przeprowadzce do Niska.

W końcu to Leonowi M. i Stanisławowi O. postawiono zarzuty "pędzenia napojów wyskokowych ze zboża i ziemniaków bez zezwolenia". Leon M. był wściekły z takiego obrotu sprawy i przekonywał, że "zachodzi tu krzyczący fałsz i niedokładność w przeprowadzonym śledztwie". Jeszcze raz powtórzył, że to kobieta poleciła szoferowi robić wódkę. I polecenie wydała przez kamerdynera Szymona B., który jest od niej j zależny i stoi pod jej wpływem.

- Pozostawienie im roli świadków jest po prostu ironią, ponieważ Apolonia N. była główną sprężyną w tej sprawie, a Stanisław O. jej pomagał. Oboje mogą być tylko oskarżonymi- grzmiał w pismach do sądu. Profilaktycznie przed samym wyrokiem wyjechał na Litwę. Tam karząca ręka sprawiedliwości już go nie dosięgła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska